Bruksela pudruje problem rodziny
Treść
Pozyskanie funduszy strukturalnych z Unii Europejskiej na projekty prorodzinne czy antyaborcyjne jest możliwe w bardzo ograniczonym zakresie. Przepisy wprowadzone przez władze w Brukseli, a także rozrośnięta do gigantycznych rozmiarów biurokracja sprawiają, że prośby ze strony organizacji pro-life o dofinansowanie projektów podnoszących te tematy są niemal w każdym przypadku odrzucane. Na własnej skórze doświadczyli tego członkowie Human Life International Polska. Z dużą aprobatą unijnych urzędników spotykają się zaś typowo feministyczne pomysły, de facto promujące tę ideologię pod płaszczykiem równouprawnienia płci, aktywizacji kobiet czy zwalczania wszelkich rodzajów dyskryminacji i uprzedzeń z homofobią na czele.
- Dofinansowania projektu stricte pro-life nie da się uzyskać, ponieważ tematyka ta nie znajduje się w priorytetach unijnych programów - wyjaśnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Ewa Kowalewska, dyrektor Human Life International Polska. - To oznacza, że nikt stamtąd nie zechce sfinansować na przykład konferencji, na której będzie jasno powiedziane, że walczymy z aborcją - dodaje. Jakąś możliwością w tej sytuacji, jak stwierdza Kowalewska, jest zorganizowanie konferencji na temat edukacji i przedstawianie w jej ramach treści związanych z ochroną życia człowieka. Jedyny program unijny, do którego wnioskować mogą organizacje pro-life, to "Program Operacyjny - Kapitał Ludzki". Realizowanie konferencji dotyczących ochrony życia poczętego jest możliwe w ramach działania "Upowszechnienie edukacji społeczeństwa na każdym etapie kształcenia przy równoczesnym zwiększeniu jakości usług edukacyjnych i ich silniejszym powiązaniu z potrzebami gospodarki opartej na wiedzy". Jednakże - jak wynika z doświadczeń Kowalewskiej - nawet wtedy ograniczenia są ogromne, zaś pieniądze przeznaczone na cele edukacyjne - stosunkowo niewielkie. Można bowiem mówić o rozwoju prenatalnym dziecka, zdrowiu prokreacyjnym, jednakże o dramacie, jaki przeżywa kobieta poddająca się aborcji, już nie. - Jeśli wpiszemy w programie jasno, że konferencja będzie o ochronie dzieci poczętych, to nie mamy szans na jakiekolwiek punkty i dofinansowanie przepadnie. Ponadto jeśli w treści projektu użyjemy sformułowania "antyaborcyjny", to nawet nie mamy co liczyć na to, że otrzymamy ze strony komisji jakikolwiek komentarz w piśmie odmownym - wyjaśnia Ewa Kowalewska.
Każdy z w ykładów w ramach dotowanej konferencji musi zostać nagrany i przesłany do unijnych urzędników. Wówczas jest dokładnie weryfikowany i w przypadku niezgodności treści wystąpienia wygłoszonego z zapowiadanym (tzn. gdy pojawiły się treści niezgodne z wytycznymi) autorzy projektu tracą możliwość zwrotu kosztów.
Krocie na ochronę "kobiet nieheteroseksualnych"
Z pozyskiwaniem unijnych funduszy nie mają zaś problemu organizacje feministyczne. W ramach programu "Wyrównywanie szans edukacyjnych i zapewnienie wysokiej jakości usług edukacyjnych świadczonych w systemie oświaty" wniosek o dofinansowanie złożyła Demokratyczna Unia Kobiet. Dostała pieniądze na projekt "Kobieta pracująca", w ramach którego przewidziano badanie aktywności kobiet na rynku pracy. Najczęściej jednak wszelkie stowarzyszenia zajmujące się tzw. zwalczaniem dyskryminacji kobiet zwracają się o środki w ramach "Poprawy dostępu do zatrudnienia oraz wspierania aktywności zawodowej w regionie". Także tylko tego typu projekty spotykają się z przychylnością, ponieważ jedynie one spełniają dwa priorytety polityki UE, czyli propagowanie "równości płci" i "antydyskryminacji".
Z kolei Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, którym kieruje Jolanta Fedak (PSL), wyłożyło unijne środki na prolesbijski projekt "Milczenie nie jest złotem", realizowany przez Fundację Autonomia, specjalizującą się m.in. w przeciwdziałaniu nietolerancji ze względu na orientację seksualną. "Nadrzędnym celem projektu jest przeciwdziałanie dyskryminacji oraz przemocy ze względu na płeć i orientację seksualną, z którymi spotykają się kobiety. Kobiety nieheteroseksualne są narażone na podwójną lub też wieloraką dyskryminację (z powodu płci, orientacji seksualnej, pochodzenia etnicznego lub narodowego, niepełnosprawności, wieku, wyznania lub bezwyznaniowości i in.)" - czytamy na stronie internetowej poświęconej temu projektowi.
Poseł PSL Mieczysław Kasprzak, członek podkomisji stałej ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi przy sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, powiedział nam, że zasadniczo projekty tego typu popiera, lecz ten nie jest mu bliżej znany. Po przedstawieniu szczegółów stwierdził, że niestety nie może sprawy komentować, gdyż akurat czekają na niego ważne głosowania. Z kolei resort odpowiada lakonicznie, że projekt ten został dofinansowany, ponieważ spełnił wszystkie kryteria formalne. - Oferta została oceniona pod względem merytorycznym i finansowym przez dwóch ekspertów. Uzyskana suma punktów zakwalifikowała projekt do realizacji - mówi Berenika Anders, dyrektor Departamentu ds. Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacji. Anders podkreśla, że wśród wyróżnionych znalazło się także kilka "stowarzyszeń o charakterze chrześcijańskim". Wciąż jednak czekamy na informację, które konkretne stowarzyszenia zostały tak wyróżnione.
Przedstawiciele organizacji pro-life przyznają, że wywalczenie jakichkolwiek środków przychodzi im z wielkim trudem. Członkowie Human Life International Polska wręcz gorzko żartują, że jakimś wyjściem w tej sytuacji byłaby zmiana branży i zajęcie się aktywizacją kobiet lub ekologią. Bo nie widzą żadnej możliwości zorganizowania konferencji na temat obrony życia człowieka z pieniędzy unijnych.
Absurdalność tej sytuacji potęguje fakt, że w ramach działań na rzecz aktywizacji kobiet (PO - Kapitał Ludzki) wspiera się np. kursy makijażu. I tak szef firmy MM, zajmującej się dystrybucją kosmetyków na terenie województwa zachodniopomorskiego, otrzymał dofinansowanie na projekt "Kształtuj piękno. Kurs makijażu i kompleksowej modelacji dłoni szansą na uzyskanie nowych umiejętności i drogą do zawodowej satysfakcji kobiety aktywnej". A ten przypadek nie jest odosobniony, na podobną "aktywizację" pieniądze z Brukseli otrzymało szereg fundacji i gabinetów kosmetycznych.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego twierdzi, że głównym celem programu "Kapitał Ludzki", do którego zwracają się te organizacje pozarządowe, jest zwiększanie poziomu zatrudnienia oraz ułatwianie dostępu do rynku pracy osobom z grup defaworyzowanych. W biurze prasowym uzyskaliśmy informację, że jednym z podstawowych kryteriów, które decydują o przyjęciu danego projektu do dofinansowania, jest zawarcie w nim aspektów dotyczących "wyrównywania szans". Ponadto muszą one zapewnić równy dostęp do wsparcia dla wszystkich osób zagrożonych wykluczeniem społecznym i marginalizacją, bez względu na ich wiek, płeć, niepełnosprawność lub orientację seksualną.
Rodziny wielodzietne?
W Unii Europejskiej?!
Pomoc dla rodzin wielodzietnych nie jest priorytetem unijnym, stąd na środki z tej puli nie ma co liczyć. Ewa Kowalewska długo próbowała. Kiedy Human Life International Polska złożyło wniosek o dofinansowanie konferencji dotyczącej dyskryminacji takich rodzin, spotkało się z odmową. Jak tłumaczy Kowalewska, kierowany wówczas przez Joannę Kluzik-Rostkowską resort pracy stwierdził, że rodziny wielodzietne w naszym kraju nie spotykają się z żadną formą dyskryminacji. I odrzucił wniosek. - W przedstawionym wniosku dokładnie opisaliśmy, jak wygląda niesprawiedliwość, z jaką spotykają się rodziny, które posiadają większą liczbę dzieci - wyjaśnia Ewa Kowalewska. We wniosku przytoczono porównanie rodziny z pięciorgiem dzieci z taką, która nie ma żadnego. Przy założeniu identycznych zarobków rodziców ich podział jest wyjątkowo nieproporcjonalny. Rodzina wielodzietna zużywa przy tym o wiele więcej dóbr, płacąc jednak takie same podatki, np. 22-procentowy VAT na proszki do prania, prąd itp. To, co otrzymuje od tej drugiej rodziny, np. w postaci zwrotu podatków, jest w porównaniu z wydatkami wciąż znikomą wartością. - Wyobraźmy sobie, że mija 30 lat. Rodzice przechodzą na emerytury i zarówno ci, którzy mieli pięcioro dzieci, jak i ci nieposiadający żadnego otrzymują identyczne świadczenia. Wynika z tego, że na emerytury tych, którzy potomstwa nie posiadali, pracują dzieci tych, którzy je posiadali. Tak więc jest to po raz drugi dyskryminacja, a nawet okradanie tej samej rodziny - konkluduje Kowalewska. Po kilkunastokrotnym odrzuceniu projektów mających chronić rodziny wielodzietne HLI zrezygnowało na razie z podejmowania tego typu prób.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-12-10
Autor: wa