Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bush na Bliskim Wschodzie

Treść

Sojusz między Stanami Zjednoczonymi a Izraelem pomaga zagwarantować Izraelowi bezpieczeństwo jako państwu żydowskiemu - oświadczył prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush podczas rozpoczętej wczoraj wizyty w Izraelu. Wszystko wskazuje na to, że w kluczowych dla Palestyńczyków kwestiach Bush wcale nie będzie naciskał na Tel Awiw, a wręcz przeciwnie. Władze państwa żydowskiego czują się na tyle pewne swojej pozycji jako sojusznika USA, że nalegają na zbrojną interwencję wojsk amerykańskich w Iranie.

Prezydent Izraela Szymon Peres wezwał George'a Busha do "powstrzymania szaleństwa" Iranu i bojówek Hamasu oraz Hezbollahu. Ostrzegł również Iran, aby ten zaczął doceniać możliwości państwa izraelskiego do obrony własnych granic.
Prezydent Bush stwierdził, że Izrael i USA "zbudowały dwie wielkie demokracje w trudnych dla siebie okolicznościach". Jak dotychczas w trakcie prowadzonych rozmów z ust amerykańskiego przywódcy nie padło nawet słowo o powstrzymaniu dalszego osadzania ludności żydowskiej na terytoriach należących do Autonomii Palestyńskiej.

Izraelowi z odsieczą
Swoje niezadowolenie z powodu wizyty Busha wyszło na ulice Gazy zamanifestować ok. 20 tys. zwolenników Hamasu. Uczestnicy protestu trzymali plakaty ukazujące Busha jako wampira pijącego muzułmańską krew, inni podpalili flagę amerykańską i izraelską. Prezydenta USA określali zaś mianem "rzeźnika". Bardzo negatywnie tę wizytę ocenił jeden z najważniejszych przywódców Hamasu Sami Abu-Zuhri. - Bush przyleciał do regionu tylko i wyłącznie po to, aby udzielić politycznego, moralnego i materialnego wsparcia izraelskiej okupacji oraz aby pogłębić rozłam między Palestyńczykami - ocenił. - Amerykański prezydent nie jest mile widziany, ponieważ stanowi jedną z głównych przyczyn cierpień palestyńskiego narodu - zaznaczył Abu-Zuhri.
Obiekcje przywódców Hamasu wydają się o tyle uzasadnione, że w prowadzonej przez USA polityce bliskowschodniej sprawy Autonomii Palestyńskiej są traktowane jako drugorzędne. Wprawdzie przed rozpoczęciem swojej wizyty w regionie George Bush zapewniał, że Palestynie potrzebna jest jasno sprecyzowana wizja własnej państwowości i zarówno Palestyńczycy, jak i Izraelczycy muszą wywiązać się ze złożonych obietnic, aby owa wizja stała się rzeczywistością. Jednocześnie jednak amerykański prezydent nie ukrywa, że to od Palestyńczyków oczekuje większej uległości w spornych kwestiach, zaś interesy Izraela najbardziej będą się liczyły w pokojowych negocjacjach.
Kolejnym papierkiem lakmusowym intencji Busha mogą okazać się rezultaty rozmów z przywódcą Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem. Pierwszym i zasadniczym bowiem jest brak reakcji na trwające ataki strony izraelskiej na Palestyńczyków. Wprawdzie w teorii są one wymierzone przeciwko bojówkom Hamasu, w rzeczywistości zaś najciężej dotykają palestyńską ludność cywilną.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2008-01-10

Autor: wa