Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chińscy herosi wiary

Treść

Zdjęcie: / Reuters

Chiński reżim pozwolił sobie na „łaskawy” gest. W ostatnim czasie zwolnił z więzienia 40-letniego biskupa Kościoła katolickiego – w nomenklaturze chińskiej Kościoła podziemnego pozostającego w jedności ze Stolicą Apostolską – ks. bp. Johna Peng Weizhao i umieścił go natychmiast w areszcie domowym. Władzom komunistycznym nie udało się go złamać i zmusić do przystąpienia do reżimowego Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich (czyli tzw. Kościoła patriotycznego podlegającego reżimowi komunistycznemu).

Ksiądz biskup Weizhao nie może opuścić prowincji Jiangxi, pozostaje pod stałą obserwacją policji oraz ma zakaz wykonywania posługi biskupiej. Reżim ustalił mu także „termin próbny”. Będzie pod obserwacją przez trzy miesiące. Potem komuniści zdecydują, co dalej.

Aresztowanie biskupa nastąpiło pod koniec maja br., jako akt zem-sty za jego nominację biskupią, która była oczywiście suwerenną decyzją Stolicy Apostolskiej i dokonaną potajemnie. Biskup Weizhao zastąpił emerytowanego ks. bp. Thomasa Zeng Jingmu w diecezji Yujiang, który za wierność Ojcu Świętemu przebywał 23 lata w więzieniach komunistów.

Obszar podziemnych diecezji w Chinach znajduje się na terenach oficjalnych i proreżimowych obszarów administracyjnych tzw. Kościoła patriotycznego. Nie inaczej jest z diecezją Yujiang, która jako nielegalna funkcjonuje niejako „pod” terenami Nanchang, pozostając pod auspicjami reżimowego „biskupa” Johna Li Suguanga, wiernego urzędnika Stowarzyszenia Patriotów, który brał udział w niekanonicznych święceniach biskupich. Warto także dodać, że lokalni katolicy, których liczbę szacuje się tu na blisko 100 tys., są bardziej związani z podziemnym biskupem niż z wykonawcą woli reżimu.

Los ks. bp. Weizhao jest, jeśli mogę użyć takiego sformułowania, chlebem powszednim katolików w Chinach. Jest to droga krzyżowa przez długoletnie i ciężkie więzienia i czas całkowitego odosobnienia i marginalizacji. Do dziś w więzieniach lub aresztach domowych przebywają na przykład biskupi z diecezji szanghajskiej (ks. bp Thaddeus Ma Daqin od dwóch lat), diecezji Baoding (ks. bp James Su Zhimin pozostaje w izolacji od 1997 roku) oraz diecezji Yixian (ks. bp. Cosmę Shi Enxianga pozbawiono wolności w 2001 roku).

30 lat w więzieniu

Czy należy się cieszyć z tej pozornej wolności ks. Weizhao? Nic bardziej mylnego. Kiedy słyszę, że kapłan w Chinach zostaje „uwolniony”, a następnie przeniesiony do aresztu domowego, od razu przypomina mi się los innego herosa wiary, ks. bp. Johna Hana Dingxianga, który spędził w więzieniu 30 lat, z czego 19 lat w obozie pracy za czasów krwawej dyktatury Mao Zedonga. Już jako biskup, skazany przez komunistów na 11 lat aresztu domowego, nie dotrwał do końca wyroku. Zmarł w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach we wrześniu 2007 roku. Tuż po śmierci został pospiesznie skremowany i pochowany. Rodzina została zawiadomiona o tym po fakcie. Właśnie tak reżim zabija niewinnych ludzi w Chinach. Bez sądu, po cichu, ukradkiem. To się akurat nie zmieniło od samego początku powstania tej zbrodniczej ideologii. Rzymskokatolicka organizacja pozarządowa Fundacja Kardynała Kunga zaapelowała do Stolicy Apostolskiej o przeprowadzenie niezależnego śledztwa w sprawie okoliczności zgonu ks. bp. Dingxianga.

Tuż przed jego męczeńską śmiercią anonimowa osoba sfilmowała czwarte piętro bloku policyjnego, pomieszczenia, w którym więziono katolickiego biskupa. Chińska bezpieka nie zdążyła zainterweniować i do dziś możemy oglądać ten ważny obraz. Na trwającym pół minuty nagraniu możemy zobaczyć uśmiechniętego kapłana z krucyfiksem, który błogosławi zza krat swojego aresztu domowego (film jest dostępny na youtube.com, po wpisaniu imienia i nazwiska Hana Dingxianga). Nie zobaczymy na nim cierpiącego chrześcijańskiego więźnia sumienia, ale odważnego i pogodnego bohatera, który błogosławi, a nie złorzeczy.

Historia Gao

Z kolei ci, którzy zostali uwolnieni przez komunistów, właściwie nie nadają się już do aktywnego, czyli dawnego życia. Tak się stało ze słynnym katolickim aktywistą i obrońcą praw człowieka Gao Zhishengiem. Skazany na trzy lata więzienia i osadzony w powiecie Xayar w regionie autonomicznym Xinjiang za „niebezpieczną działalność przeciwko państwu”, Gao został zwolniony w sierpniu 2014 roku. Dziś rodzina poznaje szczegóły dotyczące tego, jak go traktowano w więzieniu.

Po osadzeniu w więzieniu Shaya w grudniu 2011 roku Gao był cały czas przetrzymywany w małej celi, bez oświetlenia, strażnikom stanowczo zabroniono prowadzenia z nim rozmów, zakazano mu dostępu do innych osób, zaczynając od rodziny, nie wolno mu było posiadać żadnych książek ani innych materiałów. Raz dziennie dostawał kromkę chleba i kawałek kapusty. W rezultacie stracił kilkadziesiąt kilogramów, z powodu notorycznego niedożywienia wypadły mu zęby. Uważa się, że był wielokrotnie poddawany torturom fizycznym. Gao cierpi jednak nie tylko z powodu poważnych problemów fizycznych, ale też psychicznych i umysłowych. „Jest w stanie powiedzieć od czasu do czasu kilka słów. Udziela tylko kilkuwyrazowych odpowiedzi na pytania, opisując, przez co przeszedł” – powiedział Jared Genser, prawnik Gao. Stwierdził też, że Gao „nie jest w stanie prowadzić rozmowy i często dosłownie coś mamrocze do siebie”. Od chwili swojego uwolnienia Gao nie otrzymał nawet pozwolenia na kontakt z lekarzem.

Pomimo terroru, zaciekłego zwalczania Kościoła, który jest w tej chwili jedyną oazą wolności w Chinach, system komunistyczny przegrywa wyścig o dusze obywateli. Udawanie przed Zachodem, że się reformuje i zabiega o swoich obywateli, niezależnie od tego, ile krwawych juanów znajdzie się na koncie europejskich obrońców i agitatorów reżimu zła, także nie zapobiegnie jego upadkowi.

Ksiądz biskup John Han Dingxiang, John Peng Weizhao czy Gao Zhisheng są jedynie trzema z wielu dzielnych rycerzy Chrystusa w świecie komunizmu. Prześladowani za prawdę są wzorem dla wielu chińskich katolików, którzy podejmują na co dzień mężny trud krzewienia wiary i w ukryciu rozbudowują Kościół. Wiara katolicka już wydaje stokrotne owoce, które zostaną wkrótce dostrzeżone i zatrzęsą posadami reżimu.

Dr Tomasz M. Korczyński
Nasz Dziennik, 9 grudnia 2014

Autor: mj