Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Budżet pewny

Treść

Budżet państwa zostanie dziś uchwalony w Sejmie. To praktycznie jedyny polityczny pewnik najbliższego okresu, gdyż nadal nie wiadomo, z kim Prawo i Sprawiedliwość zbuduje zaplecze parlamentarne dla rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Od kilkunastu dni sytuacja niemal się nie zmienia i coraz częściej porównuje się ją do słynnego "dnia świstaka". Jedyną zmienną jest czas - jesteśmy coraz bliżej momentu, w którym rozstrzygnięcie tego pata będzie musiało nastąpić. A na dodatek znakomity wynik kandydatów Prawa i Sprawiedliwości w powtórzonych wyborach do Senatu w Częstochowie wzmógł pogłoski o szybkich wyborach parlamentarnych.
Właśnie tego dotyczyła niespodziewanie zwołana konferencja prasowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
- 45 proc. tych, którzy uczestniczyli w głosowaniu, poparło naszego kandydata - powiedział, już w pierwszych słowach, rozwiewając marzenia, że to spotkanie z prasą przyniesie jakieś rozwiązanie bieżącej sytuacji politycznej. Zdaniem prezesa, wyniki w Częstochowie świadczą o tym, że PiS nie tylko utrzymało, ale wręcz poprawiło swoją pozycję na scenie politycznej, a pozycja konkurencji się pogorszyła. Nie mogło to zabrzmieć inaczej niż jako ostrzeżenie: nie mamy powodów, by się bać wyborów już teraz, za to wy [politycy innych partii] macie ich wiele.
Straszak zdaje się działać na Samoobronę, której liderzy zapewniali wczoraj od samego rana, że propozycja "paktu stabilizacyjnego" jest niemal całkowicie zbieżna z ich programem i planują dorzucić do tego planu tylko kilka swoich projektów. Te uzgadniali wczoraj po południu z kierownictwem klubu Prawa i Sprawiedliwości. Ale w Sejmie nie było nawet jego szefa - Przemysław Gosiewski cały dzień spędził w swoim okręgu wyborczym. Rozmowy prowadził Marek Kuchciński.
- A przecież to nie on podejmuje decyzje - mówił na konferencji Andrzej Lepper.
Ten, który decyzje podejmuje, czyli Kaczyński, zajmował się wczoraj głównie prostowaniem medialnych doniesień. Na przykład takich, że to znany biznesmen Roman Kluska zastąpi Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisku premiera (sam premier w rządzie po rekonstrukcji miałby być... ministrem skarbu).
- To jest plotka, która nie ma żadnej podstawy faktycznej. Nie ma najmniejszych powodów, dla których miałaby nastąpić zmiana na stanowisku premiera - odparł prezes PiS. Zapewnił, że nawet po jakiejkolwiek rekonstrukcji premierem pozostałby Marcinkiewicz.
Inna plotka mówi, że PiS negocjuje z czołowym politykiem Platformy Obywatelskiej - Jackiem Saryuszem-Wolskim - objęcie przez niego teki szefa dyplomacji.
- Dziś premierem będzie Roman Kluska, wicepremierem Jan Krzysztof Bielecki, a ministrem kultury Doda Elektroda - odpowiedział na nasze pytanie o doniesienia medialne szef PO Donald Tusk.
Faktem jest, że Stefan Meller swoją wypowiedzią o unijnej konstytucji bardzo zepsuł sobie opinię w szeregach PiS.
Równolegle jednak minister Adam Lipiński umawia spotkanie z sekretarzem generalnym Platformy Grzegorzem Schetyną, który dotąd pozostawał na uboczu tarć przedkoalicyjnych. Czego rozmowa ma dotyczyć? Tusk i Kaczyński mówią o "uzgodnieniu technicznych warunków rozmów o koalicji". Jednocześnie jednak lider PO dodaje, że "wątpi dziś, by była ona możliwa". I to na dzień przed głosowaniem budżetu, którego bronić będzie Zyta Gilowska - była wiceszefowa PO.
A co z paktem stabilizacyjnym?
- Wydaje się, że do pełni szczęścia potrzeba PiS tego, żeby Giertych, Pawlak i Lepper stanęli grzecznie pod drzwiami i poprosili o możliwość złożenia podpisów pod tą umową - ironizuje jeden z polityków PSL. Dla niego fakt, że wciąż nie doszło do parafowania niemal uzgodnionego porozumienia, świadczy o nieczystych intencjach Jarosława Kaczyńskiego.
- To nie są nieczyste intencje, tylko pozostawianie sobie w ręku każdego z możliwych rozwiązań w zależności od kształtu budżetu - prostuje znany poseł PiS.
- No i elastyczności pary Tusk - Schetyna, bo jeśli Grzegorz nie będzie potrafił się dogadać z Adamem mimo tak długiej znajomości, to kto w PO uwierzy, że te władze jeszcze będą potrafiły dopiąć koalicję? - dodaje.
A tak być może przed nami jeszcze trzy tygodnie, podczas których dni polityków i dziennikarzy niewiele będą się różnić od wczorajszego. Właśnie jak w filmie "Dzień świstaka", gdy główny bohater tak długo przeżywał dzień 2 lutego, aż się zmienił. Jak dużo czasu zajmie to naszym politykom? Na razie każdy dzień to jasny scenariusz: premier jeździ po Polsce i odwiedza kolejne grupy społeczne, budując poparcie dla rządu, politycy Samoobrony czy LPR apelują do prezydenta o rozwikłanie problemu z terminem budżetu, szefowie PiS - do Platformy o koalicję, a władze Platformy - do PiS o nieutrudnianie porozumienia. Ale w końcu i to będzie się musiało jakoś zakończyć.
Mikołaj Wójcik

Stanowisko prezydenta w sprawie deklaracji niektórych polityków PO
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński w ramach, jakie zakreśla obowiązująca Konstytucja, stara się znaleźć stabilną większość parlamentarną dla rządu. Wypowiedzi liderów Platformy Obywatelskiej z ostatnich dni nie ułatwiają osiągnięcia tego celu. Stanowisko przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska dawało nadzieję na zawarcie koalicji z Prawem i Sprawiedliwością, oczywiście przy uwzględnieniu wyników ostatnich wyborów parlamentarnych. Po spotkaniach prezydenta RP z przewodniczącym PO, które miały miejsce 19 i 20 stycznia br., w miniony weekend nastąpiła cała seria wypowiedzi działaczy Platformy Obywatelskiej, w tym wiceprzewodniczącego PO Jana Rokity, z których wynika, że nie wszyscy liderzy Platformy wykazują dobrą wolę konieczną dla osiągnięcia porozumienia koalicyjnego. Prezydent RP Lech Kaczyński nie ustaje w wysiłkach, by doprowadzić do stabilizacji sytuacji politycznej w obecnym Sejmie i wzywa do powściągnięcia emocji w debacie publicznej.
PAP, godz. 20.53

"Nasz Dziennik" 2006-01-24

Autor: ab