Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chcą zlobbować posłów dla in vitro

Treść

Klinika Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku razem ze stowarzyszeniem "Nasz Bocian", które promuje i zachęca kobiety do in vitro, zapraszają do siebie wszystkich parlamentarzystów, by "mogli wyrobić sobie własne zdanie o sztucznym zapłodnieniu". Już w najbliższą sobotę drzwi otwarte dla posłów będzie miało dwanaście tego typu ośrodków w Polsce. - To nic innego jak lobbing - uważa Bolesław Piecha (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia i autor projektu ustawy zakazującej tworzenia nowych zarodków poza organizmem kobiety.

Podczas "zwiedzania" ośrodków parlamentarzyści będą mogli zobaczyć aparaturę, poznać procedury leczenia i porozmawiać z pacjentkami, jeżeli te wyrażą zgodę. Opinie wśród posłów są podzielone. Jak łatwo można się domyślić, chętnie na taką wycieczkę wybiorą się posłowie koalicji, w szczególności PO. - Już nawet sprawdziłem, do której kliniki mam najbliżej, do Poznania. Jeśli czas mi pozwoli, na pewno skorzystam z tego zaproszenia - mówi nam poseł Marek Cebula (PO). - Chciałbym się bliżej zapoznać z metodą in vitro, chciałbym dowiedzieć się, czy na dziś skala zapotrzebowania na tę metodę jest wzrastająca, ile proces takiego zapłodnienia trwa do momentu urodzenia się dziecka - dodaje.
W jego opinii, niezależnie od tego, jaka ostatecznie decyzja zostanie podjęta w Sejmie w kwestii prawnej in vitro, należy pamiętać, że większość posłów wszystkich ugrupowań ma blade pojęcie o procesie sztucznego zapłodnienia. - Dlatego uważam, że temat trzeba popchnąć. Sfera jest bardzo delikatna, dotyka wartości moralnych, dlatego trzeba coś na ten temat wiedzieć, aby rozmawiać i o tym decydować. Myślę, że jeśli jest to lobbing, to każdy poseł zorientuje się, z czym ma do czynienia. Ale z tematem posłowie powinni się zapoznać - uważa poseł Cebula.
Krytycznie do pomysłu odnoszą się posłowie Prawa i Sprawiedliwości. I jak się okazuje, do tej pory, na zaledwie kilka dni przed "drzwiami otwartymi", nie wszyscy zostali zaproszeni. - Nikt mnie nie zapraszał. Według mnie, to nic innego jak czysty lobbing. Mam wyrobione zdanie na temat in vitro [poseł jest lekarzem ginekologiem - red.] i oglądanie klinik go nie zmieni - podkreśla poseł Bolesław Piecha (PiS). Podobnego zdania jest poseł Artur Górski, który zaproszenie dostał i... od razu wyrzucił je do kosza. - Nie wybieram się, szkoda mi czasu. Należę do tych posłów, którzy nie muszą sobie wyrabiać opinii na ten temat, bo już takową mam wyrobioną. Moim zdaniem, kliniki dbają tylko i wyłącznie o swoją działalność, ocena moralna pomysłu zapraszania posłów jest wątpliwa - podkreśla Górski.
Według niego, środowiska, które zarabiają na procederze in vitro, w pewnym sensie czują się teraz zagrożone, boją się, że w Sejmie uda się całkowicie zablokować in vitro albo poważnie ograniczyć, co dla nich będzie dużym ciosem, także finansowym. - Dlatego lobbują. Z zaproszeń skorzystają na pewno zwolennicy in vitro, aby zamanifestować swe poglądy - podkreśla Górski.
Izabela Borańska-Chmielewska
"Nasz Dziennik" 2009-09-23

Autor: wa