Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Były premier przesłuchany w śledztwie dotyczącym szantażu lustracyjnego wobec Zyty Gilowskiej

Treść

Gdańscy prokuratorzy prowadzący śledztwo z zawiadomienia Zyty Gilowskiej o podejrzenie popełnienia wobec niej przestępstwa szantażu lustracyjnego przesłuchali wczoraj w Warszawie byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Już niedługo ich uwaga skupi się na liderach lubelskiej Platformy Obywatelskiej. W środę rozpocznie się proces lustracyjny prof. Gilowskiej.
- To była rutynowa rozmowa - ocenił Kazimierz Marcinkiewicz swoją blisko dwugodzinną rozmowę z prokuratorami. Przyznał, że od dawna wiedział, iż będzie jednym ze świadków w tej sprawie i prosił jedynie, by zorganizować przesłuchanie w Warszawie, nie w Gdańsku.
Szef wydziału śledczego gdańskiej prokuratury okręgowej Adam Borzyszkowski mówił, że zeznania byłego premiera były składane "na okoliczność dymisji pani minister Zyty Gilowskiej oraz współpracy z nią od stycznia do czerwca". Nie chciał zdradzać szczegółów ani tego przesłuchania, ani postępów w sprawie. Borzyszkowski podkreślił, że za wcześnie jeszcze mówić o przygotowywaniu materiału dowodowego i stawianiu komukolwiek zarzutów bądź też umorzeniu postępowania.
Nieoficjalnie wiadomo, że listę świadków, którzy będą zeznawać w tej sprawie, powiększą osoby związane z lubelską Platformą Obywatelską. Niedawno wyszło na jaw, że już w styczniu br. Janusz Palikot (niedawno zrezygnował z kandydowania na prezydenta Lublina) mówił publicznie, że Gilowską może wykończyć jej teczka.
Gdy gdańska prokuratura rozpoczynała śledztwo z zawiadomienia byłej wicepremier, wydawało się, że obwinia ona o szantaż zastępcę rzecznika interesu publicznego Jerzego Rodzika.
- W moim przekonaniu, postępowanie zastępcy RIP jest w tej sprawie dziwne, ale nie znajduję jego motywów - mówił wczoraj Marcinkiewicz.
Gilowska stwierdziła niedawno, że nigdy nie powiedziała, iż była przedmiotem szantażu ze strony rzecznika interesu publicznego. Nie chciała jednak mówić, kogo podejrzewa.
Premier Marcinkiewicz dowiedział się o planowanym wniosku RIP w pierwszej połowie czerwca br., jeszcze przed Gilowską. W dniu, w którym wniosek trafił do sądu lustracyjnego, wicepremier i minister finansów oddała się do dyspozycji premiera. Ten już dwie godziny później ją zdymisjonował. Ponieważ straciła stanowisko jeszcze zanim sąd zbadał wniosek rzecznika, nie wszczęto wobec Gilowskiej postępowania lustracyjnego. Dopiero na posiedzeniu odwoławczym, na które wicepremier przybyła i zapowiedziała w ostateczności wniosek o autolustrację, sąd zdecydował się wszcząć proces z urzędu, uznając, że zachodzi tu "szczególny przypadek". Proces rozpocznie się w najbliższą środę.
Mikołaj Wójcik, PAP

"Nasz Dziennik" 2006-07-29

Autor: wa