Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Celnicy, gangsterzy i politycy

Treść

Pod koniec marca śledczy z Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej w Szczecinie skierują do sądu pierwsze akty oskarżenia wobec osób z tzw. układu wrocławskiego. Zasięg i rozmiary działania tej zorganizowanej grupy przestępczej - zdaniem Christophera Świerka, który do października 2007 roku prowadził to śledztwo - z uwagi na powiązania wysokich rangą urzędników administracji państwowej, polityków i funkcjonariuszy straży granicznej przewyższają obszar działania słynnej mafii paliwowej. Jest to też jeden z powodów, dla których Prokuratura Apelacyjna w Szczecinie przekazała sprawę do dalszego prowadzenia przez Biuro ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Na ławie oskarżonych mają zasiąść m.in. dolnośląscy celnicy oraz pracownicy wrocławskich instytucji celnych. Stało się to możliwe dzięki zeznaniom jednego ze skruszonych gangsterów, gdy śledczy wpadli na trop powiązań "układu wrocławskiego" z lokalnymi politykami. Jak się dowiedzieliśmy, prowadzący śledztwo obecnie analizują zeznania i zgromadzone materiały, które wskazywać mogą na udział w sprawie Władysława Frasyniuka, polityka Partii Demokratycznej - demokraci.pl.



- Pod koniec marca, najpóźniej na początku kwietnia prokuratura skieruje do sądu akt oskarżenia w sprawie kilku wątków, jakie pojawiły się w śledztwie. Nie zamyka to oczywiście dochodzenia, prowadzone są dalsze czynności, które objęte są tajemnicą śledztwa - mówi prokurator Renata Pietrzak, naczelnik Wydziału IX Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej oddział w Szczecinie.
Akty oskarżenia obejmą - jak ustaliliśmy - w pierwszej kolejności przede wszystkim dolnośląskich celników i pracowników wrocławskich urzędów celnych, którzy za łapówki wpuszczali do Polski transporty poza ewidencją, w tym tiry z nienałożonym cłem na towar. W jednym przypadku zarzuty również dotyczą włamania do centralnego rejestru takich transportów i wykasowania z ewidencji danych o wjeździe do Polski kilku tirów z towarem należących do znanego podwrocławskiego przedsiębiorcy. Za życzliwość na granicy celnicy otrzymywali łapówki - średnia stawka miała wynosić cztery tysiące USD. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że celnicy, którzy dotąd usłyszeli zarzuty, przyjęli od spedytorów i właścicieli firm transportowych łącznie około 200 tysięcy złotych.
- To niepełna kwota, postępowanie się toczy, a w jego trakcie pojawiają się kolejne nazwiska osób, które mogą być w proceder zamieszane - mówi jeden z naszych informatorów.
W październiku 2007 roku, kiedy postępowanie w tej sprawie z rąk szczecińskiej apelacji przejmowało Biuro ds. Przestępczości Zorganizowanej, dziewięć osób miało już postawione zarzuty. Teraz ta liczba wzrosła, a prokuratura zastrzega, że w kręgu podejrzeń mogą znaleźć się kolejne osoby, ponieważ śledztwo jest rozwojowe. - W sprawie występuje aktualnie 13 podejrzanych, wobec 2 stosowane jest tymczasowe aresztowanie, wobec pozostałych aktualnie stosowane się środki zapobiegawcze o charakterze nieizolacyjnym - poinformowała nas prokurator Renata Pietrzak. Funkcjonariusze celni występujący w sprawie w charakterze podejrzanych byli tymczasowo aresztowani, w sierpniu i grudniu 2007 roku prokurator podjął wobec nich decyzję o zmianie tymczasowego aresztowania na poręczenia majątkowe w wysokości od 20 tys. zł do 50 tys. zł i zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu.
Przed kilkunastoma dniami informatorzy "Naszego Dziennika" związani z dolnośląskimi instytucjami celnymi przekazali nam niepokojącą informację, według której prominentni urzędnicy tych instytucji mający postawione prokuratorskie zarzuty wrócili do pracy w urzędach. A to mogłoby stworzyć im możliwość tzw. mataczenia. Szczecińscy śledczy zapewniają, że taka sytuacja nie ma jednak miejsca. - Z informacji posiadanych przez prokuraturę wynika, iż osoby te nie wróciły do pracy w urzędach celnych, gdyż zostały zwolnione ze służby - uspokaja prokurator Renata Pietrzak.

W "układzie wrocławskim" byli politycy?
Postępowanie w sprawie "układu wrocławskiego" wszczęto w lipcu 2006 roku po publikacji "Naszego Dziennika", w której ujawniliśmy informacje o doniesieniu złożonym w prokuraturze przez dolnośląskiego przedsiębiorcę Jerzego Woźniaka. Prowadzi on na Dolnym Śląsku własną firmę spedycyjną. Woźniak, zawiadamiając śledczych o przestępstwie korupcyjnym na wielką skalę, w trakcie blisko ośmiogodzinnych zeznań miał zarzucić Władysławowi Frasyniukowi pośrednictwo w zapewnieniu "życzliwości" celników. W prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu Woźniak ściśle współpracuje z prokuraturą i Centralnym Biurem Śledczym. To właśnie dzięki jego zeznaniom i dostarczonym przez przedsiębiorcę dokumentom udało się wpaść na trop działających w gangu osób spoza terenu Wrocławia. - Wyjaśnienia Jerzego W. są przedmiotem analizy kryminalnej, podlegają szczegółowej weryfikacji, zaś ich treść stanowi tajemnicę śledztwa - ucina prokurator Renata Pietrzak.
Jerzy Woźniak jest jedną z osób, która usłyszała zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. To bowiem za pośrednictwem jego firmy Jurex do Polski wjechało co najmniej kilkanaście transportów z nieoclonym towarem. Pikanterii sprawie dodaje jednak fakt, że do 2005 roku, a więc w okresie wzmożonej działalności przemytniczej, prezesem Jurexu była żona Jerzego Woźniaka i zarazem córka Frasyniuka - Dominika. Prokuratura, do której zwróciliśmy się z pytaniami w tej sprawie, potwierdza zainteresowanie śledczych jej osobą. - Z osób wskazanych w zapytaniu przesłuchano w toku śledztwa Dominikę F. - informuje naczelnik IX Wydziału BPZ Prokuratury Krajowej. Prokuratura nie chce jednak ujawniać, jakie dalsze czynności w tej sprawie zostaną wykonane, tłumacząc to tajemnicą śledztwa.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-03-12

Autor: wa