Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bruksela chce odebrać resztki dopłat

Treść

Nowe państwa członkowskie zbytnio przyzwyczaiły się do "łatwych pieniędzy" w formie dotacji rolnych, co skomplikuje reformę unijnych wydatków - uznała pochodząca również z jednego z nowych krajów członkowskich komisarz Unii Europejskiej do spraw budżetowych Dalia Grybauskaite. Dlatego zamierza przygotować plan radykalnego "przekierowania" pieniędzy UE ze "starych" sektorów, takich jak rolnictwo i pomoc regionalna, do obszarów "nowych", jak innowacyjność, energetyka czy ochrona środowiska. Oszczędności należy szukać "w pierwszym rzędzie w tych państwach członkowskich, gdzie do tej pory nie wprowadzono zreformowanej polityki rolnej takiej, jaką znamy w Polsce", czyli raczej w starych państwach UE - mówi dolnośląski poseł do Parlamentu Europejskiego Konrad Szymański w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".

Zdaniem komisarz Grybauskaite, wprowadzenie znacznych i niepowiązanych bezpośrednio z rynkiem dopłat do produkcji rolnej dezorganizuje gospodarki nowych państw unijnych, sprzyjając korupcji i systemowi politycznego patronatu.

Kto zapłaci za reformę?
- Jestem przekonany, że warto rozmawiać o pieniądzach na politykę rolną, bo faktycznie są one źródłem korupcji oraz deformacji rynku. Natomiast jeżeli mamy szukać oszczędności, to w pierwszym rzędzie trzeba szukać w tych państwach członkowskich, gdzie do tej pory nie wprowadzono zreformowanej polityki rolnej takiej, jaką znamy w Polsce - podkreśla poseł do PE Konrad Szymański. Dodał, że "ta nowa polityka rolna w Polsce jest dużo bardziej racjonalna i lepsza dla całej Unii Europejskiej". Europoseł stwierdził, że jeżeli "pani komisarz do spraw budżetu chce się tym zająć, to należy ją w tej sprawie poprzeć". Zaznaczył jednak, że "gdyby to miało oznaczać, że kraje, które dopiero co weszły w system dopłat rolnych i je wykorzystują z pożytkiem nie tylko dla rolnictwa, ale także dla rozwiązywania różnych problemów społecznych, mają za to płacić, to oczywiście nie będzie na to zgody".
W wywiadzie udzielonym Agencji Reutera komisarz zapowiedziała, że swoją propozycję przedstawi już latem, kiedy to rozpoczną się prace nad średnioterminowym przeglądem unijnego budżetu.
Grybauskaite stwierdziła, że jest niezwykle zaniepokojona, iż rosnący napływ dotacji rolnych do państw postkomunistycznych, które dołączyły do Unii w 2004 roku, może stworzyć nowe źródła oporu wobec planowanej reformy. - Nowe państwa członkowskie zaczynają się właśnie rozkoszować zapachem pieniędzy - tłumaczyła była minister finansów Litwy, która całkiem niedawno przeniosła się na brukselskie salony. Tłumaczyła, że w jej kraju wielu ludzi nie może wprost uwierzyć, że dostają pieniądze za darmo. Nie wspomniała jednak, że rolnicy ze starych państw UE otrzymują kilkakrotnie większe pieniądze, i to od lat, choć produkcja żywności jest tam znacznie droższa.
- Spodziewam się, że nowe państwa członkowskie będą stanowić problem, ponieważ coraz bardziej uzależniają się od łatwych pieniędzy. Im dłużej się to ciągnie, tym bardziej się uzależniają. Reforma nie jest tam w cenie - martwiła się mimo to komisarz w rozmowie z Agencją Reutera. - Prawdą jest, że takie dopłaty powodują, iż gospodarka i rolnicy przyzwyczajają się do tego typu finansowania. Ale polityka rolna w nowych krajach członkowskich jest już zreformowana i tańsza - podkreśla Konrad Szymański. W związku z tym - jak dodał - "jeżeli trzeba szukać gdzieś oszczędności, to tam, gdzie ta polityka jest droga, a droga jest właśnie w takich krajach jak Francja".

Stara Unia może dostawać, nowa nie?
Przygotowywany przez Grybauskaite dokument - twierdzi Agencja Reutera - zawiera trzy opcje przekierowania unijnych pieniędzy: radykalne przemodelowanie wydatków UE na skalę większą, niż zezwalają na to obecne traktaty, bardziej umiarkowana reforma w ramach obowiązujących porozumień oraz stopniowe zmiany obecnego status quo.
- Krótko mówiąc, największymi odbiorcami pieniędzy z polityki rolnej są stare kraje członkowskie z Francją na czele. Jeżeli reforma, którą chce zaproponować pani komisarz, ma zmierzać do tego, że przez ograniczenie tamtejszych wydatków pieniądze płynące do rolników francuskich i polskich będą porównywalne, a obecnie takie nie są, to dobrze się stanie - zaznaczył europoseł Szymański. Dodał, że "taka reforma przyniosłaby równość polskich i francuskich rolników na wspólnym rynku". Podkreślił przy tym natomiast, że "jeżeli ciężar miałby spadać na tych rolników, którzy biorą stosunkowo mniej, a do takich należą na przykład polscy rolnicy, to oczywiście nie można tego zaakceptować".
Warunki wynegocjowane podczas przyjmowania nowych państw UE zakładają, że począwszy od 2004 r. rolnicy z tych krajów otrzymują tylko częściowe dopłaty, a pełną ich wysokość mieliby osiągnąć dopiero w 2013 roku. Problem w tym, że nie jest jeszcze pewne, czy w tym czasie Unia nie zlikwiduje w ogóle subsydiów dla rolnictwa.
Jak przypomniała Agencja Reutera, po miesiącach sporów rządy państw członkowskich zgodziły się w grudniu 2005 r. na nową formułę unijnego budżetu na lata 2007-2013, ograniczającą wydatki UE do 1 proc. produktu krajowego brutto. Przywódcy UE uzgodnili również dokonanie w latach 2008-2009 średnioterminowego przeglądu budżetu, ale Francja stoi na stanowisku, że jakiekolwiek zmiany w pomocy dla rolnictwa nie są możliwe przed rokiem 2014.
Aneta Jezierska, Kamila Pietrzak
"Nasz Dziennik" 2007-02-24

Autor: wa