Chcesz być katolikiem, zachowuj się jak katolik
Treść
Z ks. dr. Piotrem Kieniewiczem, specjalistą w zakresie zagadnień bioetycznych, adiunktem przy Katedrze Teologii Życia w Instytucie Teologii Moralnej na Wydziale Teologii KUL, rozmawia Anna Paliczka
Czy mówienie o ekskomunice jest dziś jeszcze aktualne? Prezydent na przykład twierdzi, że nie, i dodaje, że się jej nie boi.
- Mówienie o ekskomunice jest językiem właściwym wspólnocie religijnej, ponieważ oznacza swoistą weryfikację deklaracji przynależności do Kościoła. Proszę zwrócić uwagę, że ekskomunika dotyczy wyłącznie tych, którzy są członkami Kościoła. Ekskomunika oznacza niejako zaprzeczenie deklaracji danej osoby o jej przynależności do Kościoła ze względu na jej postępowanie niezgodne z wiarą i moralnością chrześcijańską. Innymi słowy, jeżeli ktoś deklaruje, że jest katolikiem, ale zachowuje się i żyje inaczej, niż Kościół wierzy, to w niektórych sytuacjach Kościół stwierdza, że te różnice są tak duże i znaczące, że o jedności nie może być mowy. Wtedy mamy do czynienia z wyłączeniem ze wspólnoty, czyli z ekskomuniką.
Komu może zagrozić ekskomunika?
- Dotyczyć ona może każdego katolika. Jeżeli więc ktoś chce być członkiem wspólnoty katolickiej, to powinien się liczyć z tym, że musi się do tej wspólnoty dostosować, a nie że wspólnota będzie się dostosowywała do niego. Jest to praktyka, która jest właściwa każdej społeczności. Jeżeli ktoś uważa, że może chodzić po ulicy i strzelać do ludzi, to społeczność z reguły takiego kogoś izoluje albo wyrzuca. Więc możemy powiedzieć, że to też jest jakaś forma zgody albo niezgody na określone działanie. Nie widzę powodu, dla którego Kościół nie miałby prawa się wypowiadać, jakie są warunki przynależności do niego.
Czyli wypowiedź prezydenta Bronisława Komorowskiego o tym, że ekskomunika "to jest instytucja trochę nie z tej epoki", była - delikatnie mówiąc - nie na miejscu?
- Faktycznie była nie na miejscu. Jeśli pan prezydent chce być członkiem społeczności kościelnej, to musi zdawać sobie sprawę, że w tej społeczności nie jest prezydentem, tylko jest panem Bronisławem Komorowskim, tzn. jest chrześcijaninem dokładnie tak samo jak każdy inny i dotyczą go absolutnie te same reguły co każdego innego katolika. A reguły mówią (kan. 1399 i 1401 p. 2), że każdy, kto powoduje śmierć dziecka przed jego narodzinami, po zaistnieniu skutku podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa. Proszę zwrócić uwagę, że oznacza to, iż nie sam fakt wypowiadania poglądów popierających in vitro w tym wypadku powoduje ekskomunikę, tylko fakt głosowania jako współudziału sprawczego stwarzającego warunki do działań niegodziwych. I wtedy jeżeli taka ustawa zostałaby uchwalona, to ci, którzy głosowali za nią - nie mówię tu o sytuacji posłów, którzy najpierw głosowali za projektem Contra In Vitro, a później usiłują minimalizować szkodliwość, ale mówię o sytuacji ludzi, którzy po prostu ewidentnie in vitro popierają - w momencie kiedy umiera pierwsze dziecko, wtedy oni wchodzą w karę kościelną.
Jeśli człowiek po latach zaczyna rozumieć swój grzech i pragnie znów przystępować do sakramentów świętych, których pozbawia go ekskomunika, to czy ma taką możliwość?
- W przypadku in vitro obowiązują te same zasady co w przypadku aborcji, tak więc pojednanie z Kościołem jest oczywiście możliwe i dokonuje się w tym samym trybie co pojednanie z Kościołem każdego innego człowieka, który popadł w kary kościelne z powodu grzechu aborcji.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-10-29
Autor: jc