Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bramkarz - polska specjalność

Treść

Trener naszej piłkarskiej reprezentacji Paweł Janas będzie miał spory ból głowy przy wyborze trzech bramkarzy, których zabierze do Niemiec na finały mistrzostw świata. I wcale nie chodzi o kłopot nieurodzaju. Wręcz przeciwnie. Dobrych fachowców w tej materii bowiem nie brakuje, a wiele wskazuje na to, że niedługo bramkarz może stać się polską specjalnością.
Jeszcze nie tak dawno niepodważalną pozycję w kadrze miał Jerzy Dudek. Nie mogło jednak być inaczej, skoro regularnie bronił w jednym z najlepszych i najbardziej popularnych klubów świata i nawet jego błędy - których nie było mało - sytuacji nie zmieniały. Diametralny zwrot nastąpił jednak po finale Ligi Mistrzów, w którym bramkarz Liverpoolu rozegrał... najlepszy mecz w karierze. Hiszpański trener Rafael Benitez sprowadził do drużyny swojego rodaka José Reinę i od razu Dudka odstawił na boczny tor. Nowy nabytek odpłacił szkoleniowcowi znakomitą postawą, a ten, zadowolony, ani myślał dać szansy reprezentantowi Polski. Dudek przesiadywał zatem na ławce rezerwowych, potem przeniósł się na trybuny.
Janas nie ukrywał, że nie weźmie na mundial żadnego piłkarza tylko za zasługi. Warunek konieczny to regularna gra i dobra forma. Nic dziwnego, że bohater Ligi Mistrzów zaczął się niepokoić i na siłę szukać nowego klubu. Benitez nie zgodził się na jego odejście i zarazem ani razu nie wstawił go do podstawowego składu. Teraz jednak musi - Reina w ligowym meczu otrzymał czerwoną kartkę i przez trzy kolejki będzie pauzował. Dudek wskoczy zatem do bramki, ale możemy być pewni, że nawet jeśli spisze się nadzwyczajnie - Hiszpan najszybciej jak to będzie możliwe z powrotem zaufa swemu rodakowi.
Przed Dudkiem trudne miesiące. Jeśli tylko Reinie nie przytrafi się kontuzja albo kolejne czerwone kartki, będzie mógł liczyć na niewyczerpany kredyt zaufania niewzruszonego Beniteza. Czy Paweł Janas zdecyduje się powołać na mistrzostwa świata rezerwowego bramkarza Liverpoolu? Benitez nie ma wątpliwości, że Dudek wciąż jest świetnym zawodnikiem i nawet same treningi pozwalają mu utrzymać wysoką formę. Co na to nasz selekcjoner?
Tym bardziej że Janas ma w kim wybierać. Od kilku miesięcy prawdziwą furorę w angielskiej ekstraklasie robi Tomasz Kuszczak. Szansę gry otrzymał dopiero w końcówce ubiegłego sezonu, ale swymi interwencjami uratował ligowy byt West Bromwich Albion. Obecnie miał być tylko zmiennikiem Chrisa Kirklanda, uważanego za wielką nadzieję reprezentacji Anglii. Ale rywalizację o miejsce w składzie wygrał! Więcej, jego zagrania wzbudzały powszechny zachwyt, a klubowy trener Bryan Robson uznał go za jednego z najlepszych bramkarzy ligi! Obronę strzału Jasona Robertsa z Wigan Athletic z odległości nie większej niż dwa metry podziwiał chyba cały świat, a koledzy z drużyny przyznali, że czegoś takiego jeszcze w życiu nie widzieli. Czy trzeba lepszej reklamy? Nic dziwnego, że Kuszczak wkrótce zadebiutuje w naszej kadrze, a jeśli formę utrzyma - pewnie pojedzie do Niemiec.
Choć rywale do miejsca w kadrze nie próżnują. Znakomicie w barwach Celticu Glasgow spisuje się Artur Boruc. Owszem, ostatnio lekko obniżył loty, ale wywalczył już sobie niepodważalną pozycję w składzie i stał się ulubieńcem kibiców. Działacze "Celtów" sprowadzali go jako zmiennika Davida Marshalla, szybko jednak wygryzł Szkota z podstawowego składu. Bo bronił rewelacyjnie, wyłapywał rzuty karne, często będąc najlepszym graczem swej drużyny. Docenili to wybredni fani, których względy zaskarbił sobie natychmiast. Celtic szybko wykupił bramkarza z Legii Warszawa (początkowo był bowiem tylko wypożyczony), gdyż jego umiejętności wzbudziły uwagę czołowych klubów ekstraklasy angielskiej. Boruc długo zachowywał czyste konto, ostatnio puszcza nieco więcej bramek, ale błędów nie popełnia. Jest jednym z faworytów Pawła Janasa i to nie za piękne oczy.
W Spartaku Moskwa silną pozycję wywalczył sobie Wojciech Kowalewski. Od dobrych kilku lat jest podstawowym zawodnikiem jednego z najlepszych rosyjskich klubów, zbiera fantastyczne recenzje za swą grę, jest doceniany przez działaczy i kibiców, którzy nie wyobrażają sobie drużyny bez byłego legionisty. Silny, zdecydowany, obdarzony świetnym refleksem Kowalewski może dostać powołanie na mundial i byłby pewny... gdyby grał w innej lidze. Bądźmy szczerzy - rosyjskiej się jeszcze u nas nie docenia, choć jej poziom jest naprawdę niezły. Mimo wszystko - to mocny kandydat na mistrzostwa świata.
Dudek, Kuszczak, Boruc, Kowalewski - zapewne z tej czwórki Paweł Janas dokona wyboru. Dobrych polskich bramkarzy jest jednak więcej i być może w niedalekiej przyszłości między słupkami w kadrze stanie ktoś zupełnie inny! Prawdziwą rewelację w drugoligowym angielskim FC Southampton robi Bartosz Białkowski. Sprowadzony na początku roku zawodnik miał być co najwyżej rezerwowym, a tymczasem przebojem wywalczył sobie miejsce w składzie. Ba! Menedżer "Świętych" George Burley jest przekonany, że o 18-letnim Polaku wkrótce "usłyszy cały świat".
Osoba Białkowskiego wystawia
- niestety - fatalne świadectwo działaczom i trenerom klubów naszej ekstraklasy. Nastolatek w ubiegłym sezonie był piłkarzem Górnika Zabrze. Nie dostał jednak szansy gry, na jego talencie nikt inny się nie poznał. Gdy wyjechał do Anglii, od razu został rzucony na głęboką wodę i nikt tego nie żałuje. Dla George'a Burleya nie ma znaczenia, że zawodnik ma tylko 18 lat. Liczą się umiejętności, a te ma wysokie. I co na to panowie trenerzy znad Wisły?
W Polsce wyjątkiem - chlubnym - jest Legia Warszawa i Łukasz Fabiański. Po wyjeździe Artura Boruca do Glasgow wydawało się, że włodarze klubu będą musieli szukać jego zastępcy. Postanowili jednak dać szansę 19-letniemu Fabiańskiemu i się nie zawiedli. Młokos od razu zachwycił dojrzałością, pewnością siebie i sporymi już umiejętnościami. Nie przerażały go pojedynki z rutyniarzami, bronił świetnie i pewnie. Następca Boruca został znaleziony szybko także dzięki temu, że nikt nie bał się Fabiańskiemu zaufać. Dziś bramkarz Legii jest czołową postacią ligi i pewnie kwestią czasu są regularne powołania od Pawła Janasa.
Na brak dobrych bramkarzy zatem narzekać nie możemy, można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że stali się oni polską specjalnością. To musi cieszyć. Przed Janasem kilka niełatwych decyzji, no, ale takich kłopotów można mu tylko zazdrościć.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-02-09

Autor: mj