Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Byłaby to "recepta na katastrofę"

Treść

Izba Reprezentantów sprzeciwiła się określeniu daty wycofania wojsk USA z Iraku
Byłaby to "recepta na katastrofę"

Izba Reprezentantów USA odrzuciła w piątek rezolucję o natychmiastowym wycofaniu wojsk amerykańskich z Iraku. Wynik głosowania z zadowoleniem przyjął prezydent George W. Bush, który uważa, że ustalenie sztywnego terminu ewakuacji wojsk z Iraku byłoby złym sygnałem dla wroga.

Głosowanie nad rezolucją było odpowiedzią na apele krytyków wojny w Iraku, którzy domagają się jak najszybszego wycofania wojsk USA z tego kraju. Republikanie, którzy niespodziewanie doprowadzili do głosowania nad projektem rezolucji tuż przed przerwą z okazji Święta Dziękczynienia, twierdzą, że w obecnej sytuacji byłaby to decyzja błędna. Demokraci przedstawiają odrzucenie rezolucji jako atak na swego kongresmena Johna Murthę, który w czwartek zaapelował o jak najszybsze wycofanie wojsk z Iraku. Sam Murtha zagłosował w piątek przeciwko rezolucji, tłumacząc, że projekt został zmieniony.
Prezydent George W. Bush podczas sobotniego przemówienia do żołnierzy w amerykańskiej bazie lotniczej Osan w Korei Południowej wyraził zadowolenie z odrzucenia rezolucji. Stwierdził on, że rozwiązanie takie byłoby "receptą na katastrofę". Powołał się przy tym na ocenę jednego z wyższych dowódców w Iraku generała Williama Webstera.
Niektórzy demokraci, a nawet republikanie domagali się od Busha wskazania precyzyjnego terminu wycofania wojsk z Iraku, deklaracji, że nastąpi to np. za pół roku czy za rok. Prezydent jednak twierdzi, że żołnierze pozostaną, dopóki Irakijczycy się nie wyszkolą. Wychodzi przy tym z założenia, że ustalenie dokładnego terminu byłoby "złym sygnałem dla wroga".
Tymczasem przed grudniowymi wyborami do parlamentu rośnie aktywność irackiego ruchu oporu. Celem ataków sunnickich partyzantów są nie tylko amerykańscy żołnierze i współpracujący z nimi funkcjonariusze irackich formacji zbrojnych, ale także ludność szyicka popierająca działania proamerykańskiej administracji. Co najmniej 35 osób poniosło śmierć, a 50 zostało rannych w zamachu samobójczym w sobotę po południu w miejscowości Abu Saida koło Bakuby, 90 km na północ od Bagdadu. Zamachowiec samobójca wjechał samochodem wypełnionym materiałami wybuchowymi do namiotu, w którym rodzina zmarłego szyity przyjmowała kondolencje, i spowodował wybuch. Kilka godzin wcześniej samochód pułapka wybuchł na targowisku w południowo-wschodniej dzielnicy Bagdadu - Dżisr Dijala, zabijając co najmniej 13 ludzi; 15 osób zostało rannych. Również w sobotę kierowany przez terrorystę samobójcę samochód eksplodował obok konwoju policyjnego w Bagdadzie, raniąc 2 funkcjonariuszy i 8 cywilów.
Z kolei 1 amerykański i 15 irackich żołnierzy zginęło w zamachu w Hadisie na zachodzie Iraku. Silny ładunek wybuchowy eksplodował obok przejeżdżającego amerykańskiego konwoju wojskowego. W dwóch atakach bombowych koło Bajdżi, ok. 180 km na północ od Bagdadu, zginęło 5 żołnierzy amerykańskich, a
5 innych zostało rannych. Sobotnie ofiary zwiększyły do co najmniej 2090 ogólną liczbę Amerykanów, którzy ponieśli śmierć w Iraku w okresie od rozpoczęcia inwazji na ten kraj 20 marca 2003 r.
Niespokojnie jest także na zdominowanym przez szyitów południu kraju. 1 brytyjski żołnierz zginął, a 4 zostali ranni wczoraj wskutek wybuchu przydrożnej pułapki minowej w Basrze. Od początku wojny w Iraku zginęło 99 brytyjskich żołnierzy.
KWM, PAP

"Nasz Dziennik" 2005-11-21

Autor: mj