Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Burza wokół WSI

Treść

Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie podejrzenia ujawnienia tajemnicy państwowej. Chodzi o przeciek z raportu w sprawie likwidacji WSI. Według prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, o zakresie śledztwa będzie decydowała prokuratura w Warszawie. Jednak ze względów pragmatycznych postępowanie obejmie wszystkie przypadki przecieków z raportu o likwidacji WSI. Tymczasem odtajnienie raportu z likwidacji WSI z przyczyn proceduralnych opóźni się o kilkanaście dni.


Janusz Kaczmarek podkreślił, że w tej sprawie prokuratura nie musi czekać na zgłoszenie przestępstwa. W rozmowie z IAR powiedział, że są to dokumenty, które mają charakter tajny, trudno zatem, by prokuratura przechodziła obok tego obojętnie. Prokurator dodał, iż należy spodziewać się także przesłuchań dziennikarzy. Podkreślił, że badany będzie każdy dowód w tej sprawie i zapewne prokuratura zechce przesłuchać osoby, które dokonywały analizy lub segregacji dokumentów WSI, ale również i dziennikarzy z mediów, które ujawniły tajne materiały z dokumentów dotyczących likwidacji WSI. Od października 2006 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada, czy wszcząć śledztwo z doniesienia ówczesnego szefa sejmowej speckomisji Marka Biernackiego (PO) o popełnieniu przestępstwa przy ujawnieniu informacji o Suboticiu. Zaś Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi już - z doniesienia szefa MON - tajne śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej przez nieustalonych żołnierzy byłych WSI. Chodzi o sprawę sejfu WSI z biżuterią, złotem i monetami ujawnionego we wrześniu 2006 r. podczas likwidacji WSI.
Minister koordynator Zbigniew Wassermann przestrzegał przed lokalizowaniem przecieków z raportu z weryfikacji żołnierzy WSI w komisji weryfikacyjnej. Sugerował, że także sami oficerowie prowadzący agentów mogli być autorami tych przecieków, by skompromitować ideę likwidacji i weryfikacji wojskowych służb.
Tymczasem byli szefowie WSI nie przyznają się do prób pozyskiwania dziennikarzy.
- Gdy byłem szefem Wojskowych Służb Informacyjnych, ani razu nie realizowałem operacji z udziałem dziennikarzy - powiedział wczoraj gen. Tadeusz Rusak, szef WSI w latach 1997-2001, w rządzie Jerzego Buzka. Rusak powiedział, że zastanawia się, czy pozwać szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego Antoniego Macierewicza, który mówił, że kolejni szefowie WSI byli szkoleni w Moskwie. Spytany, czy WSI mogły mieć 115 agentów w mediach, jak twierdzi TVP, Rusak odpowiedział, że "tylu współpracowników mogło być przez dłuższy czas, ale nie w tym samym czasie".
- Na co nam by była telewizja? - twierdzi z kolei gen. Konstanty Malejczyk, szef WSI w latach 1994-1996. Według niego, to, co się dzieje w związku z WSI, "służy jednemu celowi - walce politycznej", oraz szkodzi państwu. Ocenił, że teraz "trzeba byłoby być samobójcą, by podejmować tajną współpracę z polskimi służbami specjalnymi". Konstanty Malejczyk jest podejrzany w tajnym śledztwie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie nielegalnego handlu bronią w latach 90. przez członków kierownictwa WSI. Postawiono mu zarzut korupcyjnego przekroczenia obowiązków służbowych, za co grozi do 10 lat więzienia.
W sobotę "Wiadomości" TVP 1 oraz TVP 3, powołując się na raport komisji weryfikacyjnej WSI, podały, że na początku lat 90. próbowały one przejąć kontrolę nad mediami w Polsce. Według TVP, WSI miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników.
Połowa lutego - to według ministra koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna - realny termin opublikowania raportu z weryfikacji WSI. Wassermann spotkał się wczoraj z prezydentem Lechem Kaczyńskim, który wcześniej zapowiadał publikację raportu na 1 lutego. Wassermann przypomniał w TVN 24, że 1 lutego wchodzą w życie przepisy pozwalające na ujawnienie raportu i "teoretycznie" jest możliwe jego ujawnienie jeszcze tego dnia. Jak mówił, byłaby to jednak "karkołomna sytuacja" i odbyłoby się to "ze szkodą dla konsultacji" oraz wymaganych procedur. Zwrócił uwagę, że pozostaje też kwestia techniczna związana z objętością dokumentu. Według procedur szef komisji weryfikacyjnej przekazuje raport prezydentowi, premierowi i wicepremierom. Prezydent oddaje go też marszałkom Sejmu i Senatu do zaopiniowania, a następnie podaje do publicznej wiadomości w Monitorze Polskim. Jeśli ujawnienie raportu miałoby nastąpić 1 lutego, tego dnia musiałyby się odbyć wszystkie opisane w ustawie czynności.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-01-30

Autor: wa