Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Cameron idzie na wojnę z chuliganami

Treść

Zamieszki na ulicach brytyjskich miast trwają już czwartą noc z rzędu. Dzięki wzmocnionym patrolom policyjnym w samym Londynie sytuacja zaczyna się powoli stabilizować. Niespokojnie jest za to w innych miastach, w których dochodzi do chuligańskich ekscesów. Policja uspokaja, że grupy atakujących są coraz mniejsze.
Do burd na ulicach doszło wczoraj m.in. w: Manchesterze, Salford, Birmingham, West Bromwich, Leicester i Wolverhampton. Policjanci aresztowali ponad 130 młodocianych osób, które dopuszczały się podpaleń, kradzieży, zniszczeń i ataków na policjantów. Do najpoważniejszych zamieszek doszło w Manchesterze, gdzie bandy chuliganów niszczyły i podpalały wszystko, co napotkały na swojej drodze. Filmujący zajścia operator BBC został zaatakowany. Obiektem agresji byli też policjanci. Zastępca szefa miejscowej policji Garry Shewan poinformował, że były to najpoważniejsze zamieszki w mieście od 30 lat. - Ta przemoc jest kompletnie nieuzasadniona. Nie ma żadnego powodu do protestów ani też nie było zdarzenia, które mogło je wywołać. Takiej fali przemocy, grabieży i przestępczości jeszcze nie widziałem - stwierdził Shewan. W mieście stanął transport i nie kursują taksówki. Wiele sklepów zamykanych jest przed czasem. Nieczynne są puby i bary. Policja poleciła mieszkańcom Manchesteru, by w najbliższych dniach trzymali się z dala od centrum. Równie niespokojnie było także w położonym w środkowej Anglii Nottingham, gdzie grupa około 40 mężczyzn zaatakowała w nocy z wtorku na środę posterunek policji, usiłując go podpalić. Z kolei w Birmingham trzeba było zamknąć dworzec autobusowy, przenosząc punkt odjazdu autobusów w inne miejsce. Media, opisując te zajścia, podkreślają, że były one naśladownictwem wcześniejszych zajść w Londynie i miały podłoże chuligańskie. Uczestniczyła w nich głównie młodzież z opaskami na twarzach i w kapturach na głowach. Policja zauważa jednak, że z każdym dniem burdy wszczynane są przez coraz mniej liczne grupy. Względnie spokojnie było też wczoraj w samym Londynie, który był zarzewiem zamieszek. Ulice ośmiomilionowej brytyjskiej stolicy patroluje 16 tys. policjantów.
Obywatelskie poruszenie
Do tej pory aresztowano już ponad tysiąc uczestników burd, z czego około 750 w samym Londynie. Przeszło 160 spośród nich stanęło przed sądem. Policja opublikowała wczoraj pierwszą partię fotografii chuliganów uchwyconych przez uliczne kamery podczas nocnych ekscesów. Doradca burmistrza Londynu ds. technicznych podkreślił, że policja powinna wymusić zamknięcie usługi BBM (BlackBerry Messenger), która umożliwia użytkownikom - w tym przypadku chuliganom - rozsyłanie zakodowanych wiadomości na temat kolejnych działań. Policja, by wyłapać podżegaczy, monitoruje wiadomości zamieszczane na portalach społecznościowych, takich jak Facebook i Twitter.
Rozruchy uliczne uaktywniły Angielską Ligę Obrony (EDL). Jej przedstawiciel Stephen Lennon w wypowiedzi cytowanej przez AP zapowiedział, że EDL położy kres rozruchom. W reakcji na akty przemocy, zniszczenia i wandalizmu w Londynie organizują się kolejne grupy obywateli, którzy postanowili wspomóc władze w odbudowie. Ludzie skrzykują się na portalu społecznościowym pod hasłem "riotcleanup". Chcą razem zabrać się do usuwania szkód. Zapowiadają też, że podobne akcje ruszą w kolejnych dotkniętych burdami miastach. "Pomyślmy o dniu jutrzejszym. Przede wszystkim musimy być solidarni z naszymi sąsiadami, którzy potrzebują pomocy" - czytamy na stronach portalu. Niektóre restauracje i bary już rozpoczęły wydawanie sprzątającym ulice wolontariuszom darmowe posiłki.
Jak pisze Agencja Reutera, niepokoje społeczne to duże wyzwanie dla rządu Davida Camerona w czasie, gdy brytyjska gospodarka odnotowuje słaby wzrost gospodarczy, a rząd wprowadza kolejne cięcia i podnosi podatki, by zmniejszać deficyt budżetowy. Premier Wielkiej Brytanii, który przerwał przed dwoma dniami urlop w Toskanii, oświadczył wczoraj, że jest zdeterminowany do podjęcia każdej koniecznej akcji, by przywrócić porządek na ulicach miast. Jak wyjaśnił, po raz pierwszy do dyspozycji angielskiej policji będą m.in. gumowe kule i armatki wodne. - Policja będzie mogła użyć gumowych kul, jeśli uzna to za potrzebne. Będzie też dysponować armatkami wodnymi - poinformował brytyjski premier po posiedzeniu sztabu antykryzysowego Cobra.
Cameron podkreślił, że oczekuje, iż sądy będą wymierzały kary pozbawienia wolności wobec osób dopuszczających się przemocy, bez względu na ich młodociany wiek. Premier potępił zanik społecznego poczucia odpowiedzialności - postawę zakładającą, że wszystko się należy, gdy samemu nic się nie wnosi, i że za własne działania nie ponosi się żadnych konsekwencji.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2011-08-11

Autor: jc