Chcę oddać hołd Ojczyźnie

Treść
Z Janem Milunem, jednym z największych krzewicieli kultury polskiej w USA, o jego nowym koncercie poświęconym pamięci Ojca Świętego Jana Pawła II na Jasnej Górze w 325. rocznicę odsieczy wiedeńskiej rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Do 12 września 2008 roku pozostało jeszcze dużo czasu, jednak przygotowania do koncertu już się rozpoczęły...
- Tak. Chciałbym, żeby zostały one przeprowadzone bardzo sprawnie. 12 września - w święto Błogosławionego Imienia Maryi - na wałach jasnogórskich odbędzie się wielki koncert, w którym chcę złożyć hołd Ojczyźnie. 12 września 1683 roku król Jan III Sobieski pobił Turków pod Wiedniem i dzień ten Papież Innocenty XI ustanowił świętem kościelnym. Chciałbym w tym jubileuszowym koncercie wykazać, że pamiętamy ten dzień, nie tylko my, Polacy w Polsce, ale także za granicą.
Z ilu części będzie się on składał?
- Z dwóch. Pierwsza część to będzie muzyka chóralna z "Gaude Mater Polonia" (Ciesz się, Matko Polsko) z Orkiestrą Reprezentacyjną Wojska Polskiego. Wystąpią wtedy także m.in. orkiestra i chór z Wilna, z Litwy, Chicago, Czech, jedenaście chórów z Polski, w sumie około 1300 osób. Druga część to będzie orkiestra symfoniczna. Wśród szeregu utworów, jakie wówczas wykonamy, znajdzie się też utwór świeżo zamówiony do tekstu Wespazjana Kochowskiego (1633-1700). Z jego trzech psalmów: 23, 24 i 25, stworzymy jeden. Odczytany zostanie on przez aktora, który musi dysponować potężnym basem, będzie bowiem reprezentował tutaj króla. Oczywiście będzie też bardzo wielu chórzystów. Na koniec, kiedy zagramy muzykę Haendla, zapłonie około 50 tysięcy świec, może pojawią się także fajerwerki. Przed godz. 21.00 połączymy się z Jasną Górą. Ponieważ obraz Matki Bożej Częstochowskiej będzie znajdował się na zewnątrz, na jasnogórskich wałach, tam chcemy zrobić Apel Jasnogórski.
Jakie dokładnie utwory usłyszymy podczas koncertu?
- Zabrzmią wówczas utwory, takie jak: "Victoria" i "Marsz Sobieskiego" Wojciecha Kilara, "Epitafium Katyńskie" Andrzeja Panufnika - 8-minutowy utwór, który będzie po raz pierwszy wykonany w Polsce, "Litania Ostrobramska" Stanisława Moniuszki, "Requiem" Maurice'a Durufle'a, "Alleluja" Ronalda Thompsona, "Battle Hymn of the Republic" J.W. Howe'a, "Alleluja" z oratorium "Mesjasz" G.F. Haendla oraz nowe kompozycje Jarosława Gołembiowskiego z Chicago: "Rubus incombustus" i "Gloria" op. 95 do tekstu Wespazjana Kochowskiego, a także utwór wykonany z opery Pucciniego "Siostra Angelika". Będzie więc muzyka niemiecka, francuska, włoska, amerykańska i oczywiście polska. Pojawią się także utwory muzyczne do słów Jana Pawła II oraz wiele utworów patriotycznych.
Czy to prawda, że chce Pan zaprosić do udziału w uroczystościach reprezentacyjną gwardię wojsk tureckich?
- Tak. Poza Wojskiem Polskim pragnę, by przybyli na koncert przedstawiciele wojska tureckiego, którzy wykonaliby musztrę paradną. Chcemy zaprosić Turków, ponieważ choć przegrali wojnę z Sobieskim, pamiętali o naszym Narodzie jako bardzo wojowniczym. Wiadomo, że ta przegrana pod Wiedniem była dla Turków największa. Niezależnie od tego jednak uznali wielkość naszego kraju, potęgę wojska polskiego, wojowniczość i oddanie chrześcijaństwu. Poza tym Turcja nigdy nie uznała rozbiorów Polski. Dlatego chcę w ten sposób ją uhonorować.
Co według Pana dało Polsce i światu zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem?
- Zwycięstwo w bitwie pod Wiedniem, jednej z najważniejszych bitew w dziejach Europy Środkowej i Wschodniej, ocaliło Austrię i Rzeczpospolitą przed podbojem, a lud przed wzięciem w jasyr. Również dzięki niemu kultura chrześcijańska została ocalona przed islamem. W liście do Papieża Innocentego XI Jan III Sobieski w dzień po batalii napisał: "Venimus, vidimus et Deus vincit" (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył). To było wielkie zwycięstwo Polaków. Dziejopisarz turecki Silahdar Mehmed Aga z Fyndykły pisał w swych kronikach, że "była to największa porażka państwa osmańskiego". Nawet niezbyt przychylny Rzeczypospolitej naoczny świadek wydarzeń Jan Jerzy Anhelt odnotował, że "król Polski dowodził jako wódz naczelny i był wszędzie tam, gdzie był największy ogień". Triumf pod Wiedniem przyniósł Polakom ogromną sławę wśród narodów Europy.
Co jeszcze czeka nas 12 września 2008 roku na Jasnej Górze?
- Chcemy zorganizować pielgrzymkę szlakiem króla Jana III Sobieskiego. Jedna wyruszy z Krakowa poprzez Górę Świętej Anny na Jasną Górę, a druga z Międzylesia, koło granicy czeskiej, poprzez Trzebnicę, gdzie król Jan III Sobieski się modlił, i Wrocław do Opola. Pielgrzymi spotkają się w Opolu, gdzie przyjmie ich ksiądz arcybiskup Alfons Nossol. Zależy nam, by na Jasną Górę dostarczony został oryginalny obraz Matki Bożej Sobieskiej, jeśli się nam to nie uda, przyniesiemy kopię. W tym czasie, kiedy ten obraz będzie wprowadzany na Jasną Górę, oryginalny obraz Matki Bożej Jasnogórskiej będzie wystawiony na zewnątrz, bodaj po raz drugi w historii. W ten sposób dwie Madonny spotkają się u wrót jasnogórskich. Gdy obraz Matki Bożej Sobieskiej pojawi się na Jasnej Górze, odegrany zostanie marsz Sobieskiego. Chcemy przypomnieć, że król modlił się na Jasnej Górze przed bojem.
I to wszystko zamknie się w jednym dniu?
- Tak. Początek uroczystości chcemy zacząć poranną Mszą Świętą, której ma przewodniczyć ksiądz arcybiskup, metropolita częstochowski, a zamknąć wieczornym Apelem Jasnogórskim.
W jaki sposób wyeksponowana zostanie tutaj postać króla Jana III Sobieskiego?
- Zostanie wykonany jego obraz. Chcemy bowiem, by jego postać była uwidoczniona w szczególny sposób.
Czy w USA znane jest zwycięstwo Sobieskiego pod Wiedniem?
- Nie, nie jest znane, dlatego chciałem teraz naświetlić tę sprawę. To znaczy Polonia oczywiście je zna, ale Amerykanie nie.
Jak wielu pielgrzymów i zaproszonych gości spodziewa się Pan na tym koncercie?
- Spodziewamy się na tej uroczystości kilkudziesięciu tysięcy uczestników. Ma przyjechać na nią m.in. pewien milioner z Chicago, pan Sawko, który w Chicago ufundował pomnik ks. kard. Wyszyńskiego, z Londynu przyjedzie żona Andrzeja Panufnika, prawdopodobnie przybędzie także gubernator z Illinois zakochany w Polsce.
W Bostonie jest Pan prezesem Towarzystwa Muzycznego im. Stanisława Moniuszki. Czym ono się zajmuje?
- Promocją polskiej muzyki klasycznej, ale od momentu, kiedy ks. kard. Karol Wojtyła został Papieżem, postanowiliśmy zająć się również upowszechnianiem idei i filozofii Jana Pawła II. Tym bardziej że miałem wielki zaszczyt poznania Ojca Świętego, czterokrotnie bowiem byłem w Rzymie. Wcześniej, w 1976 roku, jeszcze jako kardynał, przyszły Papież był na Kongresie Eucharystycznym w Filadelfii, skąd przyjechał do Bostonu.
Czy spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II zrodziły u Pana pomysł organizowania koncertów jemu poświęconych?
- Tak. Kiedy ks. kard. Karol Wojtyła przybył do nas do Bostonu, w tym momencie zrozumiałem, że przyczyni się on do tego, że Polacy będą w końcu wolni. Nie zapomnę Mszy Świętej i mojej z nim rozmowy. Powiedział mi wtedy: "Proszę pana, nic nie jest wieczne, także ten ustrój w Polsce. Jego dni są policzone i jeszcze będzie pan wracał...". Otrzymałem wówczas od niego duchowe wsparcie, jakąś dawkę magnetyzmu. Poczułem, że obcuję z wyjątkowym człowiekiem... Nabożeństwa organizowane przez niego gromadziły tłumy, poruszały serca i sumienia. Muszę powiedzieć, że Jan Paweł II oczarował mnie swoją obecnością wśród nas. W słowie i czynach pokazał wielką polską i chrześcijańską miłość. Papież był zawsze dla mnie największym Polakiem i największym autorytetem. Dziś szereg kompozytorów, nie tylko polskich, ale i amerykańskich, pisze do jego tekstów muzykę, która ma swoją premierę podczas naszych koncertów poświęconych Papieżowi.
Zorganizował Pan kilkaset wielkich koncertów, m.in. w USA, Kanadzie, na Wyspach Karaibskich i w Polsce, poświęconych Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, które cieszyły się ogromną popularnością. Ostatni z nich odbył się w maju tego roku w Wilnie. W czym tkwi sekret ich niezwykłej atmosfery?
- Zorganizowałem ponad dwieście pięćdziesiąt koncertów imienia Jana Pawła II na całym świecie. Co piątą rocznicę jego pontyfikatu uczciłem koncertem międzynarodowym. Za pomocą muzyki staramy się przekazywać naszą miłość i oddanie Janowi Pawłowi II. Choć nie ma go już na tym świecie, nie ustaję w rozsławianiu jego imienia, utrwalaniu przykładu jego życia i osobowości. Staram się, by moje programy były wartościowe, zapewniające słuchaczom nie tylko artystyczne, ale i duchowe przeżycia. Tak oceniony został również ten ostatni mój koncert w Wilnie, który został bardzo gorąco przyjęty. Odbywał się on w kościele Świętych Janów. Podczas niego po raz pierwszy zostało wykonanych dziewięć części Mszy Stanisława Moniuszki w wersji koncertowej, a także jego pierwsza część "Litanii Ostrobramskiej" - "Kyrie" - z solistami i orkiestrą kameralną. W repertuarze koncertu znalazły się też utwory fortepianowe Chopina. Wystąpiły chóry łączone z Wilna, akademicki chór litewski o wielkich tradycjach oraz chór z Akademii Medycznej w Gdańsku, który ma wspaniałą reputację.
Ten wileński koncert poświęcony pamięci Ojca Świętego Jana Pawła II był niezwykle podniosły...
- Tak. Jeszcze przed koncertem odbyła się uroczysta Msza Święta w kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej, podczas której polscy artyści wykonali wiele utworów związanych z Mszą Świętą. W programie koncertu znalazł się również szereg utworów z muzyki polskiej, barokowej, prawosławnej, utwory Haendla, w tym "Alleluja", którym zakończyliśmy koncert, z udziałem 500 śpiewaków, ze świecami. Wykonany został także utwór "Gaude Mater Polonia", który śpiewało kilkuset śpiewaków. Pragnę bowiem, by organizowane przeze mnie koncerty były jak najbardziej uroczyste, a przybyli na nie ludzie przeżywali ten dzień inaczej niż każdy inny. By te koncerty wiązały nas wszystkich wielką miłością do Ojca Świętego Jana Pawła II. Bardzo chcę, by taki był również ten wrześniowy koncert na Jasnej Górze.
Bardzo dziękuję Panu
za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-22
Autor: wa