Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bunt w terenie

Treść

Marian Krzaklewski, Danuta Hübner, Paweł Zalewski, Jerzy Buzek czy Lena Kolarska-Bobińska są liderami list wyborczych Platformy Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego, ale to wcale nie oznacza, że czeka ich łatwa, lekka i przyjemna kampania wyborcza. Lokalni działacze PO, niezadowoleni z tego, że zostali oni narzuceni im z góry przez centralę partii, już zapowiadają bojkot ich kampanii wyborczej. Liderom list trudno więc będzie organizować spotkania z wyborcami, mogą mieć też mniej plakatów wyborczych, ulotek, co może się przełożyć nawet na wynik wyborczy.

Tworzenie list wyborczych PO przebiegało nie wszędzie bezkonfliktowo, choć trzeba przyznać, że nie było też takich otwartych sporów personalnych jak w przypadku kilku list PiS: nikt nie składał demonstracyjnie mandatów, nie odchodził z partii, jednak niezadowolenie było widoczne. Najgłośniej słychać to na Podkarpaciu, gdzie listę PO będzie otwierał były przewodniczący "Solidarności" Marian Krzaklewski. Regionalna PO optowała za tym, aby "jedynką" na Podkarpaciu była poseł Elżbieta Łukacijewska, przewodnicząca podkarpackich struktur Platformy. Ale zarząd partii był innego zdania i na pierwszym miejscu na liście wpisał Krzaklewskiego, zaś Łukacijewska jest druga. Dla "platformersów" Krzaklewski był jednak do tej pory raczej przeciwnikiem politycznym, a nie stronnikiem, kojarzonym bardziej z PiS. Nic więc dziwnego, że decyzja zarządu PO była ogromnym zaskoczeniem. - Zrobimy wszystko, by Elżbieta Łukacijewska wygrała te wybory - mówił otwarcie tuż po ogłoszeniu list kandydatów do PE poseł Piotr Tomański z Podkarpacia.
Poseł nie powiedział tego wprost, ale wiadomo, że działacze Platformy z terenu nie chcą pracować "na Krzaklewskiego". - Przecież to my organizujemy spotkania wyborcze, rozlepiamy plakaty, rozdajemy ulotki. Jak Krzaklewski zostanie tego pozbawiony, to jego kampania będzie kiepska i osiągnie słaby wynik - mówi nam działacz młodzieżówki PO Podkarpacia. - A wtedy wybory na pewno wygra Łukacijewska - dodaje. W podkarpackiej Platformie idealny byłby wręcz taki scenariusz, w którym Krzaklewski nie zdobywa mandatu, co jest możliwe. Byłby to dowód na to, że zarząd partii popełnił błąd, stawiając na byłego przewodniczącego Akcji Wyborczej "Solidarność". Co więcej, jak mówią nam sami członkowie PO, na zwycięstwie - i to najlepiej okazałym - nad Krzaklewskim zależy samej Łukacijewskiej. I nie chodzi tylko o prestiż. Jeśli bowiem pani poseł umocni swoją pozycję w regionie, wzrośnie też jej znaczenie w krajowych strukturach PO.
W prestiżowym okręgu wyborczym w Warszawie na czele listy znalazła się unijna komisarz Danuta Hübner, mianowana jeszcze przez SLD, a towarzyszy jej na 2. miejscu były poseł PiS Paweł Zalewski. To dla szeregowych członków PO ludzie z zewnątrz, gdy tymczasem oczekiwali oni, że na czele list staną "sami swoi". W Warszawie także słychać głosy o tym, że kampania Hübner i Zalewskiego nie zyska "odpowiedniego wsparcia". - Będziemy pracować tylko dla swoich kandydatów, którzy są na dalszych miejscach na liście - mówi nam jeden z posłów PO. - Doświadczenie z poprzednich kampanii pokazuje, że nawet osoba z dalszego miejsca, jeśli tylko ma dobrze przeprowadzoną kampanię, może zdobyć mandat kosztem kandydata z czoła listy - dodaje. Poseł mówi nam, że w Warszawie elektorat PO jest "najbardziej świadomy", więc osoby wskazane przez Tuska i Schetynę wcale nie muszą osiągnąć dobrych wyników wyborczych, bo zapewne mniej osób na nich zagłosuje, niż liczą liderzy partii. Inny z parlamentarzystów dodaje, że dowodem na błąd kierownictwa był chociażby szeroko komentowany wśród członków PO wywiad pani komisarz Hübner dla belgijskiej gazety, w którym twierdziła, że nigdy nie należała do żadnej partii, choć przez prawie 20 lat była w PZPR.
Łatwego życia w Lublinie nie będzie miała także Lena Kolarska-Bobińska, która lideruje tamtejszej liście kandydatów Platformy do europarlamentu. - To chyba rzeczywiście błąd, bo Kolarska-Bobińska nie pochodzi z Lublina, nie mieszka i nie pracuje w tym mieście i także dla naszych członków w tamtym regionie to osoba całkiem obca - przyznaje poseł PO, który nie kryje, że od początku obstawał, aby liderem listy był obecny poseł do PE Zbigniew Zaleski (jest drugi). Nasz rozmówca mówi, że z drugiej strony ta kandydatura ma być kompromisem, bo zarząd partii odrzucił żądania Janusza Palikota, który chciał, aby listę otwierała jego protegowana - Henryka Strojnowska. Ale, aby nie urazić Palikota, nie spełniono także postulatów personalnych jego przeciwników w regionie. I stąd m.in. na pierwszym miejscu pojawiło się nazwisko Kolarskiej-Bobińskiej. Efekt jest taki, że i tak nie bardzo wiadomo, kto miałby na jej kampanię pracować, skoro kandydatka nie ma w Lublinie grupy swoich stronników, gotowych poświęcić wolny czas dla jej zwycięstwa.
W Krakowie nie brakuje głosów niezadowolenia z powodu umieszczenia na 1. miejscu Róży Thun, a nie Bogusława Sonika (jest dopiero 3., bo 2. pozycja przypadła w ramach parytetu startującemu z tego samego okręgu Konstantemu Miodowiczowi z Kielc, ponieważ Małopolska i Świętokrzyskie tworzą jeden okręg wyborczy). - Teraz będzie walka podjazdowa o jak najlepszy dostęp do mediów, billboardów, słupów i plansz z plakatami. Miejsca te rezerwuje partia, ale przecież to sztab wyborczy będzie decydował o umieszczeniu danej reklamy wyborczej w tym, a nie innym miejscu. Kto będzie miał więcej ludzi w sztabie, ten będzie miał fory i większe szanse na zwycięstwo - mówi nam poseł PO z Mazowsza. O tym, że na tle list tlą się jednak podskórne konflikty, świadczy nawet sondaż dotyczący wyboru kandydatów. Na pytanie "Jak Tobie podobają się listy wyborcze PO do Parlamentu Europejskiego?", które zadano sympatykom PO na witrynie internetowej partii, tylko 35 proc. internautów nie miało do niej zastrzeżeń, ale aż 40 proc. stwierdziło, że listy mu się nie podobają. Kolejne 20 proc. powiedziało, że ma zastrzeżenia do kilku kandydatów. Jak twierdzą nasi rozmówcy z PO, jeżeli partia nie osiągnie w tych wyborach miażdżącego zwycięstwa, na pewno pojawią się głosy "z dołów" domagające się rozliczenia winnych błędów popełnionych przy układaniu list.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2009-04-20

Autor: wa