Był Wiedeń, będzie Londyn
Treść
To podczas posiedzenia zarządu Nafty Polskiej w Londynie, które odbyło się w 1999 r. przed pierwszym etapem prywatyzacji PKN Orlen, ustalono istotne elementy oferty sprzedaży akcji tego koncernu. Firmę wyceniono na zaledwie 1,8 mld USD mimo inwestycji poczynionych na znacznie wyższą kwotę i dochodu koncernu w granicach jednej trzeciej tej kwoty rocznie.
Dotychczas najczęściej przewijającym się w pracach sejmowej komisji śledczej miastem europejskim był Wiedeń, gdzie odbyło się spotkanie Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem, zorganizowane m.in. przez Andrzeja Kunę i Aleksandra Żagla. Już niedługo jednak wydarzenia z lipca 2003 r. mogą zostać przesłonięte przez te, do których doszło 4 lata wcześniej w stolicy Wielkiej Brytanii. Jak wynika z informacji komisji ujawnionych przez Andrzeja Aumillera (UP), to ówczesny minister Skarbu Państwa w rządzie AWS i Unii Wolności Emil Wąsacz na posiedzeniu zarządu Nafty Polskiej w Londynie ustalił cenę akcji PKN Orlen i wielkość puli akcji dla inwestorów krajowych i zagranicznych. W związku z tym komisja w trybie pilnym przegłosowała wniosek o wezwanie Wąsacza na świadka. Przeciwko temu wnioskowi był tylko Konstanty Miodowicz (PO).
Posłowie przegłosowali też wniosek o podjęcie śledztwa w sprawie zbyt niskiej wyceny PKN Orlen, jakiej wówczas dokonano. Autor wniosku, Roman Giertych (LPR), uzasadniał, że przed prywatyzacją dokonano modernizacji urządzeń w płockim koncernie za niemal 2 mld USD, a wartość firmy wyceniono na 1,8 mld USD. Przeciwko wnioskowi protestował Andrzej Celiński (SdPl), który tłumaczył, że wycena firmy zależy od tego, ile rynek chce za nią zapłacić w danym momencie. - Nie miało to żadnego związku z poniesionymi inwestycjami, tylko z jej rynkową wartością - argumentował. To znane stanowisko środowisk liberalnych prezentowane w historii prywatyzacji majątku narodowego w III RP: "firma kosztuje tyle, ile klient chce za nią zapłacić". Warto przecież pamiętać, że gdy PKN Orlen wyceniono na 1,8 mld USD, koncern osiągał dochód ok. 600 mln USD rocznie.
W sobotę posłowie przesłuchiwali byłego wiceprezesa ds. ekonomicznych PKN Orlen Jacka Strzeleckiego. Najwięcej pytań dotyczyło kontraktu podpisanego w 2002 r. z firmą Petroval. Przypomnijmy, że to właśnie ta firma nagle została głównym pośrednikiem w dostarczaniu do PKN Orlen ropy od rosyjskiego Jukosu. Według nieoficjalnych i niepotwierdzonych informacji, najgorętszym zwolennikiem pseudo-dywersyfikacji polegającej na podpisaniu kontraktu z Petrovalem był ówczesny premier Leszek Miller. Strzelecki zaprzeczył, jakoby to z nadania szefa SLD znalazł się w lipcu 2002 r. w zarządzie PKN Orlen. To właśnie on został największym orędownikiem umowy z Petrovalem. - Zarząd dołożył należytej staranności przy zawieraniu kontraktu i nie poniósł żadnych strat ze względu na zerwanie dostaw ropy przez spółkę Petroval - przekonywał posłów Strzelecki.
Podobnie jak Zbigniew Wróbel przed tygodniem Strzelecki nie potrafił odpowiedzieć na pytanie posła Antoniego Macierewicza (RKN), czy przed zawarciem umowy z Petrovalem badano skład jego akcjonariatu. Strzelecki nie pamiętał, ale przypomniał sobie, że według instrukcji z kancelarii prawniczej Dewey Ballantine nie było możliwości, by to sprawdzić, ze względu na szwajcarskie prawo kantonalne. Macierewicz przypomniał, że na posiedzeniu Rady Nadzorczej PKN Orlen w grudniu 2002 r. ówczesny prezes Nafty Polskiej Maciej Gierej pytał, co będzie, jeśli w tym akcjonariacie jest np. "pan Żuczek". - Myślę, że ten Żuczek był tylko obrazem kogoś innego. Jaki więc był skład tego akcjonariatu? A może nie chcieliście się tego dowiedzieć - dociekał poseł RKN. Strzelecki nie potrafił jednak odpowiedzieć.
Świadek nie za wiele pamiętał także ze swojej wizyty w Genewie w październiku ub.r., gdzie - jak stwierdził - odwiedził biuro Petrovalu zatrudniające około 40 osób. Powiedział, że zapewniano go, że kontrakt będzie realizowany mimo kłopotów Jukosu. Nie wiedział, od jak dawna ono działa, ale Giertych zauważył, że gdy PKN Orlen podpisywał kontrakt z Petrovalem, spółka posiadała w Szwajcarii jedynie skrzynkę pocztową, a nie biuro.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2005-01-07
Autor: ab