Była po prostu damą
Treść
Magdalena Zawadzka, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie
Śmierć człowieka jest zawsze strasznym przeżyciem. Szczęściem w nieszczęściu jest to, że pani Irena miała piękne, długie życie. Przeżyła wiele epok, mód, radości, ale i dramatów osobistych, jednak zawsze miała w sobie dużo serdeczności i pogody ducha, zwłaszcza dla kolegów - fachowców. Sama była wysokiej klasy fachowcem. Nie znosiła amatorszczyzny. Była w dziedzinie aktorstwa perfekcyjna.
Miałam szczęście wielokrotnie z Nią grać. Pierwszy kontakt z panią Ireną miałam w kabarecie Dudek, w którym zaczęłam występować od razu po szkole teatralnej. Tam właśnie ja, debiutująca aktorka, poznałam tuzów tego kabaretu, wśród nich Irenę Kwiatkowską. Doświadczyłam z Jej strony nie tylko wielkiej sympatii, ale też pomocy. Potrafiła dawać uwagi zawodowe w sposób delikatny. Większość Jej życia przypadła na czasy, gdy profesjonalizm był bardzo ważny. Ostatnie lata, gdy zalewa nas ze wszystkich stron amatorszczyzna, i to w różnych dziedzinach, spędziła w Domu Aktora. Ale bardzo długo udzielała się zawodowo. Byłam pełna podziwu dla Jej profesjonalizmu oraz kondycji - zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
Była też bardzo dobrym człowiekiem. Pamiętam, że gdy zachorował Jej mąż Bolesław Kielski i wymagał stałej opieki, pani Irena roztoczyła ją nad nim. Była bardzo miła i pomagała każdemu, komu mogła pomóc. Była wielką osobowością. Żałuję jednak, że proponowano Jej wyłącznie role komediowe. Jestem absolutnie pewna, że bardzo dobrze zagrałaby również role dramatyczne, bo miała wszelkie predyspozycje do tego: wielki talent, wyczucie i doświadczenie zawodowe. Miała wielką klasę, była po prostu damą. Zarówno nasze środowisko, jak i widzowie stracili wybitną artystkę, która przez wiele lat dostarczała nam cudownych przeżyć.
not. BM
Nasz Dziennik 2011-03-04
Autor: jc