Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"Bułgaria" nie powinna wypłynąć

Treść

Rosjanie są przekonani, że winę za katastrofę statku wycieczkowego "Bułgaria", który zatonął na Wołdze, ponoszą ludzie. Statek był w tak złym stanie, że nie powinien wypłynąć - takie są pierwsze ustalenia prokuratury. Dlatego sąd w Kazaniu aresztował Swietłanę Iniakinę, dyrektor firmy Argorecztur, armatora "Bułgarii", i Jakowa Iwaszowa, pracownika Rosyjskiego Rejestru Rzecznego. Media podają coraz więcej szczegółów dotyczących tragicznego rejsu i podkreślają, że zatonięcie motorowca świadczy także o złej kondycji Rosji, która nie radzi sobie z utrzymaniem swojej flotylli rzecznej.
Oficjalnie potwierdzono śmierć 111 osób. Ich ciała wydobyto na powierzchnię - poinformowało wczoraj ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych. Nie odnaleziono jeszcze 18 ciał pasażerów. Do tej pory zakończyła się identyfikacja 102 ofiar, a krewnym wydano 86 ciał.
"Komsomolskaja Prawda" pisze o kiepskiej kondycji całej rosyjskiej żeglugi śródlądowej. W kraju zostało niewielu doświadczonych kapitanów, czego nie ukrywa właściciel firmy żeglugowej Faził Alijew. "Moim zdaniem, w tej katastrofie niewątpliwa jest wina kapitana. Prawdopodobnie nie poradził sobie ze sterowaniem. O ile mi wiadomo, na Wołdze tego ranka był sztorm, był alarm sztormowy. Kapitan w taką niepogodę nie powinien wypływać statkiem. Jakikolwiek ostry powiew wiatru, silne fale dla płaskiego dna są ryzykowne. Kapitan popłynął na swoje ryzyko. Sądzę, że kiedy statek zawracał, przechylił się z powodu porywu wiatru i fali, dlatego się przewrócił" - wyjaśnił gazecie. Zdaniem Alijewa, problemem nie był wiek statku, bo np. w Ameryce pływają jednostki pochodzące z lat 20. Najważniejsze jest dbanie o jego stan techniczny.
Śledczy zainteresowali się przede wszystkim stanem jednostki. "Bułgaria" miała poważne usterki: nie pracował jeden z silników, były problemy ze zbiornikiem paliwa. "Według oficerów śledczych, baki paliwowe w statku motorowym były skonstruowane jako łączące się ze sobą pojemniki: jeżeli wszystko było sprawne, to paliwo powinno przepływać z jednego do drugiego. Ale tak się nie stało. Jak powiedział nam kapitan Dmitrij Iwan, który pływał na podobnych statkach, najprawdopodobniej w baku była dziura" - pisze "KP". I z tego względu "Bułgaria" nie powinna być dopuszczona do żeglugi. Jednak właściciele statku zignorowali kwestie bezpieczeństwa w pogoni za zyskiem w szczycie sezonu turystycznego.
Dziennikarze "KP" rozmawiali z dyrektor firmy Argorecztur Swietłaną Iniakiną jeszcze przed jej zatrzymaniem przez policję. Przekonywała, że nie wiedziała nic o tym, że "Bułgaria" była niesprawna. Twierdziła ponadto, że na początku czerwca statek przeszedł przegląd techniczny i został dopuszczony do użytku. - Powtarzam, mam dokumenty o jego sprawności. Kapitan mi nic nie meldował o usterkach. Żadnych skarg od pasażerów nie otrzymywałam - powiedziała Iniakina. I dodała, że cztery lata temu jednostka przeszła remont. Dyrektor obwiniła załogę o to, że na pokładzie było za dużo ludzi. Podkreśliła, że przyjęcie dodatkowych pasażerów stanowiło samowolną decyzję załogi.
Ale "Komsomolskaja Prawda" dotarła do świadków, którzy mówią, że były już wcześniej zarzuty co do pracy statku, pasażerowie skarżyli się, że nie pracują węzeł sanitarny i klimatyzatory, a "Bułgaria" chwiała się podczas wcześniejszego rejsu po Wołdze. "Są zeznania, że pasażerowie tragicznego rejsu Kazań - Bułgar - Kazań też obawiali się płynąć statkiem z widocznym przechyłem" - napisali dziennikarze.
Z kolei "Moskowskij Komsomolec" zauważa, że już od 2008 r. rosyjscy eksperci pracowali nad projektem zmian w prawie, których celem było doprowadzenie do wymiany flotylli rzecznej i stworzenie sprzyjających warunków dla firm budujących statki. "Jednak prawo, które mogło zapobiec tragedii "Bułgarii", było pisane zbyt długo. Przez ten czas dużo wody upłynęło między innymi w Zalewie Kujbyszewskim, który stał się zbiorową mogiłą dla dziesiątek ludzi" - konkluduje dziennik. "Moskowskij Komsomolec" stwierdza, że stan techniczny "Bułgarii" odzwierciedla ogólny stan Rosji. "Wyrażając żal po tragicznie zmarłych na Wołdze, musimy pamiętać, że nas wszystkich może czekać coś podobnego" - ostrzega gazeta.
Ewa Rzeczycka-Surma
Nasz Dziennik 2011-07-15

Autor: jc