Chaos w MEN
Treść
Z posłem Sławomirem Kłosowskim (PiS), wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, rozmawia Joanna Kozłowska
Minister edukacji Katarzyna Hall kieruje oświatą od ośmiu miesięcy. To dobry czy zły czas dla edukacji?
- Niestety, minister Hall nie potrafi ogarnąć całego systemu edukacji. Nie potrafi również sprawnie zarządzać podległymi jej jednostkami. Przez te osiem miesięcy mieliśmy wielokrotnie do czynienia z zawirowaniami świadczącymi o tym, że minister nie daje sobie rady z zarządzaniem resortem. Urzędowanie minister to ciągłe sianie niepokoju w środowisku nauczycielskim. Opieram się chociażby na przykładzie religii jako przedmiotu nadobowiązkowego na maturze, gdzie w jeden dzień minister zapowiadała, że nie będzie religii na maturze, drugiego dnia wiceminister Krystyna Szumilas podkreślała to jeszcze wyraźniej, a kolejnego dnia było odstąpienie od tego pomysłu. Do dziś sprawa zostaje nierozstrzygnięta. Podobnie działo się z wieloma innymi zapowiedziami.
Jak przebiega dotychczasowa współpraca między MEN a Sejmem?
- Minister Hall nie ma nic do powiedzenia posłom. Przypomnę chociażby sytuację, gdy w Sejmie toczyła się debata na temat polskiej edukacji. Minister Hall nie było wtedy w izbie, bo w tym samym czasie miała konferencję prasową na temat reformy programowej. To może świadczyć o tym, że minister lekceważy posłów lub też obawia się odpowiadać na pytania, albo po prostu nie ma wizji rozwoju edukacji.
Zastrzeżenia co do dialogu z ministerstwem mają również związki zawodowe...
- To jest dialog oparty na lekceważeniu strony związkowej. Nie można tu mówić o dialogu, tylko o dyktacie. Ministerstwo narzuca rozwiązania wprowadzające zamęt wśród nauczycieli w Polsce, jak np. zapowiedź podwyżek pensum nauczycielskiego i zabrania nauczycielom emerytur pomostowych. Zapowiedź zwiększenia pensum do 24 godzin, czyli ponad 30-procentowy wzrost czasu pracy nauczycieli przy podwyżce 10 proc., jest kpiną z nauczycieli. Widocznie minister uważa, że nauczyciele nie znają się na prostych rachunkach.
Sporo krytyki spadło na MEN z powodu błędów w arkuszach egzaminacyjnych. Może jednak akurat w tym przypadku ministerstwo jest zbyt surowo oceniane?
- MEN nie chce wziąć odpowiedzialności za błędy w arkuszach egzaminacyjnych i przy ich sprawdzaniu, a przecież nadzór nad Centralną Komisją Egzaminacyjną należy w pełni do ministra edukacji. Ministerstwo wbrew oczywistym faktom uprawia propagandę sukcesu. Tegoroczne egzaminy gimnazjalne i egzamin maturalny jeszcze nigdy w historii nie ogniskowały tylu błędów i niedociągnięć. Tymczasem w informacji MEN i CKE uderza poczucie dobrze wykonanej pracy.
Jak Pan ocenia projekty MEN wprowadzenia rewolucyjnych zmian w oświacie od 2009 roku?
- Minister Hall informuje o reformie, jednak brak jest konkretów, w jakim zakresie miałaby ta reforma nastąpić i co ona rzeczywiście miałaby wprowadzić. Na razie wiemy o chęci zmiany podstawy programowej. Jeśli do niej dojdzie, to wywoła ona spustoszenie w kształceniu ogólnym młodego pokolenia. Tym samym poziom zdawania matur w przyszłych latach będzie o wiele niższy niż obecne 79 procent. Wydaje mi się, że jest to celowe profilowanie idące w kierunku pozbawienia młodego pokolenia tych wartości, na podstawie których odbywało się wychowanie młodzieży w okresie międzywojennym, gdzie nauczanie opierało się na przedmiotach humanistycznych.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-07-02
Autor: ab