Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chcemy wschodniej Jerozolimy jako stolicy Palestyny

Treść

Z Mohammadem Baraką, palestyńskim posłem do Knesetu, rozmawia Marta Ziarnik
Jak wygląda sytuacja w okupowanej Palestynie?
- Zarówno naród, jak i kwestia palestyńska znajdują się obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Blokady i polityka osadnictwa nie zaczęły się za czasów obecnego rządu izraelskiego. Tragiczna sytuacja w arabskiej wschodniej Jerozolimie też nie zaczęła się za czasów rządów Netanjahu. Jednak wówczas wszystkie te problemy się zaogniły. A to głównie dlatego, że obecny rząd izraelski nie tylko nie ma pojęcia, jak ma wyglądać ostateczne rozwiązanie konfliktu, ale nawet nie ma zamiaru negocjować z Palestyńczykami. Ponad 50 proc. obecnej rządzącej koalicji w Izraelu nie uznaje prawa Palestyńczyków do istnienia. Niektórzy uznają nawet tzw. politykę transferu, czyli wyrzucenia Palestyńczyków z ich własnej ziemi do innych krajów arabskich. Oczywiście obecny rząd izraelski próbuje stwarzać pozory, że jakoś kontaktuje się ze światem i ulega pewnym sugestiom. Ale praktyka i czyny obecnego rządu w rzeczywistości niszczą wszystkie podstawy przyszłego współżycia obu narodów. Palestyńczycy w Strefie Gazy są obiektem zbrodniczej blokady. Po ostatniej swojej agresji Izrael nawet nie pozwala, żeby dotarły do Palestyńczyków podstawowe materiały potrzebne do odbudowy powstałych zniszczeń. W związku z tym brakuje nie tylko paliwa - tak potrzebnego teraz, zimą, ale również żywności. Palestyńczycy nie mają też jakiejkolwiek możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Z drugiej strony właśnie na Zachodnim Brzegu jest polityka osadnictwa, konfiskaty ziem palestyńskich. Opinia publiczna w Polsce zna ten mur, który został wybudowany, i to na naszych ziemiach, palestyńskich. A główny problem w arabskiej, wschodniej, okupowanej Jerozolimie jest taki, że polityka Izraela dąży do wyrzucenia jej prawowitych mieszkańców - obywateli palestyńskich, z ich domów i otoczenia tej części arabskiej Jerozolimy kordonem osiedli dla osadników tak, żeby odciąć Jerozolimę od reszty ziem na Zachodnim Brzegu Jordanu. To jest właśnie obecna sytuacja Palestyńczyków na ziemiach okupowanych. Jako Palestyńczyk żyję w Izraelu, ponieważ zgodnie z prawem izraelskim, Palestyńczycy, którzy zostali w swoich domach po powstaniu państwa Izrael, są prawowitymi obywatelami Izraela. Jednak w praktyce mniejszość arabska w Izraelu na każdym szczeblu cierpi z powodu tej izraelskiej polityki. Mówiąc jednym zdaniem, polityka Izraela polega na stosowaniu polityki rasizmu wobec własnych obywateli palestyńskiego pochodzenia i prowadzeniu polityki apartheidu w stosunku do Palestyńczyków pod okupacją.
Padają zarzuty, że Palestyńczycy wysyłają swoje dzieci z kamieniami na uzbrojonych po zęby izraelskich policjantów i żołnierzy.
- Kiedyś, na początku lat 70., premier Izraela Golda Meir zadała takie retoryczne pytanie: "Gdzie jest naród palestyński? Nie ma takiego narodu". Powiedziała też, iż ma pretensje do Palestyńczyków o to, że zmuszają żołnierzy izraelskich do strzelania do siebie. To jest właśnie taka próba wywyższania się nad ofiarą. Jedyną winą ofiary jest to, że ona nie żyje.
Dzieci palestyńskie z powodu tej właśnie okupacji nie mają podstawowych praw. To jest problem, że są ofiarą okupacji. Niedawno była pierwsza rocznica zakończenia agresji przeciwko Gazie. Izrael mówił wtedy, że ten atak był uzasadniony walką z terroryzmem. Ale ta wojna zakończyła się tym, że 1400 Palestyńczyków zginęło. Ponad 80 proc. ofiar stanowili cywile, nie żołnierze. Ponadto wśród tej liczby ofiar było około 400 dzieci. Czy to dziecko stanowi zagrożenie dla pokoju? Zagrożeniem były samoloty bombardujące tych ludzi. Nawet wtedy, kiedy dziecko rzuca kamieniem, a żołnierz strzela do niego z żywej amunicji, to oni też chcą to wykorzystać. To jest ten paradoks. Wszyscy Ci, którzy zadają sobie takie - prawdziwe oczywiście i troskliwe - pytania, powinni przyjechać do Palestyny i pożyć ze 2-3 dni w jednym z obozów znajdujących się na terenach okupowanych. Wtedy zobaczyliby, co to jest za życie, i znaleźli tam wszystkie odpowiedzi na te pytania. Trzeba pamiętać, że Izrael jest okupantem i posiada nieograniczoną siłę, także w dziedzinie ekonomii. Wiemy jak ma wyglądać rozwiązanie - dwa państwa. Wstępem do tego rozwiązania jest porozumienie pokojowe. Jednak klucz do tych drzwi jest w rękach Izraela, bo to on jest okupantem.
W czym upatruje Pan szansy na przezwyciężenie konfliktu, z czego rządy obu państw, i palestyńskiego, i izraelskiego, są w stanie zrezygnować w imię pokoju?
- Rząd izraelski ma w ręku większość możliwości do rozwiązania obecnego konfliktu, bo to w końcu Izrael okupuje ziemie palestyńskie. Palestyńczycy mogą poczynić pewne ustępstwa, ale to dotyczy ich tragicznej sytuacji. Izrael musi porzucić raz na zawsze tę mentalność stosowania siły i dominacji. Musi także dojść do przekonania, że nie można zapewnić sobie bezpieczeństwa, ignorując bezpieczeństwo sąsiada, innego narodu. Jedyne rozwiązanie to utworzenie niezależnego i niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą we wschodniej Jerozolimie, obok państwa Izrael. Rząd izraelski nadal jest więźniem mitu Wielkiego Izraela. Dlatego potrzebny jest duży nacisk i wysiłki opinii publicznej i społeczności międzynarodowej, żeby zmusić Izrael do przystosowania się do wymogów i potrzeb tego rozwiązania. My domagamy się tylko realizacji postanowień prawa międzynarodowego i porozumień obustronnych między Izraelem i Palestyną. Bo Izrael cieszy się bardzo dobrymi relacjami z całym światem, w czasie gdy w stosunku do Palestyńczyków stosuje właśnie taką politykę.
Nic nie wskazuje na to, by Izrael zgodził się na podział Jerozolimy na dwie odrębne stolice...
- Jerozolima może być stolicą dwóch państw, miastem otwartym dla wszystkich. Można sprawić, żeby wszyscy mieli wolność praktyk religijnych i poruszania się w obrębie całej Jerozolimy, zjednoczonej Jerozolimy. Ale w rozumieniu suwerenności stolicą niepodległego państwa palestyńskiego musi być wschodnia Jerozolima, a stolicą Izraela - zachodnia. Czy w Rzymie ktoś odczuwa, że Watykan ma suwerenną zwierzchność nad cząstką Rzymu? W warunkach pokoju nie ma to znaczenia. To nie jest problem. W warunkach pokoju jest to element jednoczący. To jest podział suwerenności i symboli - bo Jerozolima jest symbolem.
Dla Izraela Jerozolima jest właśnie takim symbolem, jej podział nie będzie dla tego państwa "satysfakcjonujący".
- Rozmawiamy teraz o zasadach pokoju. Nie wiemy, czy to satysfakcjonuje wszystkich Palestyńczyków, ale mówimy o pokoju między dwoma narodami. Jeśli Izrael zgodzi się na to, to nie będzie jego łaska, tylko realizacja postanowień prawa międzynarodowego, żeby wycofać się z okupowanej części Jerozolimy. Tylko tyle. To tak, jakbym ja teraz zabrał pani notes i jeśli zażąda pani jego zwrotu, to ja nie zrobię żadnej łaski, jeżeli go pani oddam. To jest pani prawo.
Jak żyją Palestyńczycy za murem, na Zachodnim Brzegu.
- Myśleliśmy, że epoki murów zakończyły się wraz z upadkiem muru berlińskiego. Pokój w samej swojej istocie oznacza współżycie, a nie separację kogoś. Oczywiście, jeśli chodzi o zasady, to każde państwo ma prawo robić na swoim terytorium to, co chce, i np. zbudować mur - jeśli jest taka chęć. Ale tylko na własnym. Tymczasem Izrael nie zbudował tego muru na granicy między Izraelem a Palestyną, tylko właśnie na terenach okupowanych, zabierając część tych ziem. Granica ma taki zygzakowaty przebieg pod pretekstem zapewnienia Izraelowi bezpieczeństwa. Długość granicy między Izraelem a Palestyną okupowaną wynosi mniej więcej 300 kilometrów, ale długość muru ma 720 km, co wynika właśnie z tego przebiegu. Dlatego skutki tego muru są tragiczne dla Palestyńczyków, bo czasami oddziela on od siebie rodziny, sąsiada od sąsiada, rolnika od swojego pola, uczniów od szkół itp. To są częste sytuacje, ponieważ część ziem palestyńskich została włączona przez ten mur do Izraela. To trzeba zobaczyć na własne oczy, gdyż same słowa nie wystarczą na opisanie tego, na oddanie całej sytuacji tych ludzi. Jeśli Izrael chce separacji, chce oddzielić się od Palestyńczyków - to proszę bardzo, ale niech to robi na granicy, a nie naszym kosztem. Obecny przebieg muru, który dosłownie "zżera" ziemie palestyńskie, jest karygodny.
Na początku Izrael mówił, że ten mur ma na celu zapewnić bezpieczeństwo. Ale teraz już - w negocjacjach z Palestyńczykami - mówią o tym murze jako o stałej granicy.
W ostatnim czasie na jaw wyszła afera związana z nielegalnym pobieraniem przez izraelskich lekarzy organów Palestyńczyków do przeszczepów. Jak Pan ocenia skalę tego problemu. Izrael twierdzi, że zaprzestał już tego typu procederu.
- Pojawiają się tutaj dwie kwestie. Pierwsza dotyczy pewnej grupy Palestyńczyków zabitych przez żołnierzy izraelskich, których ciała zostają zabierane przez wojska izraelskie i chowane w samym Izraelu, a rodziny zmarłych nic nie wiedzą o miejscu ich pochówku. Znamy cztery cmentarze na terenie Izraela, gdzie są pochowani Palestyńczycy. Na grobach są tylko numery. Dlatego cmentarze te nazywają się "cmentarzami cyfr". Oczywiście w izraelskich archiwach wojskowych jest zapisane, co każdy numer oznacza, ale jeżeli ktoś będzie na cmentarzu, to będzie widział tylko same numery. Izrael nie pozwala na oddanie rodzinom ciał zabitych. Powstaje więc pytanie, po co przetrzymują - jako zakładników - zwłoki zabitych Palestyńczyków? To nie jest przecież jakaś kara dla nieżyjących, ale dla ich krewnych. Dla rodziny nie ma bowiem większej kary jak ta, że jej członek zostaje zabity i nie jest znane miejsce jego pochówku. Dlatego nasuwa się pytanie, co takiego Izraelczycy robili z tymi zwłokami? Dopóki Izrael nie wyjaśni, dlaczego przetrzymuje ciała około 500 zabitych Palestyńczyków, każda wątpliwość będzie uzasadniona. Druga z kolei kwestia to ta, o której pani mówiła, czyli przyznanie się izraelskiego instytutu medycyny sądowej do nielegalnego pobierania organów. To są już oficjalne informacje i przyznanie się do wykorzystywania zwłok poległych Palestyńczyków. Są także relacje samych rodzin palestyńskich, którzy mówią, że nie mogli otworzyć trumny, by sprawdzić, czy to faktycznie jest ich krewny. Ale instytut medycyny sądowej oficjalnie się do tego przyznaje. Dwa lata temu jego dyrektor miał postawione jakieś zarzuty, jednak nie wiadomo, czego one dokładnie dotyczyły. Wtedy właśnie Izraelczycy zamknęli sprawę. Teraz już wiemy, że ten człowiek ma jakieś informacje, których rząd izraelski się obawia.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-02-01

Autor: jc