Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Byle zachować twarz

Treść

Polska podpisze pakt fiskalny, jeśli zostaną spełnione jej najnowsze, minimalistyczne żądania - wynika z wypowiedzi premiera Donalda Tuska po posiedzeniu Rady Ministrów.

Donald Tusk powiedział po posiedzeniu Rady Ministrów, że Polska może nie podpisać paktu fiskalnego, jeśli główną zasadą jego działania będą spotkania krajów euro. - Kluczowe jest, i o to idzie bój, czy spotkania krajów euro będą czymś rzadkim, nadzwyczajnym i poświęconym specyficznym problemom w strefie euro, i wtedy możemy rozważyć akceptację paktu, czy też te spotkania strefy euro będą główną zasadą działania paktu fiskalnego - powiedział Tusk. - Jeśli ocenimy, że ostateczne propozycje paktu nie gwarantują nam wpływu na decyzje, nie podpiszemy go - zapowiedział premier, zaznaczając, że poinformował o tym wszystkich zainteresowanych.
Tusk zareagował w ten sposób na najnowszy projekt paktu, który ignoruje jego wielotygodniowe starania o miejsce przy stole bez prawa głosu w czasie obrad strefy euro. Projekt forsowanego przez Niemcy paktu fiskalnego, który będzie rozpatrywany na najbliższym szczycie UE 30 stycznia, przewiduje, że kraje spoza strefy euro, które podpiszą tę międzyrządową umowę, tylko raz na rok będą mogły przysłuchiwać się obradom eurostrefy, i to pod warunkiem że otrzymają zaproszenie i przyjmą przynajmniej część uciążliwych społecznie postanowień paktu. Projekt w obecnym kształcie stanowi policzek dla premiera Tuska, który uchodzi w Unii za najwierniejszego sojusznika Niemiec. Wprawdzie kanclerz Angela Merkel zapewnia, że chce zapewnić mu krzesło przy stole, ale Niemcy muszą liczyć się z Francją i kilkoma innymi krajami eurostrefy, które się na to nie chcą zgodzić.
Donald Tusk, który już na początku grudnia 2011 r. zapowiedział akces Polski do paktu, gdy treść tej umowy nie była jeszcze znana, znalazł się w trudnej sytuacji. Z jego wypowiedzi wynika, że zmuszony został porzucić stanowisko, iż przyjmie pakt, o ile zagwarantuje on udział krajów spoza euro w obradach eurostrefy. Teraz szef rządu walczy już tylko o to, aby kraje euro "nie konspirowały" we własnym gronie zbyt często, z pominięciem pozostałych członków Unii. O podpisaniu przez Polskę paktu może więc przesądzić warunek zgoła minimalistyczny, dekoracyjny i bez znaczenia.
Traktat akcesyjny, który Polska przyjęła w 2004 r., obliguje nasz kraj do przyjęcia wspólnej waluty - euro, ale nie określa terminu. Zawiązanie przez Niemcy i Francję paktu fiskalnego powoduje, że nie jest jasne, do jakiej strefy euro mamy przystąpić - eurostrefy z traktatu akcesyjnego czy tej, którą stworzy pakt? Idzie on dalej niż unijne traktaty, mianowicie narzuca krajom wspólną politykę fiskalną, ścisłą dyscyplinę budżetową, ostrzejszą niż w Polsce regułę wydatkową, sztywne ograniczenia deficytu i kary za jego przekroczenie. Postanowienia te uniemożliwiają praktycznie krajom słabiej rozwiniętym inwestowanie we własny rozwój. - Francja proponuje dodatkowo, aby to unia fiskalna (czyli "17" zebrana w Pakcie), dzieliła pieniądze na politykę spójności i fundusze strukturalne, a nie Komisja Europejska i Parlament Europejski, czyli 27 członków UE - twierdzi Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. - Druga propozycja Francji dotyczy koordynacji europejskich podatków od przedsiębiorstw, czyli CIT. Państwa, które podpiszą pakt fiskalny, musiałyby wyrównać CIT do średniego poziomu europejskiego - wyjaśnia Szewczak. W Polsce CIT wynosi obecnie 19 proc., w Niemczech - 28 proc., a we Francji - 29 procent. - Polska musiałaby podnieść CIT do ok. 24-25 proc., co oznacza likwidację co najmniej 200 tysięcy miejsc pracy - ocenia ekonomista.
Jeśli nawet francuska propozycja nie zostanie włączona bezpośrednio do paktu na najbliższym szczycie UE, niewątpliwie będzie tematem dalszych negocjacji, które będą się odbywać z pominięciem głosu krajów spoza strefy euro, takich jak Polska.

Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Piątek, 27 stycznia 2012, Nr 22 (4257)

Autor: au