Bunt w regionach
Treść
Hiszpańskie regiony rządzone przez Partię Ludową (PP) buntują się przeciwko administracji José Luisa Zapatero. Ramón Luis Valcárcel, prezydent autonomicznego regionu Murcji, odrzucił możliwość przyjęcia narzuconej przez Madryt niezwykle brutalnej ustawy aborcyjnej. Zaznaczył, że opozycyjna wobec rządu PP uznaje projekt za sprzeczny z hiszpańską konstytucją i czeka na orzeczenie w tej sprawie Trybunału Konstytucyjnego.
Sandra Monero, rzecznik ds. polityki społecznej Partii Ludowej, podkreśliła, że regiony autonomiczne, w których rządzi jej partia, dołożą wszelkich starań, aby kobietom oczekującym narodzin dziecka, a znajdującym się w trudnej sytuacji ofiarować wszelką możliwą pomoc. To działanie, zaznaczyła Monero, nigdy nie będzie ukierunkowane na aborcję jako alternatywę dla urodzenia. Monero uznała za niesłychanie ważne i pilne zatrzymywanie aborcyjnego projektu, ponieważ konsekwencje jego wdrożenia mogą być nieodwracalne, szczególnie że zakłada on implementację do prawa wszystkich regionów aborcji na życzenie.
Z kolei Gloria Martín, sekretarz równości Partii Socjalistycznej Regionu Murcji, ostrzegła Ramóna Luisa Valcárcela, że będzie pilnie śledzić, czy robione jest "wszystko, co konieczne", aby w tym regionie ustawa weszła w życie.
Ustawa weszła w życie 5 lipca. Aborcja w pierwszych 14 tygodniach życia dziecka może być przeprowadzona na życzenie, nawet jeśli matka ma 16 lat, a jej rodzice nie wyrazili na to zgody lub nie wiedzą o zamiarze córki. Jest darmowa i realizowana przez publiczną służbę zdrowia. Trybunał Konstytucyjny jeszcze się nie wypowiedział na temat ustawy. Tymczasem reakcje poszczególnych regionów autonomicznych są różne - od stanowczego "nie" (Murcja), przez przyjęcie - choć z zastrzeżeniami (Katalonia, Baleary, Andaluzja), do krytyki (Madryt, Nawarra, La Rioja, Walencja, Kastylia i León). Reforma nie zadowoliła nikogo. Krytykowały ją feministki, stowarzyszenia pro-life, partie polityczne, kliniki, związki zawodowe, lekarze i pielęgniarki, ośrodki edukacyjne, rodzice i Kościół katolicki. Premier Zapatero i minister rozwoju José Blanco skoncentrowali swoją krytykę na Partii Ludowej i na "prawicy". "Matka chrzestna" ustawy - Bibiana Aído, minister zdrowia Trinidad Jiménez i szef resortu sprawiedliwości Francisco Caama?o starali się udowodnić konstytucyjność ustawy i jej rzekome korzyści w postaci szkolnej seksindoktrynacji. Regiony autonomiczne rządzone przez Partię Ludową zapewniły, że będą pomagać wszystkim potrzebującym kobietom. Madryt, Walencja, Galicja oraz Kastylia i León podkreśliły, że "będzie chronione prawo klauzuli sumienia personelu medycznego". O tej kwestii ustawa w ogóle nie wspomina. Władze Walencji zapewniały, że dadzą priorytet polityce pomocy macierzyństwu i adopcji nad aborcją. Nawarra, gdzie rządzi UPN, powiadomiła, że ustawa będzie wykonywana... ale poza jej granicami.
W regionach rządzonych przez socjalistów tamtejsze władze będą także usiłowały wypełnić lukę prawną, tworząc listę pracowników służby zdrowia, którzy odwołają się do sumienia, by nie być zmuszonym do dzieciobójstwa. Lekarze nazywają to rozwiązanie tworzeniem swoistej czarnej listy. Andaluzja, Baleary i Katalonia zadeklarowały, że w publicznych placówkach zdrowia nie będzie procedur aborcyjnych. Dodatkowo w prywatnych klinikach kobiety przed aktem dzieciobójstwa będą musiały wpłacić 300 euro, które kilka miesięcy później wydział zdrowia im zwróci.
Rząd usiłował ratować sytuację, atakując Partię Ludową. Zapatero oskarżył jej liderów, że "zanoszą do Trybunału Konstytucyjnego to, co trąci politycznie". Rzecznik socjalistów w Kongresie José Antonio Alonso uważa za skandal fakt, że Partia Ludowa nie szanuje praw uchwalonych demokratycznie.
o. Marek Raczkiewicz CSsR, Madryt
Nasz Dziennik 2010-07-07
Autor: jc