Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bykownia kolejnym cmentarzem katyńskim

Treść

Z prof. Andrzejem Kolą, kierownikiem polskiej ekipy ekshumacyjnej w Bykowni (Ukraina), rozmawia Eugeniusz Tuzow-Lubański

W tym roku polska ekipa o miesiąc później rozpoczęła prace ekshumacyjne w Bykowni. To skutek niechęci władz ukraińskich zarzucających Polakom brak profesjonalizmu. Jak Pan jako kierownik polskiej ekipy odbiera te wszystkie utrudnienia?
- Chciałbym podkreślić, że to nie był konflikt polsko-ukraiński, lecz konflikt z pewną grupą władz ukraińskich. Jeśli chodzi o zarzut co do naszego profesjonalizmu - to chciałbym zadać retoryczne pytanie: kto w takim razie jest profesjonalistą ze strony ukraińskiej? Ci, którzy zarzucają nam brak profesjonalizmu, nie mają zielonego pojęcia o pracach ekshumacyjnych prowadzonych w Europie i Polsce. Nasza ekipa archeologiczna z Uniwersytetu Toruńskiego ma wielkie doświadczenie i pracowała w Charkowie, Lwowie, na Wołyniu i żadnych tego typu zarzutów przedtem nie było. Wśród archeologów polskich i Europy Środkowej nie ma tak dobrze przygotowanej do prac ekshumacyjnych ekipy jak nasza.

Jakie są zadania ekipy polskiej w Bykowni w tym roku i czy będzie to ostatni etap prac ekshumacyjnych na terenie byłego cmentarza NKWD?
- W tym roku prace ekshumacyjne ekipy polskiej mają zostać zakończone. Nie wiem, czy zdążymy w takim krótkim czasie uzyskać pełne rozeznanie. Trudno w ciągu dwóch miesięcy zbadać wszystkie groby, gdzie ewentualnie mogą się znajdować polskie szczątki. W Bykowni jest ponad 120 jeszcze niezbadanych przez naszą ekipę grobów. Teraz koncentrujemy się w strefie centralnej cmentarza, gdzie w ubiegłym w roku natrafiliśmy na skupisko polskich szczątków i przypuszczamy, że w innych miejscach są jeszcze polskie groby. Już ponad tydzień pracujemy i nasze przypuszczenia okazały się słuszne, ponieważ w innych grobach odnajdujemy szczątki polskich żołnierzy - na co wskazują odnajdywane rzeczy.

Czy są jakieś dokumenty archiwalne, które pomogłyby w poszukiwaniu szczątków oficerów polskich w Bykowni?
- Nie ma żadnych dokumentów, które rozjaśniłyby sprawę pochówków w Bykowni.

Czy możemy szacunkowo określić liczbę pochowanych polskich oficerów?
- Możemy tylko przypuszczać, że każdy grób mógł zawierać 50 szczątków, a tych grobów jest ponad 150. Wiemy także, że w 1971 r. i w latach 80. większość grobów została ekshumowana w większym lub mniejszym stopniu nieprofesjonalnie. To bardzo utrudnia nasze prace.

To znaczy, że identyfikacja pomordowanych jest niemożliwa?
- Możemy identyfikować szkielety tylko na podstawie przedmiotów. Za polskie groby uznajemy te, gdzie znajdujemy wyłącznie przedmioty pochodzenia polskiego, z napisami i znakami polskimi, jak guziki wojskowe, przedmioty kultu religijnego, obuwie, monety wyemitowane przed 1939 r. i medaliki.

Czy w lesie w Bykowni znajdują się głównie szczątki oficerów polskich rozstrzelanych wiosną 1940 roku?
- Tak, generalnie polskie groby pochodzą z tego okresu, ale są też z 1941 r., sprzed wybuchu wojny ZSRS z hitlerowskimi Niemcami. Wiemy, że przed wybuchem tego konfliktu z Niemcami NKWD jeszcze rozstrzeliwało obywateli polskich, ale już nie z listy katyńskiej. To byli cywile mieszkający we wschodnich województwach przedwojennej Polski. Ostatnie polskie szczątki datowane są na lipiec 1941 r., gdy wojna sowiecko-hitlerowska już się rozpoczęła.

Czy ukraińską Bykownię można nazwać drugim Katyniem?
- W Polsce to już zostało tak przyjęte. Bykownia - to kolejny cmentarz katyński.

Jak, Pana zdaniem, zakończą się prace ekshumacyjne?
- Ta kwestia raczej nie jest w mojej kompetencji, lecz należy do kompetencji sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa - Andrzeja Przewoźnika.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-08-11

Autor: wa