Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bywali tu królowie

Treść

Z dr. Januszem Smazą, kierownikiem prac konserwacyjnych w kolegiacie w Żółkwi, kierownikiem pracowni konserwacji kamienia Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, rozmawia Jacek Dytkowski

Dobiegają końca prace nad konserwacją kolegiaty w Żółkwi. Jaki był ich początek?
- Jakieś 20 lat temu, jadąc w góry z Towarzystwem Karpackim, zatrzymaliśmy się przejazdem w Żółkwi w kolegiacie. Było to już po przekazaniu świątyni wiernym, po 40 latach jej zamknięcia. Jej stan był zły.

Czym kierował się Pan przy wyborze tego obiektu?
- Zadecydował stan zachowania wyposażenia, a także poziom artystyczny tej budowli. Nie ukrywam, że również historia tego miejsca, która dosłownie zniewala. Bywali tu królowie, tu wniesiono papieskie dary królowi Janowi III Sobieskiemu za wiedeńskie zwycięstwo, tu modlili się hetmani i królowa Marysieńka. Wnętrze wypełnione jest dziełami najwyższej klasy artystycznej.

Czyli Żółkiew posiada wielkie znaczenie dla kultury polskiej?
- W okresie rozbiorów i później plasowano ją na trzecim miejscu po krakowskim Wawelu i Częstochowie. W Żółkwi pochowani są prawie wszyscy członkowie rodziny Żołkiewskich i znaczna część rodu Sobieskich, np. w kościele podominikańskim matka króla Jana III i jego brat.

Jak przebiegają prace konserwatorskie w świątyni?
- Prace od dziewiętnastu lat prowadzone są w ramach praktyk studenckich. Biorą w nich udział studenci polskich uczelni konserwatorskich z Torunia, Warszawy i Krakowa, tj. o specjalizacji rzeźby kamiennej i detal architektoniczny - czyli tych zabytków, których jest w kolegiacie najwięcej. Zabytków do konserwacji jest bardzo dużo, dlatego należało nasze działania zintensyfikować. Studenci bowiem przyjeżdżali tylko na miesiąc, a przez pozostały czas prac nie prowadzono. Udało się je przyspieszyć dzięki uruchomieniu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego dodatkowych środków finansowych. Umożliwiło to zaangażowanie zespołów konserwatorów dyplomowanych, w tym przypadkowo moich wychowanków. Tak się składa, że w najbliższym czasie na Ukrainie zostanie właśnie ukończona już dziesiąta praca magisterska tej specjalizacji prowadzona pod moim kierunkiem. O samej kolegiacie powstały już cztery magisteria. Dotyczyły one najbardziej skomplikowanych problemów konserwatorskich.

Jakie były największe wyzwania dla konserwatorów w kolegiacie?
- Zacznę od najstarszych zabytków - nagrobków rodziny Żółkiewskich. Są to dwie ponadsześciometrowe kompozycje architektoniczno-rzeźbiarskie wykonane z czerwonych wapieni zbitych, podobnie jak większość nagrobków królewskich na Wawelu. Przedstawiają m.in. naturalnej wielkości hetmana Stanisława Żółkiewskiego, obok - figurę syna, a po przeciwległej stronie prezbiterium jego żonę Reginę z Herburtów i córkę Zofię Daniłowicz, prababkę króla Sobieskiego. Są to wspaniałe, unikalne kompozycje późnomanierystyczne. Kolejne to nagrobki Andreasa Schlutera, wybitnego rzeźbiarza europejskiej klasy, poświęcone są ojcu króla - Jakubowi Sobieskiemu, oraz dziadkowi - Stanisławowi Daniłowiczowi. Wykonane są z czarnych wapieni zbitych spod Krakowa oraz białych alabastrów. Pochodzą z 1693 roku. I największe - jak się okazało - wyzwanie to restauracja manierystycznej, bardzo bogatej, sztukateryjnej dekoracji sklepień wykonanych w zaprawach mineralnych. Prace trwają już trzy lata i objęły sklepienia nawy, kaplic i prezbiterium. Równocześnie prowadzone są prace renowacyjne przy ścianach świątyni pokrytych w połowie XIX w. dekoracją - tj. marmoryzacją w technice stiuku lustrzanego.

Co jeszcze zostanie poddane konserwacji?
- W roku bieżącym planujemy dokończyć restaurację sklepienia, a zadanie to jest bardzo ambitne i trudne. Ogromna kopuła kolegiaty ozdobiona jest dziesiątkami rozet umieszczonych w kasetonach. W dodatku większość prac odbywać się będzie na wysokości średnio 30 m nad posadzką.

Kiedy zostaną zakończone prace konserwatorskie?
- W obecnym tempie prac przewiduję, że większość najważniejszych robót zostanie wykonana za 2-3 lata.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-13

Autor: wa