Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Celem miejsce w piątce

Treść

Dwanaście lat temu celem polskich koszykarek walczących w organizowanych w naszym kraju mistrzostwach Europy było miejsce w najlepszej czwórce, gwarantujące olimpijską kwalifikację. Zdobyły tytuł. Dziś, kilkadziesiąt godzin przez kolejnymi "polskimi" ME biało-czerwone koszykarki mają identyczne plany. Chcą uplasować się w piątce, czyli pozostać w grze o igrzyska. Przekonują, że to zadanie do wykonania.
W 1999 roku sukcesu nie spodziewał się nikt. No może poza trenerami Tomaszem Herktem i Andrzejem Nowakowskim oraz zawodniczkami, które poświęciły trzy lata na przygotowania do turnieju życia. Owym sukcesem miała być jednak przede wszystkim przepustka na igrzyska. W śmiałych marzeniach medal. O złotym nie myślał chyba nikt. Także kibice, także telewizyjni decydenci, którzy nawet nie zaplanowali transmisji z mistrzostw. Nasze reprezentantki zmagania rozpoczęły przeciętnie, w pewnym momencie nie były nawet pewne wyjścia z grupy. Kiedy jednak pokonały Włoszki 80:71, dostały skrzydeł. W ćwierćfinale wygrały z Chorwatkami aż 72:51, w półfinale sensacyjnie z Rosjankami 66:61, by w najważniejszym meczu, o złoto, pokonać Francuzki 59:56. W ten sposób osiągnęły największy sukces w historii polskiej koszykówki. Piękny i niespodziewany zarazem. Dziś, po dwunastu latach, następczynie śp. Małgorzaty Dydek i Krystyny Szymańskiej-Lary (wybranych do najlepszej piątki pamiętnego turnieju) przygotowują się do inauguracji czwartych w dziejach ME organizowanych nad Wisłą. Mają podobne plany jak ich starsze koleżanki. Także chciałyby zająć miejsce dające nadzieję na olimpijski występ. W 1999 r. lokata w czwórce zapewniała bezpośredni awans na igrzyska. Teraz miejsce od drugiego do piątego da prawo gry w turnieju kwalifikacyjnym. Do Londynu na pewno pojedzie tylko jedna drużyna. Najlepsza. Ta, która 3 lipca wywalczy mistrzowski tytuł.
Polki z pewnością czeka trudne zadanie. Nie mają w składzie tak wielkich indywidualności, jakimi były wspomniane Dydek i Lara, czy też Elżbieta Trześniewska, Sylwia Wlaźlak bądź Joanna Cupryś. Najlepsza obecnie nasza koszykarka - Agnieszka Bibrzycka, spodziewa się dziecka, kontuzje wyeliminowały Magdalenę Leciejewską i Darię Mieloszyńską. Lista nieobecnych jest zresztą dużo dłuższa. Trener Dariusz Maciejewski nie załamał jednak rąk i nie użalał się na przeciwności. Powołał grupę zawodniczek, z którymi pracował ciężko, dokonywał selekcji. W ciągu dwóch lat poprowadził narodowy zespół w 23 meczach towarzyskich. Bilans może nie nastraja optymistycznie, bo zwycięstwem zakończyło się tylko... pięć, ale nie wyniki były w nich najważniejsze. Chodziło o zgranie grupy i sprawdzenie jej na tle mocnych i klasowych rywalek, takich choćby jak reprezentacje Rosji i Czech oraz zespoły z WNBA. - Mistrzostwa Europy to długi i ciężki turniej, wymagający odpowiedniego przygotowania fizycznego i psychicznego. Natężenie spotkań jest ogromne, każde o czymś decyduje. Dlatego tak dużo czasu poświęciłyśmy na zbudowanie między sobą zaufania na boisku i poza nim, żebyśmy wiedziały i czuły, że możemy na sobie polegać. Samymi umiejętnościami można wygrać jeden mecz, na turnieju potrzebna jest "chemia" w zespole. Starałyśmy się pracować tak, by po mistrzostwach móc z czystym sumieniem powiedzieć sobie, że zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy, by osiągnąć cel - powiedziała Paulina Pawlak, rozgrywająca i jedna z liderek drużyny. Ten cel to miejsce w czołowej piątce. Realne, w zasięgu możliwości, o czym przekonuje Ewelina Kobryn, gwiazda reprezentacji. - Nie czujemy presji, raczej podekscytowanie faktem, że turniej odbędzie się w Polsce. Nikogo się nie boimy, także doskonałej Hiszpanii, która - moim zdaniem - będzie faworytem walki o złoto, obok Rosjanek, Czeszek i Francuzek - przyznała. Z Hiszpankami Polki spotkają się już w pierwszej fazie turnieju. Obie te reprezentacje, z Czarnogórą i Niemcami, walczyć będą w grupie C. Hiszpanki do boju poprowadzi José Ignacio Hernandez, na co dzień pracujący w Wiśle Can-Pack Kraków i mający pod opieką m.in. Kobryn i Pawlak. - Można zatem powiedzieć, że doskonale zna nas i całą ligę. Ale znowuż my też wiemy wiele na temat jego filozofii - zauważyła Pawlak. - Staramy się patrzeć realistycznie, ale gdybyśmy nie wierzyły, że stać nas na przynajmniej piąte miejsce, to nie powinnyśmy się w ogóle spotykać i trenować. Mamy też swoje małe cele: chcemy krok po kroku iść do przodu, wygrywać kolejne mecze, na nich właśnie skupiać całą swoją energię - dodała. Jutro, na inauguracji mistrzostw Biało-Czerwone zmierzą się z reprezentacją Czarnogóry, w niedzielę zagrają z Niemcami, a na koniec z Hiszpanią. - Liczę, że w każdym spotkaniu będziemy grać twardą zespołową defensywą. Liderką w ataku może być za każdym razem inna zawodniczka - powiedział Maciejewski. Awans do drugiej rundy wywalczą po trzy najlepsze drużyny z każdej grupy, tworząc dwie sześciozespołowe grupy E (A i B) i F (C i D).
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-06-17

Autor: jc