Callas na urodzinowych płytach
Treść
Na początku grudnia muzyczny świat świętował 80. urodziny przedwcześnie zmarłej największej diwy operowej - Marii Callas. Jej głos i sceniczne oddziaływanie gry aktorskiej doprowadzały publiczność do szaleństwa i uwielbienia, które trudno zwerbalizować. Na jesieni tego roku EMI Classics wypuściło na rynek kilka "nowych" albumów Marii Callas.
Rozkochani w głosie Callas, nazywanej czasami bardziej serdecznie Marysią, mają te nagrania w swoich zbiorach z tzw. drugiego obiegu, natomiast teraz jej macierzysta firma - EMI Classics - skupuje sukcesywnie wszystkie te nagrania.
Nagrania "Normy" i "Aidy" pochodzą z tzw. złotego wieku Callas, czyli z czasów, gdy śpiewaczka miała swój głos w najlepszej formie. Londyńskie recitale z płyty "Live in London 1961 and 1962" pochodzą z okresu, gdy sopran Callas nie był już tak doskonały, choć i wtedy pozostawała wciąż na szczycie.
Nie sposób tu opisywać walorów głosowych tej diwy, bowiem dokonano tego w kilku książkach i niezliczonej ilości artykułach. Wspomniane płyty przyciągają piękną szatą graficzną, dobrze opracowanymi i ciekawymi komentarzami. W każdej książeczce dołączonej do albumu mamy zdjęcia, kompletne libretto oraz wykaz, ile razy Callas kreowała daną partię i gdzie. Z recenzenckiego obowiązku wspomnę o nienajlepszej jakości technicznej dźwięku tych nagrań. Wydawca mówi, że wydaje te pozostawiające wiele do życzenia od strony dźwiękowej nagrania tylko po to, by wielbiciele talentu śpiewaczki mieli kolejny dokument jej niezwykłej kariery.
Meksykańska publiczność oszalała, gdy usłyszała w "Aidzie" wysokie es Callas w końcowym ansamblu finału drugiego aktu, owacjom nie było końca. Oprócz niej możemy podziwiać tenora Mario del Monaco, znakomitego Otella, poprzednika w tej roli Placida Dominga. W londyńskim przedstawieniu "Normy" Callas i jej wysokie des na końcu drugiego aktu doprowadza do szału publiczność (oklaskom nie ma końca), a gdy wyobrazimy sobie popis aktorski w tej roli, to tylko żal serce ściska, że nie siedziało się wtedy w Covent Garden. Obok Callas genialnie prezentuje się Ebe Stignani, do ciekawostek tego albumu należy w partii Clotilde Joan Sutherland. Zaś płyta z recitalami "Live in London 1961 and 1962" zawiera rarytas dla kolekcjonerów - występ Marii Callas z fortepianem (pianista Malcolm Sargent). Jest to biały kruk, gdyż artystka bardzo rzadko śpiewała z towarzyszeniem wyłącznie tego instrumentu. Tutaj mamy jej występ na koncercie charytatywnym w St. James Palace.
To znakomite płyty, które kupuje się w ciemno jako ozdoby domowej kolekcji. ks. Arkadiusz Jędrasik
Nasz dziennik 29-12-2003
Autor: DW