Cena z kapelusza
Treść
Wycena przygotowywanego do prywatyzacji Banku Śląskiego (BSK) odbyła się zgodnie z prawem, a wybór biura maklerskiego Banku Śląskiego do obsługi sprzedaży akcji tego banku był jak najbardziej trafny - twierdzili wczoraj kolejni świadkowie wezwani przed bankową komisję śledczą w celu wyjaśnienia okoliczności prywatyzacji BSK. Jutro śledczy chcieliby natomiast przesłuchać Hannę Gronkiewicz-Waltz, która ponownie odmówiła stawienia się przed komisją.
Jako pierwszy zeznawał Jerzy Osiatyński, w latach 1992-1993 minister finansów w rządzie Hanny Suchockiej, był odpowiedzialny m.in. za przygotowanie i kontrolowanie prywatyzacji banku. Po nim zeznawał Sławomir Sikora, były dyrektor departamentu bankowości i instytucji finansowych w Ministerstwie Finansów odpowiadający za prywatyzację BSK. Jako trzeci na pytania śledczych odpowiadał Stefan Kawalec, były wiceminister finansów odpowiedzialny za prywatyzację banków.
Cała trójka zaprzeczała, że przy prywatyzacji BSK dochodziło do jakichś poważnych nieprawidłowości. - Metoda wyceny Banku Śląskiego była poprawna i została przeprowadzona zgodnie z obowiązującymi przepisami - zeznał Osiatyński. Jak przypomniał, analizy te wskazywały, że jedna akcja BSK powinna kosztować 250 tys. starych złotych, a szef resortu finansów ustalił nową cenę akcji na 500 tys. starych złotych. Nikt nie był jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego cena została ustalona akurat na takim poziomie. Zdaniem ówczesnego prezesa BSK Mariana Rajczyka, którego komisja przesłuchiwała w maju, ówczesny minister finansów Marek Borowski ustalił tę cenę "z kapelusza". Pytany o to Osiatyński, który też doradzał Borowskiemu, na pytanie nie odpowiedział, stwierdzając, że "przed komisją występuje w charakterze świadka, a nie eksperta". Odpowiedzi na pytanie nie udzielił również Sikora, stwierdzając, że minister finansów podjął decyzję w tej sprawie "zgodnie ze swoimi kompetencjami". Nie odpowiedział jednak na pytanie, z czego wynikała taka a nie inna cena. Jak jednak przyznał, na jednym ze spotkań, podczas których poruszano kwestię ceny za akcję BSK, ówczesny prezes warszawskiej giełdy Wiesław Rozłucki miał proponować ustalenie jej na wyższym poziomie (600 tys.), niż chciał Borowski. Dla Skarbu Państwa mogłoby to oznaczać o 20 proc. większe wpływy ze sprzedaży. Również według Kawalca, cena była ustalona prawidłowo. - Nie sądzę, żeby można było wówczas w sposób odpowiedzialny ustalić cenę na poziomie istotnie wyższym - mówił były wiceminister finansów.
A przypomnijmy, że na pierwszym notowaniu giełdowym inwestorzy kupowali akcje BSK za cenę 13,5-krotnie wyższą od tej, po której akcje banku sprzedawał trzy miesiące wcześniej Borowski. Pytanie w tej sprawie zapewne zostanie zadane samemu Borowskiemu zaproszonemu przez komisję na dzisiaj.
Gronkiewicz-Waltz odmawia
W piątek śledczy chcieliby przesłuchać Hannę Gronkiewicz-Waltz. Była prezes NBP ponownie jednak odmówiła stawienia się przed komisją, stwierdzając w piśmie, że "jest byłym prezesem NBP, a komisja nie ma możliwości kontroli NBP". Jak poinformował przewodniczący komisji Adam Hofman (PiS), komisja nie ma zamiaru kontrolować działalności NBP, a ponadto istnieją ekspertyzy stwierdzające, że sprawowanie w przeszłości funkcji prezesa NBP nie powoduje, że taka osoba nie może być już nigdy przesłuchiwana przez żadną sejmową komisję śledczą. Komisja może wystąpić do sądu okręgowego z wnioskiem o ukaranie osoby, która nie stawiła się przed śledczymi, karą do 3 tys. złotych.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-06-21
Autor: wa
Tagi: komisja bankowa