Centrum dowodzenia bez dowódcy
Treść
To kolejny biurokratyczny twór - tak eksperci określają powołanie w Brukseli nowego centrum dowodzenia operacjami wojskowymi. Ma ono ruszyć już w styczniu.
Centrum ma koordynować misje wojskowe Unii Europejskiej w Rogu Afryki. Jego rola będzie jednak ograniczona, bo zamiast dowodzić, wesprze ono jedynie unijną komórkę odpowiedzialną za planowanie i dowodzenie operacjami cywilnymi UE (tzw. CPCC). Centrum będzie koordynować aspekty wojskowe operacji, które UE prowadzi w rejonie Półwyspu Somalijskiego, czyli: antypiracką operację morską u wybrzeży Somalii (Atalanta), misję szkoleniową w Ugandzie (EUTM) oraz nową operację szkoleniową w Rogu Afryki (RMCB). Dwie pierwsze operacje są wojskowe. Ostatnia, która dopiero ma powstać, będzie misją cywilną, ale z udziałem instruktorów wojskowych. Jej celem będzie wyszkolenie straży przybrzeżnej i policji morskiej państw sąsiadujących z Somalią, aby kraje te były w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwo na morzu i stawić czoło somalijskim piratom.
Personel centrum ma liczyć jedynie 10-12 osób, czyli o wiele mniej niż wymaga tego prawdziwe dowództwo operacji. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie nim dowodził. Jak przypomina Polska Agencja Prasowa, niektóre z państw, w tym Francja, chciałyby, żeby była to osoba mianowana przez kraje członkowskie; inne, jak Polska, wolą powierzyć nadzór nad operacją osobie z Brukseli. Nie wiadomo nawet, jaki ma być dokładny status centrum: czy ma ono podlegać, jak pozostałe centra dowodzenia Unii Europejskiej komitetowi wojskowemu UE, czy też być nadzorowane przez sztab UE podlegający szefowej unijnej dyplomacji. Dotychczas dowodzenie operacjami wojskowymi należało do jednego z pięciu narodowych dowództw operacyjnych, które znajdują się w Wielkiej Brytanii, Francji, Grecji, we Włoszech i w Niemczech. Ich powołanie jest konieczne do zaplanowania każdej operacji wojskowej UE, a to z kolei wymaga każdorazowo oddzielnej decyzji i kompletowania personelu do jego obsługi.
- Skoro UE chce prowadzić wspólną politykę bezpieczeństwa i obrony, to musi mieć do tego narzędzia. Do tej pory Unia Europejska nie miała systemu dowodzenia. Niby sztab wojskowy UE jest, ale system dowodzenia był NATO-wski. Jeżeli UE chce istnieć w przyszłości wojskowo, to musi mieć nie tylko siły, lecz także organy dowodzenia. Tych sił też nie ma zanadto, bo obecnie funkcjonują w sumie tylko trzy grupy bojowe - ocenia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" wysoki rangą oficer. Wszystko jednak - zaznacza - powinno się robić z głową, a więc nowe centrum powinno koordynować konkretne zadania, nie tylko planować.
- Jest to bardziej ciało doradczo-polityczne niż takie, które by skutecznie coś w praktyce realizowało i naprawdę koordynowało. Nie wiem dokładnie, które państwo jest najbardziej zainteresowane jego powstaniem. Myślę, że Francja, która wykorzystuje struktury międzynarodowe, żeby umiędzynarodowić to, co realizuje głównie w oparciu o własne interesy. Niestety, jest to kolejny twór biurokratyczny, który de facto niczego nie będzie koordynował - podkreśla gen. Roman Polko. Były dowódca jednostki specjalnej GROM przypomina, że prezydent Lech Kaczyński promował wizję, która nie była ideą NATO-bis, lecz projektem stworzenia odpowiednich sił reagowania. Po jego śmierci nie kontynuowano rozwijania tej ścieżki. - A szkoda. Myślę, że idea, którą prezydent Kaczyński promował, nie była ideą konkurencji dla NATO. On chciał, by Europa była w stanie prowadzić samodzielnie jakąkolwiek misję - dodaje Polko.
Według unijnych dyplomatów, centrum dowodzenia operacjami wojskowymi, choć nie jest stałym dowództwem operacji wojskowych, o które zabiegały Polska, Francja i Niemcy, to jego powołanie, nawet w ograniczonej formie, zmniejszy koszty prowadzenia operacji. - Żadnych kosztów nie zmniejszy, lecz zwiększy koszty biurokracji. Struktura, której nie można przypisać konkretnej odpowiedzialności, konkretnej kompetencji, będzie tylko generowała koszty. Taka struktura koordynacyjno-doradcza nie ma żadnego przełożenia na rzeczywiste skuteczne działanie - kwituje gen. Roman Polko.
Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik Środa, 4 stycznia 2012, Nr 3 (4238)
Autor: jc