Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cel: miejsce pierwsze bądź drugie

Treść

Od dziś do niedzieli siatkarze Polski, Bułgarii, Estonii i Rosji walczyć będą w Rzeszowie o awans do finałów przyszłorocznych mistrzostw świata. Do Japonii, która będzie gospodarzem imprezy, pojadą dwie najlepsze drużyny. Trzecia o paszporty będzie musiała bić się w dodatkowym turnieju barażowym.

Mistrzostwa świata siatkarzy rozegrane zostaną w dniach 17 listopada - 3 grudnia (panie - także w Japonii - rywalizować będą od 31 października do 16 listopada). Wystąpią w nich po 24 narodowe zespoły, wśród panów automatycznie zostali zakwalifikowani gospodarze oraz obrońcy tytułu, Brazylijczycy. O pozostałe 22 miejsca toczą się wielostopniowe kwalifikacje w poszczególnych strefach kontynentalnych. W MŚ Europę będzie reprezentowało dziewięć drużyn, Azję sześć, Amerykę Północną i Środkową cztery, Amerykę Południową trzy oraz Afrykę dwie.
Turniej rzeszowski jest jedną z czterech imprez III rundy strefy europejskiej. Z racji wysokich pozycji w światowym rankingu, reprezentacje Rosji (zajmuje w nim 4. miejsce) i Polski (7.) przystępują do eliminacji dopiero od tego szczebla. Natomiast Estonia (50.) grała od pierwszej rundy, a Bułgaria (13.) od rundy drugiej. Turniej rozegrany zostanie systemem "każdy z każdym". O miejscach w tabeli zadecydują kolejno: liczba punktów za zwycięstwa, stosunek setów, stosunek małych punktów. Bezpośrednio awans do japońskich finałów wywalczą dwie pierwsze drużyny. Zespół, który zajmie w Rzeszowie trzecie miejsce, będzie mógł się zakwalifikować z turnieju barażowego ostatniej szansy - odbędzie się on w Warnie od 19 do 21 sierpnia. Zagrają tam 4 drużyny z trzecich miejsc w turniejach III rundy; awansuje tylko zwycięzca.
Teoretycznie - biorąc pod uwagę miejsca w rankingu - faworytami zdają się być reprezentacje Polski i Rosji. Teoretycznie. O ile bowiem trudno spodziewać się, by niespodziankę zdołali sprawić Estończycy, o tyle z Bułgarami liczyć się trzeba, bo to ekipa mocna i nieobliczalna. Nie zdołała co prawda awansować do finału Ligi Światowej, ale w niebywale mocnej grupie uległa tylko Kubie, wyprzedzając silne Włochy i Francję. Bułgarów stać na wiele, mają w składzie świetnego atakującego Mateję Kazijskiego, wielu zawodników gra w klubach ligi włoskiej, francuskiej czy rosyjskiej. Rosji przedstawiać nie trzeba, bo od lat zalicza się do światowej czołówki. Ma ogromny potencjał, doświadczenie, obycie, będzie chyba faworytem rzeszowskiego turnieju.
My oczywiście liczymy, że wśród dwóch najlepszych drużyn imprezy znajdzie się Polska. Nasi siatkarze coraz mocniej pukają do bram elity, grają w najważniejszych imprezach - mistrzostwach świata, Europy czy igrzyskach olimpijskich, i systematycznie notują postępy. Tydzień temu walczyli w finale Ligi Światowej, gdzie stoczyli trzy niezwykle zacięte, dramatyczne 5-setowe pojedynki. Pokazali w nich ogromne możliwości, ale i niezrozumiałe przestoje, które w ostatecznym rozrachunku decydowały o niepowodzeniu.
Kiedy przed kilkoma miesiącami posadę trenera reprezentacji Polski objął Argentyńczyk Raul Lozano, szybko obwieścił, iż celem numer jeden na rok 2005 jest awans do finałów mistrzostw świata w Japonii. To ważniejsze niż Liga Światowa czy wrześniowe mistrzostwa Europy. Za kilka dni okaże się, czy zadanie to udało się zrealizować. Oby tak. Oby nasi zdołali zapomnieć o nieudanym finale LŚ, o przegranym w niebywałych okolicznościach meczu z Serbią, który - jak sami przyznawali - zostawił ślad na ich psychice. Mieli tydzień, by zapomnieć o niepowodzeniach, zregenerować siły oraz odzyskać świeżość i "głód gry", bez których trudno liczyć na sukces w Rzeszowie.
Polacy rywalizację rozpoczną dzisiejszym meczem z Estonią. To dobrze, że na początku zagrają z rywalem teoretycznie dużo słabszym, z którym nie powinni mieć większych problemów. Wygrana może ich podbudować przed jutrzejszym - chyba najważniejszym - pojedynkiem z Bułgarią. Wierzymy mocno, że niedzielne spotkanie z Rosją nie będzie już miało aż takiego znaczenia. Że Biało-Czerwoni przystąpią do niego pewni awansu. Aby tak było, muszą wcześniej wygrać z Estończykami i Bułgarami...
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2005-07-15

Autor: ab