By iść pod prąd

Treść
Kolejna rocznica Radia Maryja skłania do kilku refleksji. Żywo zastanawia, jak po ludzku możliwe jest takie dzieło, które przecież powstało dopiero 16 lat temu, utrzymuje się tylko z ofiar ludzi dobrej woli, a słucha go tyle milionów osób na całym świecie (nie tylko w Polsce, nie tylko w Europie, ale na świecie!) i do tego, pomimo tak licznych ataków, powstają przy nim kolejne dzieła.
"Bóg i odwaga!" - pisał św. Josemaria Escriva. Myślę, że tym właśnie kieruje się Radio Maryja. Wskazują na to chociażby liczne świadectwa Słuchaczy o nawróceniu za pośrednictwem Radia. Oto są owoce tego dzieła.
Jako studentka Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, a także wcześniej słuchaczka miałam i mam nadal okazję doświadczać ewangelizacyjnej roli tej rozgłośni. Wiele razy mogłam dowiedzieć się o sprawach naszej Ojczyzny, przez wiele mediów przemilczanych, niewygodnych. Wiele razy miałam okazję poszerzać wiedzę z zakresu różnych dziedzin, czerpiąc z mądrości osób niezwykle kompetentnych. To świadomość Bożej Obecności staje się tu głównym odniesieniem, na każdej płaszczyźnie codziennego życia.
W tym świetle łatwiej pewne rzeczy zrozumieć. Nigdy chyba nie zapomnę, gdy pierwszy raz uczestniczyłam w Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Te wielkie tłumy ludzi, tłumy serc tak bardzo spragnionych Słowa Bożego, zjednoczonych w imię Chrystusa były dla mnie kolejnym świadectwem utwierdzającym w słuszności, wadze istnienia i rozwijania się tych mediów. Świadectwem bardzo poruszającym.
Było to podczas wakacji z młodzieżą polonijną, organizowanych poprzez Radio Maryja w WSKSiM. Obecność tak wielu młodych ludzi z różnych krańców świata: USA, Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii, była dla mnie dowodem na to, iż rozgłośnia ta (a także powstała przy niej Telewizja Trwam) bardzo jednoczy Polaków rozsianych po całym świecie.
Czy można sprzeciwiać się dziełu, za które Jan Paweł II, jak mówił, dziękował codziennie Panu Bogu? Które błogosławił i zawierzał Matce Bożej?
W tym świetle przypominają mi się słowa, których potwierdzenie usłyszałam kiedyś od ojca prof. Alberta Krąpca z KUL: Tam, gdzie dzieje się jakiekolwiek dobro, oczywiste jest, że są przeszkody ze strony złego.
Studiując w WSKSiM, mając możliwość odbywania ciekawych praktyk i poznania niejako "od środka" Radia Maryja, Telewizji Trwam, utwierdzam się w przekonaniu o wielkiej roli ewangelizacyjnej i społecznej tych dzieł. Także uczelni, w której kładziony jest nacisk na rozwój zarówno intelektualny, jak i duchowy. Gdzie kształtujemy swoje charaktery w świetle chrześcijańskich zasad służby prawdzie, służby drugiemu człowiekowi. Gdzie człowiek traktowany jest personalnie - jako osoba, a nie w oderwaniu tego, co ziemskie, od tego, co ma wymiar transcendentny.
Realizacja tej miłości bliźniego, krzewienie tak bardzo deptanej dziś cywilizacji życia - także na płaszczyźnie społecznej - to wielkie zadanie, do którego jesteśmy wszyscy wezwani.
Jestem dumna z tego, że mogę studiować w takim miejscu, gdzie możemy czerpać z kompetentnej wiedzy ludzi, którzy są zarazem autentycznymi świadkami tego, co mówią, gdzie prawda jest priorytetem.
To, że mogę choć w minimalnym stopniu przyczynić się do rozwoju tych dzieł, chociażby poprzez uczestniczenie w audycjach młodzieżowych czy modlitwę ze Słuchaczami na antenie, przynosi mi dużą radość. Daje poczucie niesamowitej więzi z drugim człowiekiem, często będącym w potrzebie lub oczekującym na pocieszenie. Takie doświadczenie umacnia świadomość obecności w żywej wspólnocie Kościoła. Uczy kochać drugiego człowieka, kochać Ojczyznę. Daje zapał do działania, do tego, aby od siebie wymagać, aby iść pod prąd, robić coś w imię budowy prawdziwej "cywilizacji miłości na miarę trzeciego tysiąclecia".
Katarzyna Widelska, studentka
II roku politologii, WSKSiM
"Nasz Dziennik" 2007-12-07
Autor: wa