Brak mieszkania to nie powód do rozłąki z dzieckiem
Treść
Z posłem Andrzejem Derą (PiS) rozmawia Maria S. Jasita
Nieczęsto posłowie angażują się osobiście w rozwiązywanie problemów konkretnych osób. Dlaczego sprawa Druzickich tak Pana poruszyła?
- Przypadek pani Druzickiej ujął mnie szczególnie, bo z informacji, jakie mi przekazano, od samego początku wynikało, że dziecko od lat mieszka w domu dziecka dlatego, że jedyną przeszkodą w powrocie do matki są problemy lokalowe. Uznałem, że jest to tak mało istotny powód rozdzielenia tych kochających się osób, że wydawało mi się aż niemożliwe, żeby ten stan utrzymać. Dlatego poprosiłem o dokumenty, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu. Bo opinie o matce są tam bardzo dobre, a relacje z dzieckiem przedstawione jako bardzo bliskie. Widać, że jest to matka, która ma świetny kontakt z córką i chciałaby z nią być, tylko uniemożliwia jej to trudna sytuacja materialna. Dlatego trzeba jej zaoferować pomoc, a nuż się uda. Nie chciałbym mieć potem wyrzutów sumienia, że pozostałem obojętny. A czasami wystarczy tak naprawdę niewiele wysiłku, trochę pomocy i okazuje się, że świat wokół nas zupełnie inaczej wygląda.
Dlaczego, Pana zdaniem, władze Starych Babic zmieniły zdanie i problem, którego nie dostrzegały, teraz są w stanie rozwiązać w stosunkowo krótkim czasie?
- Widzę zmianę podejścia gminy, zaangażowanie rzecznika praw obywatelskich i innych instytucji. To pokazuje, że gdy człowiek nie przechodzi obojętnie obok takich problemów, to kilka osób razem może naprawdę skutecznie pomóc. O to w tym wszystkim chodzi. Tutaj było bardzo ważne, żeby nie podchodzić do sprawy tak urzędowo. Ja sam byłem samorządowcem, wiem, jak wygląda takie podejście, z którym próbuję walczyć: nie widzi się rzeczywistych losów człowieka. A wystarczyło pomyśleć. Tu muszę pochwalić panią wójt, bo ona mimo pierwszych prób urzędowego podejścia, teraz zmieniła nastawienie. Mam nadzieję, że 29 grudnia sąd zobaczy zaangażowanie różnych instytucji, gminy oraz samej pani Druzickiej i podejmie decyzję o powrocie Natalii do matki.
Mówi Pan o zmianie urzędniczego nastawienia, dlaczego dopiero teraz?
- Wszystkimi wstrząsnęła sytuacja rozdzielenia matki z dzieckiem tylko dlatego, że kobieta nie ma odpowiednich warunków mieszkaniowych. Nie będę ukrywał, że rozmawiałem z panią wójt i jestem przekonany, iż upublicznienie tej sprawy w znacznym stopniu umożliwiło zaangażowanie się różnych instytucji. Tylko dzięki temu, że usłyszałem o takiej sytuacji, mogłem zareagować. Gdybym o tym nie wiedział, żyłbym w nieświadomości, że taki dramat się rozgrywa. Gdyby "Nasz Dziennik" tego nie nagłośnił, pewnie nic by się w sprawie pani Druzickiej nie ruszyło.
Cieszę się ze zmiany nastawienia, instytucji i ludzi w tej sprawie. Natomiast naprawdę szczerą satysfakcję będę czuł dopiero wtedy, gdy od nowego roku pani Druzicka z córką będą już razem.
Zamierza Pan dalej tę sprawę obserwować?
- Zostawiłem Pani wójt swoją wizytówkę i poprosiłem, żeby się ze mną skontaktowała i poinformowała, że doszło do sfinalizowania całej sprawy i pani Druzicka zamieszka w pokoju wynajętym przez gminę. Podjąłem też pewne ustalenia z panią wójt, żeby kobiety samej nie zostawić. Ale niech to zostanie między nami.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2009-12-21
Autor: wa