Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Chcą odciąć prawdziwe korzenie

Treść

Z Tadeuszem Maciejkiańcem, prezesem Studenckiej Międzyuczelnianej Organizacji Kresowiaków (SMOK), rozmawia Marta Ziarnik Litwini, reklamując Uniwersytet Wileński, pomijają jego polskie korzenie? - Moim zdaniem, takie przedstawianie sprawy jest szkodliwe - przede wszystkim dla samej Litwy. Pamiętajmy, że aby coś zbudować, trzeba mieć ku temu podstawy. Sama nazwa "Uniwersytet Wileński" jest po to, żeby maksymalnie zapomnieć o polskich korzeniach. Zresztą nigdy wcześniej nie nazywał się on "wileńskim". Wcześniej był Uniwersytetem im. Stefana Batorego. Skąd bierze się taka chęć odcięcia od Polski? - Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Litwa tak już po prostu ma. W jej przypadku jest to chorobliwe unikanie wszystkiego, co polskie - pełne przeciwieństwo Polski. A przecież Polska np. w przypadku Wrocławia nie uważa, że niemieckie dziedzictwo jest jakoś szczególnie złe. Litwa też to powinna zrozumieć. Litwini są nie tyle młodym narodem, co państwem. Ich niepodległość jest stosunkowo świeża. Cały czas obawiają się więc jakiegoś zagrożenia, także ze strony Polski. Wydaje mi się nawet, że większe zagrożenie widzą ze strony Polski niż Rosji. Zdarzały się nawet takie wypowiedzi, że lepsza jest Rosja niż Polska. Litwini cały czas pamiętają Wilno. To znaczy uważają, że zostało ono "zaanektowane" przez Polskę bezprawnie. Nie pamiętają zaś, że historia nie jest jednoznaczna. Taka była przecież wola ówczesnych mieszkańców Wilna, i to trzeba podkreślić. Wśród studentów Uniwersytetu Wileńskiego jest dużo Polaków. Czy władze uczelni nie obawiają się, że może to być przez nich źle odbierane? - Zgadza się. Obawiam się jednak, że Litwa nie zamierza niczego zmienić w tym zakresie. Chyba że będzie starała się jeszcze bardziej odciąć od Polski - choć nie wiem, czy można bardziej. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-11-15

Autor: wa