Brukselska administracja chce coraz więcej
Treść
Komisja Europejska skarży swoich pracodawców, czyli kraje członkowskie, do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. Powód? Odmowa podwyżek urzędniczych pensji.
Unijni urzędnicy domagają się zapisanej w ustawie budżetowej podwyżki pensji przewidzianej na ten rok o 3,7 procent. Kilkanaście krajów członkowskich wciąż odmawia przyznania im tak wysokiego uposażenia, szczególnie w dobie ogólnego kryzysu gospodarczego. Podobnego zdania jest wiceszef frakcji parlamentarnej FDP Carl Ludwig Thiele, który zaproponował dokładne przyjrzenie się regulacjom płac w Komisji Europejskiej. Zastępca rzecznika prasowego federalnego rządu w Berlinie Christoph Steegmans stwierdził wczoraj, że niemieckie władze są zaniepokojone systemem wynagrodzeń urzędników Unii. - Nie ma w tym nic złego, jeżeli zasady te zostają poddane krytycznej analizie - powiedział Steegmans w Berlinie.
Urzędnicy nie mają jednak zamiaru zrezygnować z podwyżek. Jak poinformowały służby prasowe szefa KE José Manuela Barroso, urząd skierował do Europejskiego Trybunału pozew przeciwko krajom członkowskim, zarzucając im niezgodną z prawem odmowę przyznania regulaminowej podwyżki. Przepisy dotyczące podwyżek są, według KE, ujęte w dyrektywie Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej w sprawie przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych państw członkowskich. Ponadto podwyżki zaproponowane przez Komisję Europejską wynikają z automatycznej indeksacji wynagrodzeń, co jest ujęte m.in. w traktacie lizbońskim i w unijnych dyrektywach.
Zdecydowanie dosadniej o unijnych urzędnikach wyraża się niemiecka prasa.
Hamburski "Bild Zeitung" uważa, że chciwi unijni urzędnicy (mianowani) zarabiają zbyt dużo. Jak podaje gazeta, przeciętny urzędnik w UE zarabia prawie 22 tys. euro brutto. Jest to ponad dwa razy więcej, niż zarabiają urzędnicy w RFN. Ponadto - jak twierdzi niemiecki dziennik - unijni urzędnicy płacą o wiele niższe podatki. I tak dla przykładu: urzędnik z UE zarabiający 11 tys. euro miesięcznie płaci 872 euro podatku, natomiast jego niemiecki kolega z taką samą pensją oddaje fiskusowi już 3631 euro. Z tego też powodu niemieckie media ostro krytykują odrzucenie podwyżki w wysokości 1,85 proc. i dopominanie się o większą - 3,7 procent.
Najbardziej krytyczne wobec żądań brukselskiej administracji są Austria, Niemcy, Polska i Czechy, które uważają, że w czasach kryzysu podwyżki są niewłaściwe lub zbyt duże.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-01-07
Autor: jc