Budżet ponownie w Sejmie
Treść
Ponowne skierowanie do Sejmu budżetu państwa to jedna z pierwszych decyzji premiera Donalda Tuska i jego rządu. Koalicyjny rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego został wczoraj zaprzysiężony w Pałacu Prezydenckim i odbył już pierwsze posiedzenie. Na razie brak jednak konkretów na temat tego, co chciałaby zrobić nowa ekipa rządząca. W tej sprawie premier Donald Tusk odsyła do swojego exposé, które wygłosi w przyszły piątek.
Do Sejmu trafi ponownie budżet w wersii przygotowanej przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. Rząd na wczorajszym posiedzeniu ponownie przyjął projekt budżetu. Jak wyjasniał premier Donald Tusk, zgłoszenie budżetu w formie przygotowanej przez poprzedni rząd wynika z płynących terminów. Do 27 stycznia przyszłego roku prezydent Lech Kaczyński powinienien dostać do podpisu uchwaloną przez Sejm ustawę budżetową. W przeciwnieństwie miałby prawo zarządzić skrócenie kadencji parlamentu. Choć - jak zapowiadali współpracownicy głowy państwa - prezydent rozwiązywać Sejmu nie zamierza, to Donal Tusk chce jednak dmuchać na zimne. - Pilnujemy już nie tylko każdego tygodnia czy dnia, ale każdej godziny. Z całą pewnością nauczeni doświadczeniem przypilnujemy terminów tak, że nie będzie żadnej niespodzianki - zapowiedział nowy premier. Dlatego też zgłasza budżet złożony w Sejmie, w konstytucyjnym terminie - do końca września przez PiS, a nie autopoprawkę przygotowaną przez własną ekipę, na co - jak widać - zabrakło czasu. Donald Tusk poinformował, że poprawki do budżetu będą wnoszone podczas prac nad jego projektem. Premier zapowiedział, iż chciałby, żeby sejmowa debata budżetowa odbyła się już dzień po wygłoszeniu przez szefa rządu exposé, a więc dokładnie za tydzień.
W przeciwieństwie do decyzji o dymisji Antoniego Macierewicza trochę dłużej Donaldowi Tuskowi zajmie zastanowienie się nad tym, co zrobić z innym niewygonym dla jego ekipy człowiekiem - szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszem Kamińskim. Jak zapowiedział Donald Tusk, przyszłość Kamińskiego i kierowanej przez niego służby "będzie zależeć od bardzo szybkich decyzji, w ciągu najbliższych kilku, może kilkunastu dni". Nowemu premierowi trudno było jednak pierwszego dnia urzędowania powiedzieć, co konkretnie chce zrobić jego ekipa. - Proszę o życzliwą uwagę w czasie mojego wystąpienia w Sejmie. Tam będę mówił o głównych kierunkach, także polityki zagranicznej. Exposé to jest chyba najwłaściwszy czas i najwłaściwsza forma poinformowania o naszych propozycjach dotyczących także polityki zagranicznej - mówił, odpowiadając na pytania o politykę zagraniczną rządu i uprzedzając pytania o zamierzenia nowej Rady Ministrów w innych dziedzinach. Exposé premier ma wygłosić w następny piątek. Nowej ekipie zostało więc już tylko niespełna 6 dni na podjęcie decyzji o tym, co chciałaby zrobić.
Wzrost powinien być większy
Ze względu również na obietnicę "sprawienia cudu" oczekiwania na pewno są niemałe. Prezydent Lech Kaczyński podczas uroczystości zaprzysiężenia rządu życzył gabinetowi Donalda Tuska jak najlepiej, podkreślając przy tym, że oczekiwania społeczeństwa są duże, a to także z uwagi na bardzo dobre dla gospodarki dwa lata, gdy stery rządu dzierżyła ustępująca wczoraj ekipa. - Ostatnie dwa lata to był okres szybkiego rozwoju gospodarczego, powstania ponad miliona nowych miejsc pracy, gwałtownego w związku z tym spadku bezrobocia, prawie 14-proc. wzrostu płac - mówił prezydent. Społeczeństwo na pewno jednak liczy na więcej. - Zgodnie z zapowiedziami przedwyborczymi ten rozwój to nie jest to, co powinniśmy osiągać. W naszym kraju powinien być rozwój o tempie jeszcze szybszym. To zadanie ambitne, ale oczywiście najserdeczniej życzę sukcesu, ponieważ ten sukces byłby olbrzymim sukcesem w naszym kraju - kontynuował prezydent.
Na wychwalanie dwóch lat rządów Prawa i Sprawiedliwości Donald Tusk odpowiedział, że 21 października "bardzo wielu Polaków, więcej niż ktokolwiek się spodziewał przed dniem wyborów, poszło oddać swój głos z wiarą, że w Polsce możliwa jest dobra zmiana, że w Polsce możliwy jest dobry przełom". Według nowego premiera, ci, którzy podczas wyborów "wskazali wygranych", opowiedzieli się za polską polityką "ufundowaną na tradycyjnych wartościach". - Te fundamenty to zaufanie, wzajemny szacunek, przekonanie, że władza ma służyć ludziom, a nie panować nad ludźmi. Tylko w takiej atmosferze, tylko wtedy, kiedy polityka ufundowana jest na takich wartościach, wtedy, kiedy polityka służy wolności i solidarności, można skupić swoją uwagę i swoje talenty na tym, co dla obywateli w życiu codziennym najważniejsze - mówił premier, dając prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu prztyczek. Donald Tusk powiedział też, że liczy na dobrą współpracę rządu z prezydentem. W ten sposób starał się zapewne zabezpieczyć na wypadek, gdyby coś źle się działo. Wtedy łatwiej można byłoby wskazać winnego, który "nie współpracował".
Z odsieczą prezydentowi przyszli jednak posłowie PiS. Jak zapewniają, nic, co dobre, nie może się nie udać, bo wszystkie korzystne dla naszego kraju propozycje rządu będą w Sejmie przez PiS popierane. Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra (PiS) zapowiedział jednak, że Prawo i Sprawiedliwość będzie twardą opozycją i będzie patrzeć rządzącym na ręce, pilnując, czy realizują swój przedwyborczy program, którym PO przekonała do siebie wyborców. - Czekamy na cud, na radykalne podwyżki w sferze budżetowej - dodał Putra. Beata Kempa (PiS) zapowiedziała, że Prawo i Sprawiedliwość będzie zgłaszać własne projekty ustaw. Pierwszy taki projekt już został zgłoszony i dotyczy otwarcia zawodów prawniczych na młodych ludzi.
Po zaprzysiężeniu w Pałacu Prezydenckim nowo powołani członkowie rządu rozjechali się do ministerstw, by od swoich poprzedników przejąć resorty. Spod siedziby prezydenta tak jak przyjechali, tak również odjechali autobusem. - To pewien zabieg marketingowy. Życzę, aby przy okazji ewentualnego rozstania również odjechali busem, a nie limuzynami - komentowała Beata Kempa. Premiera Donalda Tuska w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie powitał jednak Jarosław Kaczyński, lecz Przemysław Gosiewski. Donald Tusk dostał od ustępującego premiera "elegancki list". Nowy premier powiedział, że zawarte zostały w nim życzenia sukcesu, ale żadnych rad nie było. - List składa się z trzech zdań - dodał Tusk.
Nie wszyscy ministrowie próbowali zadomawiać się tylko w swoich resortach. Nowy minister finansów Jan Vincent Rostowski (używający też imienia Jacek) przystosowuje się również do zamieszkania w Polsce. Rostowski, który w latach 90. doradzał Leszkowi Balcerowiczowi, stara się o numer PESEL, bowiem urodził się w Anglii i nie ma polskiego dowodu osobistego.
Artur Kowalski
Autor: wa