Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Brytyjczycy wyciszyli Kleczyńskiego

Treść

Z odtajnionych wczoraj dokumentów brytyjskich archiwów państwowych wynika, że Anglicy wyciszyli sprawę rzekomego zamachu na generała Władysława Sikorskiego z 1942 roku. W świetle dotychczasowej wiedzy historyków wiadomość ta nie jest niespodzianką. Przedmiotem głównych dociekań wielu z nich nie jest kwestia mieszania się strony brytyjskiej w zamach, lecz stopień jej odpowiedzialności w późniejszej katastrofie lotniczej 4 lipca 1943 r. w Gibraltarze, w której zginął zwierzchnik Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Uzasadnione podejrzenia wobec polskiego sojusznika ostatniej wojny wzbudza dodatkowo fakt, że archiwa brytyjskie zawierające m.in. wyniki śledztwa w sprawie katastrofy pozostaną utajnione do 2050 roku. Wiadomo, że przed zamachem generał Sikorski był ostrzegany. Z pewnością mógł obawiać się o swoje życie, gdy wraz z sześcioma swoimi ludźmi udawał się w podróż ze Szkocji do Kanady 21 marca 1942 roku. Podczas lotu zasłużony w walkach lotnik podpułkownik Bohdan Kleczyński poinformował, iż na pokładzie samolotu znalazł bombę. Później w zeznaniach przyznał się, że wszystko zmyślił; sprawa zamachu została wyciszona przez brytyjskie władze. Sprawa Kleczyńskiego przypomniała, że wcześniej niepokojono się już o życie generała Sikorskiego, który w swoim otoczeniu miał wielu wrogów.
Z początku podejrzewano, że za próbą zamachu na polskiego premiera i naczelnego wodza stoją Niemcy lub Rosjanie. Później okazało się, że pilot sam wniósł bombę na pokład maszyny. 7 kwietnia 1942 r. o sprawie dowiedziały się brytyjskie służby specjalne. Śledztwo prowadził lord Rotschild, który sceptycznie potraktował oświadczenie Kleczyńskiego. Między innymi zaskoczyło go, że Polak przez tydzień nikomu nic nie powiedział.
W lipcu 1942 r. wyszło na jaw, że kilka miesięcy wcześniej Kleczyński dostał ładunek zapalający od brytyjskiego żołnierza. Podpułkownik ukrywał go w masce przeciwgazowej. "Obawiam się, że całkowicie straciłem głowę - mówił później polski pilot. - Mając przy sobie bombę i przebywając na pokładzie tego samego samolotu, co generał Sikorski, pomyślałem sobie, że pakuję się w poważne kłopoty". Lord Rotschild, zamykając tę dziwną sprawę, napisał, że Kleczyński zrobił na nim bardzo dobre wrażenie. Ówczesnego brytyjskiego premiera Winstona Churchilla poprosił, by zwrócił się do generała Sikorskiego o przywrócenie pilota do służby. Churchill ponadto powiedział generałowi, by zachował to wszystko w sekrecie. W równie tajemniczych okolicznościach i nieoczekiwanie w 1944 r. zmarł sam Kleczyński. O śmierci podpułkownika jego dwaj bracia dowiedzieli się w szpitalu, gdy zamierzali go odebrać po niegroźnej operacji.
WM, PAP

"Nasz Dziennik" 2006-09-05

Autor: wa