Cel numer jeden osiągnięty
Treść
Pokonując Bułgarię 3:1 (25:16, 17:25, 25:22, 25:17), polscy siatkarze już w sobotę zapewnili sobie awans do finałów przyszłorocznych mistrzostw świata w Japonii. Kilka godzin później - po wygranej 3:0 z Estonią - w ich ślady poszli reprezentanci Rosji. Nasi w stu procentach wypełnili więc zadanie, jakie postawił przed nimi argentyński trener Raul Lozano. Kwalifikacja do MŚ była celem numer jeden na rok 2005.
W piątek Polacy nieco nas przestraszyli. Co prawda bez większych problemów zwyciężyli Estonię 3:1, ale strata seta i ogólnie nie najlepsza gra wzbudziły mały niepokój. Było pewne, że muszą sporo poprawić, tym bardziej że następnego dnia czekał ich mecz z mocną Bułgarią (w piątek przegrała z Rosją 0:3) - który w powszechnej opinii miał zadecydować o awansie. Polacy rozpoczęli go dobrze, po kilku minutach prowadzili już 7:5. Rywale jednak szybko odrobili straty - zdobyli trzy punkty pod rząd - i na pierwszą przerwę techniczną schodzili w dobrych humorach. Nasi pokazali jednak, że była to tylko chwilowa słabość. Zwarli szeregi i już wkrótce znów prowadzili - 12:10, potem 16:13. Kiedy wygrywali 20:14, stało się jasne, że seta nie przegrają.
W tym momencie wydawało się, że może to być jednostronny i spokojny pojedynek. Biało-Czerwoni grali bowiem bardzo dobrze, skutecznie w obronie, bloku, świetnie zagrywali (dwa asy Mariusza Wlazłego), nie bali się ryzyka.
Kolejna odsłona wszystkich jednak zaskoczyła. Nasi zatracili gdzieś pewność siebie i swobodę, zaczęli popełniać proste błędy, często psuli zagrywki, a Bułgarzy skrzętnie to wykorzystali. Prowadzili od samego początku (5:2, 8:4), wygraną zapewnili sobie już przed drugą przerwą techniczną (16:8).
Trzeci set - dramatyczny. Raul Lozano długo tłumaczył coś swym podopiecznym, starał się ich zmobilizować i to przyniosło efekt. Świadomi stawki rywale również postawili wszystko na jedną kartę, stąd na parkiecie trwała emocjonująca, zażarta walka. Przez długie minuty obie drużyny grały "punkt za punkt, żadnej nie udało się uzyskać większej przewagi. Od stanu 18:18 dominowali jednak Polacy, dwa razy kapitalną "kiwką popisał się Paweł Zagumny, kompletnie zaskakując Bułgarów.
W czwartej partii przewaga Polaków była już wyraźna. Kapitalne serwisy Wlazłego (w całym meczu zdobył 16 - najwięcej - punktów, Sebastian Świderski - 11, a Arkadiusz Gołaś i Łukasz Kadziewicz po 8) pozwoliły naszym objąć prowadzenie 8:5, potem 12:5. Rywale sprawiali wrażenie znokautowanych. Nie byli już w stanie się podnieść, nasi triumfowali. Wygrali cały mecz i zapewnili sobie awans do mistrzostw świata.
Obok Polski i Rosji występu w Japonii są już pewni gospodarze oraz Brazylia, Argentyna, Korea Południowa, Chiny, Australia, Iran i Kazachstan.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2005-07-18
Autor: ab