Całe zło w... polskim rządzie
Treść
Erika Steinbach podczas wywiadu udzielonego rozgłośni "Deutschlandfunk" ponownie ostro zaatakowała polski rząd i obarczyła go winą za obecne złe wzajemne stosunki. Porównała przesiedlenie Niemców po II wojnie światowej do zburzenia Warszawy przez niemieckich okupantów.
Mówiąc o planach budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom, dziennikarz zapytał szefową niemieckich przesiedleńców, "czy można by było przedstawić sobie los wypędzonych bez Związku Wypędzonych, który jest nieakceptowany w Polsce". - My przecież nigdy nie pytaliśmy o pomniki budowane w Warszawie. Nie przypominam sobie i nie jest mi znany fakt, aby ktokolwiek w Niemczech pytał o miejsce budowy w Warszawie pomnika ku czci ofiar Powstania Warszawskiego. A można by zapytać - dlaczego oni nas o to nie pytają, przecież to my dawniej zburzyliśmy Warszawę. A więc Niemcy mają takie samo prawo w tym uczestniczyć. Lecz nam nigdy nic takiego nie przyszło do głowy - odparła z niesłychaną bezczelnością szefowa przesiedleńców.
Całą winą za panujące złe stosunki pomiędzy obydwoma krajami Steinbach obarczyła polski rząd. - Polska znajduje się w wewnętrznym kryzysie - autorytatywnie zawyrokowała Steinbach - i dlatego poszukuje wentyli, skierowanych na zewnątrz, tym razem w kierunku sąsiada niemieckiego, a dokładnie 6 milionów niemieckich wypędzonych (...) Polska jest bardzo skomplikowanym krajem.
Dziennikarz zapytał Steinbach, czy może żyć z tym, że Polacy ciągle zamiast słowa "Vertriebene" (wypędzenia) używają "Umsiedlung" (przesiedlenia). Przewodnicząca BdV odpowiedziała, że to, co Polacy sądzą o słowie "wypędzeni", jest zupełnie nieistotne, gdyż w Niemczech używa się takiego określenia, a ten język jest bardzo bogaty w określenia. "Jak Polacy będą nas nazywać, jest mi zupełnie obojętne" - stwierdziła Steinbach. Potem mówiła o planach budowy centrum dokumentacyjnego dotyczącego wypędzeń, nawet takiego, jakie zaproponował Horst Koehler, czyli o zasięgu europejskim. Po wypowiedzi szefowej BdV nie ma już najmniejszej wątpliwości, jaką grupę ofiar widzi ona na pierwszym miejscu takiego (lub innego) centrum.
"Weźmiemy udział w takim projekcie, ale nie może być to udział marginalny, my chcemy rzeczywiście głęboko uczestniczyć w tym przedsięwzięciu" - po tej wypowiedzi można sobie wyobrazić, jaki kształt będzie miało przyszłe centrum, nawet to o zasięgu europejskim.
W dalszej części wywiadu Steinbach ponownie zaapelowała do niemieckich władz o jak najszybsze ustanowienie Dnia Pamięci Wypędzonych jako święta państwowego. Jej zdaniem, święto ma dotyczyć jedynie niemieckich "wypędzonych".
Steinbach przyznała co prawda, że przyczyną tragedii byli Hitler i Niemcy, które rozpoczęły II wojnę światową, ale jednocześnie ponownie zaznaczyła, że "wypędzenia" i tak były bezprawne. Jeśli ktoś uważa inaczej, to jakby opowiadał się za krwawą zemstą, na zasadzie ty mi zabiłeś ojca, to ja ci zabiję brata - tłumaczyła Steinbach, najwyraźniej dziwiąc się, że masowe zbrodnie, popełniane na narodach skazanych przez Niemcy na polityczne, a nawet biologiczne unicestwienie mają swoją cenę.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2006-09-06
Autor: wa