Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Buntu nie ma, Janas przeprasza

Treść

W polskiej reprezentacji nie ma buntu piłkarzy przeciw trenerowi Pawłowi Janasowi. - Nie wiem, kto to wymyślił - skomentował szkoleniowiec. Jutro Biało-Czerwoni zmierzą się z Niemcami w meczu, który zadecyduje o ich "być albo nie być" na mundialu. Nasi nie mają wyjścia - muszą zdobyć punkt, a najlepiej trzy, by zachować szanse awansu do fazy pucharowej. W innym przypadku mogą zacząć pakować walizki. Paweł Janas przeprosił wczoraj kibiców za nieudany mecz z Ekwadorem i zapowiedział zmiany w składzie i taktyce.

Po niedzielnym odpoczynku (który, czego nikt nie ukrywał, bardzo się przydał) wczoraj w południe nasi piłkarze trenowali na stadionie w Barsinghausen. Tym razem trener Janas pozwolił, by przez kwadrans zajęciom mogli przyglądać się nie tylko dziennikarze, ale i kibice. Nastroje wśród fanów nie były najlepsze. Wszyscy przeżywali jeszcze mocno niespodziewaną porażkę z Ekwadorem, optymistów nie było wielu. Na szczęście wiary nie stracili sami piłkarze. Oni wciąż mają nadzieję, że ich przygoda z mistrzostwami nie zakończy się po fazie grupowej. Chcą awansować dalej, ale by ten cel zrealizować, muszą w meczach z Niemcami i Kostaryką zdobyć nie cztery, a sześć punktów. Z Niemcami jeszcze nigdy Polsce wygrać się nie udało, ale o tym lepiej teraz nie pamiętać.
Przez ostatnie dni o naszej drużynie mówiło się dużo, ale w ponurej tonacji. Nie brakowało głosów sugerujących, że piłkarze niezadowoleni z decyzji szkoleniowca zbuntowali się przeciw Janasowi. Wczoraj selekcjoner stanowczo temu zaprzeczył: - Nie wiem, kto i po co w ogóle to wymyślił. Nie ma żadnego buntu, wszyscy normalnie trenują, nie ma żadnych problemów. Już wcześniej zaplanowałem, że niedziela będzie dniem wolnym, podobnie zresztą będzie w czwartek po spotkaniu z Niemcami - przyznał Janas, dodając: - A głosami, że rzekomo zaginąłem lub gdzieś się ukryłem, zaniepokoiła się nawet moja rodzina i do mnie zadzwoniła z pytaniem: "co się dzieje". Odpowiadam zatem: jestem, nie zaginąłem. Z dziennikarzami miałem spotkać się jutro [czyli we wtorek - przyp. red.], spotykam się dziś na specjalne życzenie. Wszystko jest w porządku.
Głosy o rzekomym "buncie" wzmogły się, gdy w niedzielny wieczór piłkarze zaplanowali spotkanie we własnym gronie, podczas którego mieli przedyskutować pewne sprawy. - Powtórzę raz jeszcze, żadnego konfliktu nie ma - uspokoił Euzebiusz Smolarek, napastnik naszej drużyny. - Chcemy wygrać z Niemcami, dlatego rozmawialiśmy, jak to uczynić, jakich szukać sposobów. Wydaje mi się, że dziś najmniej potrzebujemy plotek na temat konfliktów i problemów. Myślmy pozytywnie! My jesteśmy przekonani, że stać nas na zwycięstwo w środowym meczu. Ja osobiście jestem dobrze przygotowany, dobrze się czuję. To jest najważniejsze - dodaje.
Trener Janas nie ukrywa, że szykuje kilka zmian w składzie na pojedynek z gospodarzami mundialu. Na razie jednak nie chce powiedzieć, jakich i ile. - Na pewno jedną - zdradził. Inna też będzie taktyka, ale jaka, wedle słów selekcjonera, przekonamy się w środę. Trener jest zdania, że jutro nasza drużyna będzie wyglądała zupełnie inaczej niż w piątkowym starciu z Ekwadorem. - Musimy przede wszystkim stworzyć więcej strzeleckich sytuacji, tego najbardziej brakowało w piątek. Byliśmy na pewno równorzędnym rywalem dla Ekwadorczyków, ale to oni potrafili strzelić bramki, a my nie. Dlatego przegraliśmy. Czasami brakowało tylko ostatniego podania, po którym mogły gole paść - mówi szkoleniowiec. Janas nie ukrywa: - Chciałem przeprosić w imieniu piłkarzy i swoim naszych kibiców, którzy w meczu z Ekwadorem stworzyli wspaniałą atmosferę, że ich zawiedliśmy...
Jak najlepiej odzyskać zaufanie kibiców? Wygrywając jutro z Niemcami! To trudne, bardzo trudne zadanie, ale tylko w ten sposób Polacy mogą przedłużyć swą przygodę z mistrzostwami. - Niemcy to bardzo dobry zespół, dysponujący dużą siłą ognia. Są troszkę słabsi w defensywie, ale zwykle strzelają więcej bramek, niż ich tracą - opowiada Janas. Zadaniem jego podopiecznych będzie tę słabość wykorzystać, przy okazji tak zabezpieczyć tyły, by nie dopuścić do żadnych strat. Realne? W formie z piątku nie, ale, jak mówi Janas, "w piłce nie wszystko da się zaplanować i przewidzieć z góry".
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-06-13

Autor: ab