Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bunt, na razie żołnierzy

Treść

Ignorując ustanowiony przez amerykańskie siły okupacyjne zakaz noszenia broni bez pozwolenia, setki Irakijczyków wyszły wczoraj na ulice Bagdadu, strzelając w powietrze z kałasznikowów i wykrzykując antyamerykańskie hasła. Okazją do demonstracji stał się pogrzeb jednego z dwóch Irakijczyków zabitych przez amerykańskich żołnierzy podczas zamieszek poprzedniego dnia.
Według Agencji Reutera, wielu demonstrantów to - podobnie jak ofiary środowych zajść - członkowie rozwiązanych przez Amerykanów jednostek wojskowych albo pracownicy resortów bezpieczeństwa w administracji Saddama Husajna. Około 400 tys. osób straciło w ten sposób pracę.
To właśnie tacy ludzie - zdaniem USA - zorganizowali także środową demonstrację w Bagdadzie. Przeprowadziło ją przed pałacem prezydenckim w centrum miasta kilkuset byłych żołnierzy armii irackiej. Demonstranci zaatakowali m.in. ekipę Agencji Reutera i poturbowali dwóch irackich kamerzystów. Amerykańscy żołnierze, pełniący służbę przed bramą dawnego saddamowskiego kompleksu, wyciągnęli drugiego kamerzystę z rąk tłumu, ratując go przed linczem. Byli żołnierze armii irackiej - formalnie rozwiązanej w maju przez amerykańskiego administratora Iraku Paula Bremera - domagali się zatrudnienia, a także wypłaty zaległego żołdu.
Amerykańscy żołnierze otworzyli ogień do agresywnie zachowujących się demonstrantów. Zginęło prawdopodobnie co najmniej dwóch Irakijczyków.
Prócz takich - coraz częstszych - demonstracji siły okupacyjne nękają też niemal regularne ataki postsaddamowskiej partyzantki. Jeden Irakijczyk zginął, a dwunastu zostało rannych w ataku moździerzowym na amerykański ośrodek koordynacji pomocy humanitarnej i odbudowy Iraku w mieście Samarra na północy kraju - podało w czwartek centralne dowództwo wojsk USA (Centcom). Ofiary to pracownicy ośrodka. Do ataku doszło w środę późnym wieczorem. Napastnikom udało się uciec.
Jeśli siły okupacyjne nie przyspieszą normalizacji sytuacji w tym kraju i tworzenia irackich władz, ataki przeciwko nim mogą też wkrótce organizować zwykli Irakijczycy, ograniczający się na razie do pokojowych manifestacji. Administracja USA jednak jak dotąd bardziej interesuje się m.in. wyłapywaniem osób z otoczenia obalonego irackiego dyktatora niż stabilizacją sytuacji w Iraku. W środę władze USA poinformowały o aresztowaniu Abida Hamida Mahmuda al-Tikriti, prywatnego sekretarza obalonego prezydenta Iraku Saddama Husajna, znajdującego się na 4. miejscu na amerykańskiej liście najbardziej poszukiwanych Irakijczyków. Mahmud kontrolował dostęp do byłego prezydenta i - jak się uważa - był jedną z niewielu osób, którym były dyktator całkowicie ufał. Daleki kuzyn Saddama Husajna był odpowiedzialny za kilka kwestii związanych z bezpieczeństwem, m.in. za ukrywanie irackich programów zbrojeniowych. Amerykanie spodziewają się, że może on posiadać informacje na temat losu byłego prezydenta i jego synów. USA obarczają go odpowiedzialnością za dokonanie zbrodni wojennych.
BM, PAP
Nasz Dziennik 20-06-2003

Autor: DW