Całe państwo przeciw Chenowi
Treść
Chińskie władze zrobiły z wioski więzienie, chcąc zapobiec działalności Chena Guangchenga, znanego obrońcy życia. W ten sposób starano się uniemożliwić mu wyjazd z rodzinnej miejscowości, a także jego kontakt ze znajomymi i bliskimi oraz zagranicznymi dziennikarzami. Wieś otacza szczelny kordon wojska i nikt z zewnątrz nie ma do niej dostępu.
Decyzją władz w Pekinie Chen Guangcheng, niewidomy od urodzenia działacz pro-life i prawnik, został wraz ze swoją rodziną i znajomymi uwięziony w wiosce. "Ta malownicza miejscowość usytuowana w pobliżu krajowej autostrady mogłaby wydawać się identyczna jak tysiące innych leżących w tej części północnowschodnich Chin. Jednakże nikt, ale to absolutnie nikt nie jest upoważniony, aby wejść na teren Dongshigu ani nawet spróbować się skontaktować z jej mieszkańcami" - napisał w relacji z Chin francuski dziennik "Liberation". Jak donosi korespondent gazety, odcięte zostały wszystkie linie telefoniczne prowadzące do wioski. Także pobliski nadajnik telefonii komórkowej został wyłączony, a wokół granic miejscowości rozmieszczono kamery monitoringu elektronicznego. Oprócz całkowitego odcięcia komunikacyjnego i nadzoru kamer dostępu do miejscowości strzeże około 50 uzbrojonych żołnierzy. Na drogach do wioski rozmieszczono punkty kontrolne, które może przekraczać zaledwie kilka osób upoważnionych przez Komunistyczną Partię Chin. - Ta grupa uzbrojonych mężczyzn nas terroryzuje. Ale oni zostali przysłani tu przez partię, więc po prostu nic się nie da zrobić - powiedział francuskiemu reporterowi jeden z mieszkańców. Z krótkiej rozmowy pod osłoną nocy dziennikarz dowiedział się, że wioska została zamieniona w więzienie ze względu na osobę Chena Guangchenga. Władze chcą uniemożliwić obrońcy życia jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Oprócz odcięcia wioski od świata zewnętrznego dom rodziny Chena jest oddzielnie strzeżony przez żołnierzy. Od czasu do czasu tylko jedna z osób może wyjść z domu, aby zrobić potrzebne zakupy. Kłopoty chińskiego działacza zaczęły się w 2005 roku, kiedy to podjął decyzję o złożeniu pozwu przeciwko lokalnym władzom, oskarżając je o przeprowadzenie tysięcy wymuszonych aborcji i sterylizację kobiet. Mimo że zmuszanie kobiet do zabijania swoich poczętych dzieci związane z chińską polityką jednego dziecka jest procederem powszechnie znanym, to niewiele osób takich jak Chen stara się mu otwarcie przeciwstawić. Ofiarami tej polityki padają szczególnie osoby zamieszkujące tereny wiejskie. Mogą one wprawdzie posiadać dwoje dzieci w celu zapewnienia stabilnego wzrostu populacji, jednakże jest to zbyt mało, aby zapewnić normalne funkcjonowanie rodzinnych gospodarstw. Karą za nieprzestrzeganie tych przepisów jest oficjalnie konfiskata mienia i wysokie grzywny, lecz w rzeczywistości kończy się to najczęściej zmuszaniem kobiety do poddania się aborcji lub sterylizacji. Oficjalnie chińskie prawo zabrania zmuszania obywatelek do zabicia swojego nienarodzonego dziecka. Za swoją działalność sprzeciwiającą się temu procederowi Chen spędził w więzieniu cztery lata.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-12-29
Autor: jc