Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Centrum Wypędzonych jednak z Eriką Steinbach

Treść

Minister stanu RFN ds. kultury i mediów Bernd Neumann (CDU) zapewnia, że już niedługo zapadnie decyzja o powstaniu w Berlinie placówki upamiętniającej i dokumentującej powojenne przymusowe wysiedlenia. Natomiast prezydent kraju Horst Kohler nie widzi powodu, aby wykluczyć Erikę Steinbach z tego projektu. Kanclerz Niemiec Angela Merkel, poza czynieniem przyjaznych gestów w stronę szefowej Związku Wypędzonych, nie wyraziła jeszcze swojego stanowiska w tej sprawie.



Najważniejsi niemieccy politycy zabrali głos w sprawie utworzenia w Berlinie placówki upamiętniającej powojenne wypędzenia. Projekt ten w umowie koalicyjnej nazwano "Sichtbare Zeichen" (Widoczny znak), natomiast Erika Steinbach w dalszym ciągu mówi o nim: Centrum przeciwko Wypędzeniom. Kanclerz Niemiec Angela Merkel cały czas milczy zarówno na temat kształtu placówki, jak i obecności w niej szefowej BdV.
- Pani Merkel milczy w sprawie udziału Eriki Steinbach w "Widocznym znaku", gdyż zbliżają się wybory - ocenił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. dr hab. Mariusz Muszyński, ekspert ds. stosunków polsko-niemieckich z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dodał, że Związek Wypędzonych jest sprawną i posiadającą znaczny elektorat grupą, mającą także silną obsadę w CDU. - Kanclerz milczy, gdyż z jednej strony nie chce zaogniać sytuacji, ale z drugiej nie wydaje się, by miała zrezygnować z udziału wypędzonych w tym projekcie. Wszystko wskazuje na to, iż będą oni w nim odgrywali znaczną rolę - skonstatował.

Centrum coraz bliżej
Bernd Neumann, niemiecki odpowiednik polskiego ministra kultury, w wywiadzie dla monachijskiego tygodnika "Focus", nie podając jeszcze istotnych konkretów, powiedział, że kształt centrum upamiętniającego powojenne przymusowe wysiedlenia, które w umowie koalicyjnej zostało zapisane jako projekt "Widoczny znak", zostanie już wkrótce ujawniony, ponieważ rząd na pewno zrealizuje zapis z umowy koalicyjnej mówiący o utworzeniu w stolicy Niemiec "Sichtbare Zeichen" (Widocznego znaku). Neumann zapewnił, że niemiecki projekt jest mocno zaawansowany i dobrze opracowany, ale zaznaczył, iż w żadnym wypadku jego treść nie będzie zmieniała historii. Niemiecki minister stanu widzi szansę na to, aby również Warszawę zainteresować tym projektem. Proponuje on, aby Polska podjęła współpracę lub chociaż zaczęła tolerować niemieckie plany (sic!!!). Według słów Neumanna, centrum "Sichtbare Zeichen" będzie miało formę fundacji podporządkowanej Niemieckiemu Muzeum Historii w Berlinie. Projekt jako ekspozycja zostanie umieszczony w Deutschlandhaus w centrum niemieckiej stolicy.
Erika Steinbach i niemiecka placówka dotycząca wypędzonych znalazła poparcie u samego prezydenta Niemiec Horsta Koehlera, który w wywiadzie dla znanego niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" przyznaje co prawda, że nie czuje się osobiście wypędzony, gdyż najpierw z domu jego rodziców wysiedlono Polaków, ale jednocześnie popiera budowę w Berlinie niemieckiego projektu "Widoczny znak". Prezydent Koehler uznał polskie żądania, aby w pracach nad projektem placówki upamiętnienia wysiedleń nie brała udziału przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach, za całkowicie nieuzasadnione.
- Polska strona z pewnością wykaże zrozumienie dla tego, aby o niemieckich kwestiach personalnych rozstrzygnęli sami Niemcy - powiedział Horst Koehler.
-"Widoczny znak" z pewnością będzie zadrażniał stosunki polsko-niemieckie, gdyż stanowi on kwestię oceny pewnych działań historycznych. A ocena polska i ocena niemiecka drugiej wojny światowej pozostają ze sobą w konflikcie i w tym kontekście projekt ten jest ewidentnie antypolski - ocenił prof. Muszyński. Dodał, że historię pisze polityka i jeżeli wiele tego rodzajów symboli politycznych po stronie niemieckiej zostanie podniesionych, to z pewnością wpłynie to na interpretację wydarzeń historycznych. - Zmierza to w kierunku przedefiniowania tożsamości niemieckiej w kontekście drugiej wojny światowej. Ma to doprowadzić do tego, iż nie będą już tylko agresorami, ale także ofiarami tej wojny - stwierdził ekspert.
Tymczasem w kwestii zaproponowanej przez Donalda Tuska propozycji budowy w Gdańsku muzeum II wojny światowej Koehler podkreślił, że nie istnieją żadne istotne sprzeczności między planowanym w Berlinie "Widocznym znakiem" i polską propozycją stworzenia w Gdańsku muzeum drugiej wojny światowej.
- Niemcy nie powinny blokować otwartej dyskusji na ten temat. Obydwie propozycje mogłyby stać się elementami europejskiej sieci - stwierdził Koehler.

Polska powinna walczyć o pamięć historyczną
- Poprzez "Widoczny znak" uzgodniony w umowie koalicyjnej CDU/CSU i SPD pani Erika Steinbach osiągnie swój cel zapisany w Centrum przeciwko Wypędzeniom - stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" berliński adwokat Stefan Hambura.
- Być może na początku będzie wchodziła do "Widocznego znaku" bocznym wejściem, co nie przeszkodzi, aby po pewnym czasie - gdy opór Polski zmaleje - witano ją przy głównym wejściu, dziękując za to, że to z jej inicjatywy powstało to centrum. Przy tej okazji chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że walka o zbiorową pamięć historyczną rozstrzygnie się w Berlinie. Niestety, brak tutaj działań strony polskiej - uważa Hambura i dodaje, że jeszcze jest czas na zażądanie przez Polskę, aby w samym centrum Berlina - obok pomnika Holokaustu - powstało Polskie Centrum pokazujące także martyrologię Narodu Polskiego podczas II wojny światowej. Jeżeli Polskie Centrum w Berlinie nie powstanie, to za chwilę będą znane tylko dwie grupy ofiar II wojny światowej: holokaustu i "wypędzeń". Ofiary holokaustu dostały już odszkodowania, "wypędzeni" Niemcy jeszcze ich nie otrzymali. A o tym, że Polacy byli mordowani oraz zaliczani do podludzi (Untermenschen) w czasie II wojny światowej, nikt nie będzie wiedział.

Brak zgody na Steinbach
Przez ostatnie kilkanaście tygodni trwa ostry spór pomiędzy socjaldemokratami a chadekami o rolę Eriki Steinbach we władzach tworzonego projektu "Widoczny znak", który ma upamiętnić "tragedię wysiedleń". Socjaldemokraci nie widzą miejsca w tym projekcie dla szefowej BdV, natomiast ona sama jest odmiennego zdania, a jej koledzy partyjni z unii CDU/CSU próbują ją nawet wcisnąć do jego władz. Wszyscy czekają na decydujący głos kanclerz w tej sprawie. Ta jednak jak dotąd milczy. Członkowie Związku Wypędzonych nie chcą nawet słyszeć o tym, że ich szefowa mogłaby być odsunięta od jakiegokolwiek projektu dotyczącego "wypędzonych". Zresztą od początku są przekonani, że uda się im przeforsować swoje plany, aby "Sichtbaren Zeichens" dość dokładnie przypominał ich projekt Centrum przeciwko Wypędzeniom.

Steinbach prze do celu
Erika Steinbach przy wydatnej pomocy swoich partyjnych kolegów z CDU i CSU, a także wyjątkowym zaangażowaniu szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa i prezydenta Niemiec Horsta Koehlera konsekwentnie i zdecydowanie realizuje swoje plany związane z upamiętnianiem niemieckich "wypędzonych". Najpierw zorganizowała kontrowersyjną wystawę "Wymuszone drogi", którą pokazuje w kolejnych niemieckich miastach.
Wystawa Steinbach jest bardzo ostro krytykowana (między innymi w Polsce i Czechach) ze względu na swoje fałszywe przesłanie, ponieważ w wyniku pokazywania wielu eksponatów w fałszywym historycznym tle następuje relatywizacja niemieckich zbrodni, chociażby poprzez zrównanie krzywd niemieckich wysiedlonych z krzywdami milionów Polaków, jakich doznawali z rąk niemieckich oprawców podczas II wojny światowej.
Teraz dąży do zbudowania Centrum przeciwko Wypędzeniom, które, czego nie ukrywa sama Steinbach, będzie przede wszystkim dotyczyć niemieckich wypędzonych.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2007-12-31

Autor: wa