Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chciwość niszczy Kościół...

Treść

Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (2,1–11).

Przemienienie wody w wino ma symboliczne zna­czenie i odnosi się do całego dzieła Odkupienia, które według św. Jana jest przede wszystkim odrodzeniem i dogłębnym prze­mienieniem człowieka. Przeciwstawienie, jakie było w pierwszym rozdziale między chrztem z wody a chrztem w Duchu Świętym i tu również występuje. I tu i tam występuje woda, element bez­barwny, pozbawiony smaku i mocy i jako symbol tego, co ludz­kie, w pierwszym rzędzie słabości, która jest cechą metafi­zyczną stworzenia według Pisma Świętego. Jak chrzest Janowy nie mógł nic dać poza pragnieniem prawdziwej łaski, do której był przygotowaniem, tak i woda w Kanie nie może sama z sie­bie dać człowiekowi radości i upojenia. Jest tylko bezsilnym elementem. Całe ludzkie działanie, cała praca i oczekiwanie wieków nie mogły dać ludzkości upragnionej przemiany. Trzeba było na to, aby przyszła godzina Syna Człowieczego. Do tego momentu wszystko było tylko wodą. Przyszedł wreszcie dzień, że na wody Jordanu spłynął Duch Święty i to było znakiem, że Chrystus jest tym, który nada wodom moc odrodzenia czło­wieka w Duchu. Pierwszy więc znak, który On uczynił, jest znakiem dotyczącym również wody, jest znakiem chrzcielnym, zapowiadającym, że z wody wyłoni się upajające życie łaski i miłości przez chrzest. To w samym zaraniu działalności apo­stolskiej Jezusa zapowiedź przebóstwienia człowieka. Ale tak, jak w poprzednim rozdziale, chrzest Janowy był potrzebnym wkła­dem człowieka, tak i tu napełnienie stągwi wodą było potrzebne. To, co ludzkie jest bezsilne, gdy chodzi o zrodzenie Bożego ży­cia, ale musi być dane, trzeba je Chrystusowi dać, tak jak przy Ofiarowaniu kropelkę wody wlewamy do kielicha. To jest konieczny, ludzki wkład w tajemnicę przemienienia.

Cud w Kanie ma szczególne znaczenie, bo jako pierwszy znak obejmuje swym symbolizmem całe dzieło Chrystusa. Jest to jakby symboliczny program. I dlatego właśnie podczas tego cudu Ewangelia nam mówi o obecności Matki Bożej, aby zaznaczyć, że Jej rola w czasie dokonywania się tego pierwszego znaku jest uzmysłowieniem Jej roli w całym Misterium Odkupienia. Nie bez znaczenia jest również fakt, że cud dokonany został na godach. Całe chrześcijaństwo jest tajemnicą godów weselnych, na których obficie płynie wino miłości. Matka Boża w swojej obecności na ludzkich godach jest tu również symbolem Matki Kościoła, która prowadzi ludzkość ku przemieniającej mocy Chrystusa, aby ją odrodzić. Ona to sługom tego odrodze­nia, nie mogącym zgłębić sensu tego, co czynią, mówi: „nie wa­hajcie się, ale wszystko co wam każe czyńcie. Wynik to już nie wasza sprawa”. Wszyscy ludzie muszą wciąż na nowo przyno­sić Jezusowi tę wodę swego życia, swych myśli i czynów, by je w wino przemienił.

 

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!» Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?» Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo». Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?» On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus (2,13–22).

Jezus, tak miłosierny dla grzeszników, tak wy­rozumiały wobec ludzkiej słabości, w niektórych okolicznościach szczególną okazuje surowość. Surowy jest dla faryzejskiej obłudy, dla zadowolonej z siebie pychy. Surowy jest dla bezdusznej, na formalizmie opartej, pseudo-sprawiedliwości, surowy dla zamykającej się na światło twardości serca i dla niemiłosiernej postawy w stosunku do bliźniego. Tutaj oka­zuje się surowy dla wyuzdanej chciwości, która do tego stop­nia opanować może człowieka, że nawet świątyni narzuca swo­je prawa. Wiedział Jezus jakie niepowetowane szkody wyrzą­dzi w ciągu dziejów Jego Kościołowi chciwość, która się we­drze do wnętrza świątyni i wokół ołtarza brząkać będzie zło­tem i szeleścić banknotami. Wiedział i chciał postawić wi­domy znak swoim uczniom, aby po wsze czasy wiedziano, jak bardzo surowy sąd czeka tych wszystkich, którzy Dom Ojca Jego zamieniać będą przez swą chciwość w bazar kupiecki, którzy swoje posłannictwo duchowne wykorzystywać będą dla celów materialnych, aby się wzbogacić. Dla materializmu panującego w świątyni nie ma litości Jezus. Stoły poprzewra­cał, pieniądze rozsypał, bydło rozgonił. Jaskinią zbójców nazwał – według innego Ewangelisty – to, co uczyniono z Kościoła przez chciwość, bo cóż czyni człowieka zbójem, jeśli nie chciwość. Jest w tym coś tak radykalnie przeciwnego ca­łej istocie Jezusa, który cały jest płomieniem czci w sto­sunku do Ojca. Duch Chrystusowy to duch czci, duch adoracji, duch religii. Ten duch powołał do życia Kościół jako przyby­tek żarliwej modlitwy, a oto co z tego Domu Ojca uczyniono. Bicz w ręku cichego Baranka Bożego to poważne ostrzeżenie pod adresem sług ołtarza. Są rzeczy za które Bóg bardzo su­rowo karze i karać będzie. Nie darmo św. Paweł chciwość na­zwał kultem bałwanów (por. Kol 3,5). A więc kult bałwanów w świątyni Boga miałby być tolerowany? Nic dziwnego, że w takich parafiach cześć Boża zanika. Żydzi domagają się znaku, który by uspra­wiedliwiał takie zachowanie się Jezusa.

Jezus usprawiedliwia swą interwencję tym, że On jest jedynym prawdziwym Budowni­czym prawdziwej świątyni Boga, którą przez swą śmierć i Zmartwychwstanie wybuduje na ziemi i dlatego On jest Tym, któremu podlega wszystko, co dotyczy kultu i czci Ojca.

Fragment z książki „Komentarz do Ewangelii według św. Jana”

Materiały dodatkowe:

Źródło: ps-po.pl, 29 listopada 2016

Autor: mj

Tagi: Chciwość niszczy Kościół