Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cenzura filmu "Alternatywy4"

Treść

Komedia obyczajowa o perypetiach mieszkańców bloku na warszawskim Ursynowie, zabarwiona zjadliwą ironią i kpiną z peerelowskiej rzeczywistości, posuniętą aż do surrealistycznej satyry - tymi słowami reklamuje na swojej stronie internetowej TVP serial "Alternatywy 4". Jednak czy peerelowska rzeczywistość jest już za nami? Mamy uzasadnione wątpliwości. Nie sposób zignorować różnic w dialogach "Alternatyw" rozpowszechnianych obecnie przez TVP na DVD, w porównaniu z tymi, które były wyemitowane na jej antenie już po roku 1989. Współtwórca scenariusza i dialogów w filmie - Maciej Rybiński, jest zaskoczony zachowaniem TVP. - Pierwszy raz o tym słyszę. Czuję się z lekka zszokowany - powiedział. Telewizja publiczna cenzurując film, niewątpliwie zafałszowuje obraz PRL-u.



W szóstym odcinku tego dosyć popularnego serialu dzielnicowy Parys (w tę rolę wcielił się sam reżyser Stanisław Bareja) przychodzi do gospodarza nowego bloku przy ulicy Alernatywy 4. Celem jego wizyty oprócz uzgodnienia kwestii podstawowych, o których najlepiej świadczy wypowiedź milicjnta: "Jak się będziemy rozumieć, będzie dobrze. Nie będziemy się rozumieć... Rozumiemy się?!", było przekazanie instrukcji na temat wywieszenia flag państwowych. Gospodarz domu Stanisław Anioł (Roman Wilhelmi) dowiaduje się od dzielnicowego o najważniejszym przykazie dotyczącym obchodzenia tego "robotniczego święta". Mianowicie nie tyle ważne było to, aby flagi były wywieszone na 1 maja, co to: "...żeby mi trzeciego to żadna nie wisiała. Rozumiemy się?" - co dokładnie wytłumaczył dzielnicowy. Taki dialog można było usłyszeć, ale we wcześniejszej wersji, nieocenzurowanej przez TVP. W najnowszym wydaniu zdanie Parysa kończy się: "...żeby mi potem zaraz zdjąć, żeby nie płowiały. Rozumiemy się?". Nastąpiło wyraźne złagodzenie przekazu dzielnicowego. Scena z Parysem była zaledwie krótkim epizodem, ale znakomicie oddawała sposób fałszowania historii w PRL. W wersji po ocenzurowaniu młody widz, który nie pamięta czasów PRL, zupełnie nie będzie rozumiał finezji tej scenki.

Z Mysiej na Woronicza
Druga najbardziej zauważalna zmiana w dialogach dotyczy odcinka ósmego. Chodzi o wyjaśnienia działacza partyjnego Jana Winnickiego (Janusz Gajos) składane sąsiadom, zdziwionym tym, że co innego mówi w telewizji, a co innego im. "Proszę pana, myśmy robili badania. Wie pan, co się okazało? Okazało się, że sześćdziesiąt procent ludzi nie rozumie 'Dziennika'. W związku z tym do tych ludzi trzeba mówić inaczej, trzeba mówić w ten sposób, żeby oni to zrozumieli. Trzeba pewne rzeczy, nie ukrywam tego, nawet zawoalować" - tłumaczył towarzysz Winnicki. W obecnej wersji "Alternatyw 4" po pytaniu Winnickiego: "Wie pan, co się okazało?", dalsze tłumaczenie towarzysza brzmi: "Okazało się, że nasza ludność rozumuje kontrowersyjnie. Na jednym akademiku od lat pisze 'Remont', a oni się tam ciągle pchają do środka. Trzeba pewne rzeczy podawać im no... odwrotnie". Wersję bez słowa "Dziennik" sprzedaje m.in.... "Dziennik". Czyżby obawa przed skojarzeniem?
W innych odcinkach zmianie uległo niby tylko jedno słowo gospodarza domu w rozmowie z żoną: "Program jest słuszny, ale z takimi ludźmi trudno go wykonać", a w obecnej wersji słowo "program" zastąpione jest określeniem "optyka". Na DVD nie obejrzymy również żartu, w którym występuje tak znamienne wówczas określenie "wspólnego wysiłku całego kolektywu".
Chociaż wydanie "Alternatywy 4" na DVD ma już około 2 lat, to jednak fakt, że jest to klasyczny serial opisujący czasy PRL, uprawnia do zadawania pytań nawet po tak długim czasie. Tuż po publikacji filmu na DVD miłośnicy "Alternatywy 4" nie kryli oburzenia zauważonymi przez siebie zmianami, co sygnalizowali na forach internetowych. Nie brakowało ocen tak ostrych jak: "DVD chamsko ocenzurowano, bezczelne oszustwo TVP". "Jako posiadacz kaset VHS kupiłem zestaw DVD wydany przez tę samą firmę, tj. TVP. Spodziwałem się, że dostanę to samo. Okazuje się, że nie. Pytanie: czy ta cenzura to pozostałość po PRL, czy to już nowa produkcja w dzisiejszych czasach?" - pytał na forum poświęconym filmowi "Alternatywy 4" miłośnik twórczości Stanisława Barei. Internauci zauważyli, że jeśli były wersje cenzorskie scen, to właśnie przy okazji publikacji na DVD była wyśmienita okazja na ujawnienie ich w formie dodatku, co byłoby swego rodzaju ciekawostką, która mogła jeszcze zwiększyć atrakcyjność wydania.
TVP tłumaczy, że różnice między wersją emitowaną na antenie telewizji a sprzedawaną na płytach DVD serialu "Alternatywy 4" są bardzo "nieznaczne". "W telewizji nadano wersję trochę krótszą, co było spowodowane przede wszystkim względami technicznymi" - wyjaśnia TVP. Jednak pytanie, czy zmianę słów np. dotyczących flag można tłumaczyć względami technicznymi, pozostało bez odpowiedzi.
- Pierwszy raz o tym słyszę. Czuję się z lekka zszokowany - tak zaregaował na pytanie o różnicach w dialogach współtwórca scenariusza Maciej Rybiński. - Jak na razie nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego tak jest, ale jeśli to prawda, to jest to potężny skandal - mówił Rybiński, nie mogąc do końca uwierzyć w przytaczane przykłady różnic. - Gdyby to się okazało prawdą, to jako twórca czułbym się zlekceważony kompletnie - dodał. Współtwórca dialogów tłumaczy, że już dawno nie oglądał filmu. - W wersji cenzorskiej wszystko, co dotyczyło Związku Sowieckiego, było powywalane, ale później duża część powróciła - przypomina.
Poszukując odpowiedzi na pytanie, czy TVP rozpowszechnia ocenzurowany film, można powiedzieć, że wersja "Alternatywy 4" dostępna na DVD jest pewnego rodaju hybrydą powstałą z subiektywnego połączenia wersji ocenzurowanej z nieocenzurowaną.
Grzegorz Lipka
"Nasz Dziennik" 2008-08-01

Autor: wa