Cameron chce Turcję w Unii
Treść
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron obiecał podczas swojej wizyty w Turcji, że będzie gorąco zabiegał o to, by Unia Europejska przyjęła ten kraj w swoje szeregi, oraz że będzie namawiał wszystkich przeciwników tureckiej akcesji do porzucenia swoich uprzedzeń.
W czasie swojej pierwszej wizyty w Ankarze jako szef brytyjskiego rządu Cameron stwierdził, że przyjęcie Turcji do UE jest wyjątkowo dobrym rozwiązaniem. W jego opinii, to członkostwo wydatnie pomoże Wspólnocie w lepszym rozwoju oraz przyniesie większą stabilność polityczną. Zdaniem premiera, będzie się tak działo ze względu na olbrzymi potencjał ekonomiczny kraju nad Bosforem oraz jego wzrastające wpływy na Bliskim Wschodzie. - Chciałbym, abyśmy razem utorowali drogę z Ankary do Brukseli - powiedział Cameron, występując na spotkaniu z turecką Unią ds. Handlu i Wymiany Towarowej, bardzo wpływowej grupy biznesowej. Brytyjski premier opisywał Turcję jako szybko rozwijającą się siłę ekonomiczną, która będzie stawać się coraz ważniejsza, co - jak podkreślił - stanowi jednocześnie ogromną szansę dla brytyjskich interesów. - Dziś wysokość naszego wzajemnego handlu wynosi 9 miliardów dolarów rocznie. Chcę, aby liczba ta podwoiła się w ciągu następnych pięciu lat - stwierdził Cameron. Taka zapowiedź jest związana z planowanymi przez rząd cięciami wydatków publicznych w celu zredukowania rekordowego deficytu budżetowego. Zwiększenie wymiany handlowej z szybko rozwijającymi się ekonomiami to jeden z podstawowych punktów, które mają pozwolić torysom wypełnić tę przedwyborczą obietnicę. W tym samym celu David Cameron bezpośrednio z Ankary udał się do stolicy Indii, Delhi.
W opinii Camerona, blokowanie członkostwa Turcji w UE przez takie kraje jak Francja czy Niemcy jest wyjątkowo szkodliwe. Dodał, że postawa tych państw budzi w nim złość. Stwierdził też, że kraj, który tak wiele zrobił dla Europy jako sojusznik w NATO oraz jako równoprawny członek sił międzynarodowych w Afganistanie, nie powinien mieć utrudnionej drogi do struktur europejskich. Podkreślił także, że - jego zdaniem - Ankara może być oknem UE na Bliski Wschód i pomóc w rozwiązaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego czy przyczynić się do postępów w rozmowach pokojowych z Iranem.
Jednoznaczne opowiedzenie się za członkostwem Turcji w UE stawia Davida Camerona w opozycji do jego największych partnerów w strukturach unijnych. Nicolas Sarkozy niezmiennie od czasu objęcia stanowiska prezydenta Francji opowiada się przeciwko tureckiej akcesji do UE, zwracając przede wszystkim uwagę na różnice kulturowe, które dyskredytują ten kraj. Cameron nazywa te spostrzeżenia "uprzedzeniami", które wynikają przede wszystkim z niezrozumienia Turcji i islamu. Zdaniem szefa brytyjskiego rządu, to nie religia powinna decydować o przyjęciu do Unii, lecz wartość, jaką wnosi dany kraj.
Turcja to jednak nie jedyny kraj będący w ostatnim czasie w kręgu zainteresowań Brukseli. Podczas wizyty Camerona Komisja Europejska podjęła starania o rozszerzenie swoich wpływów na daleką północ Starego Kontynentu. Wczoraj UE rozpoczęła negocjacje akcesyjne z Islandią. Jeszcze przed oficjalnymi rozmowami komisarz ds. rozszerzenia Stefan Fuelle podkreślił, że między obiema stronami pozostaje duża liczba kwestii do wyjaśnienia. - Wejście Islandii do Unii jest korzystne dla obu stron. Jednak obie strony muszą również podjąć wysiłek - mówił Fuelle. Chodzi m.in. o żądanie Brukseli, aby Islandia zaprzestała połowu wielorybów.
Łukasz Sianożęcki, Reuters
Nasz Dziennik 2010-07-28
Autor: jc