Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Boże Narodzenie w zachodnim stylu

Treść

Karty świąteczne propagujące aborcję, wypieranie ze szkół bożonarodzeniowych inscenizacji, nieznajomość biblijnej historii o narodzinach Jezusa, szał konsumpcji, szczególnie agresywna promocja libertynizmu w mediach w czasie ferii świątecznych - w wielu zachodnich krajach Boże Narodzenie coraz bardziej zatraca swój tradycyjny charakter. Współczesne społeczeństwa i kultury, karykaturyzując chrześcijańskie święto, tworzą w istocie swój autoportret. Jakże donośnie brzmi w tym kontekście ostatnie ostrzeżenie Papieża Benedykta XVI przed poważną komercjalizacją świąt w krajach cywilizacji zachodniej!

Promująca aborcję amerykańska organizacja Zaplanowane Rodzicielstwo (Planned Parenthood Federation of America, PPFA) wydała, jak co roku, bożonarodzeniowe karty. Komplet składa się z 25 sztuk: koperty oraz pocztówki, i kosztuje 36 dolarów. Jest dostępny w sześciu wzorach do wyboru. Znaleźć można na nich formy zupełnie niewinne, jak wzór z białymi sylwetkami rodzica i dziecka na różowym tle oraz napisem "Życzenia świąteczne". Jednakże sprzeciw wywołuje przede wszystkim wizerunek dwóch gołębic trzymających gałązkę oliwną - chrześcijański znak pokoju - z podpisem "Wybór na ziemi". Karta ta wywołała zresztą falę protestów przeciw szydzeniu z religii oraz przewrotnemu wykorzystywaniu symboli biblijnych. Czyż nie jest szyderstwem i świętokradztwem reklama zabójstwa w łonie matki, odwołująca się do narodzin Bożego Dziecięcia? Za takie można również poczytywać samo obchodzenie święta religijnego, bo przecież jedną z jego form jest udział w składaniu życzeń przez osoby, które występują przeciwko tej religii i jej wartościom. Jak nazwać tego typu postawy - intelektualną schizofrenią, cynicznym merkantylizmem?

Walka z symbolami
Tylko w jednej na pięć brytyjskich szkół wystawione będą w tym roku tradycyjne jasełka - podała brytyjska gazeta "Sunday Telegraph". W większości szkół na Wyspach dyrektorzy i nauczyciele postępują zgodnie z antyreligijnym trendem, tzn. zdecydowanie sprzeciwiają się eksponowaniu jakichkolwiek religijnych aspektów Świąt Bożego Narodzenia oraz starają się wyeliminować przejawy wiary. Należy zaznaczyć, że kadry ignorują przy tym długą tradycję bożonarodzeniowych przedstawień szkolnych oraz wolę większości rodziców. Ci ostatni opowiadają się za świątecznymi przedstawieniami o charakterze chrześcijańskim. Zdecydowana większość Brytyjczyków - bo aż 85 procent - jest niezadowolona z powodu sekularyzowania bożonarodzeniowych obyczajów w szkołach - wykazuje badanie ośrodka Saga Polpulus. Wynika z niego również, że podobny odsetek respondentów sprzeciwia się także innym formom sekularyzacji - np. zamianie świetlnych dekoracji ulicznych z "bożonarodzeniowych" na "zimowe", pozbawione świątecznej symboliki.
Ciało pedagogiczne chętnie za to zezwala na inscenizację "Królewny Śnieżki" oraz innych areligijnych sztuk. Jedna ze szkół podstawowych w południowym Londynie (Albion, Southwark) tłumaczy, że przynajmniej od 5 lat nie organizuje świątecznych przedstawień, ponieważ nie wszyscy uczęszczający do niej uczniowie są chrześcijanami, musi zatem brać pod uwagę inne wyznania. Również podstawówka w Birmingham pozostaje niechętna tradycyjnym jasełkom, gdyż - jak argumentuje jeden z jej pracowników - "obracają się one przeciwko religiom wielu uczniów". - I tak trzej mężczyźni przynoszący złoto, kadzidło i mirrę [w naszej szkole] przyniosą, na przykład, pokój i współpracę - wyjaśnia laicyzowanie bożonarodzeniowych przedstawień.
Tymczasem zdaniem profesora nauk pedagogicznych z Uniwersytetu Oksfordzkiego Terence'a Copleya, tradycyjne jasełka nie obrażają niechrześcijan. - Nigdy nie spotkałem ani jednego żyda, muzułmanina, sikha czy buddysty, który by miał obiekcje względem upamiętniania i świętowania narodzin Jezusa. Inne religie nic do tego nie mają. Omijając fakt Bożego Narodzenia, przymilamy się laickiej mniejszości oraz pozwalamy, żeby święta sprowadzały się do komercji, prezentów i dogadzania sobie - konstatuje profesor.
Badania przeprowadzone przez firmę ComRes pokazują, że Święta Bożego Narodzenia w Wielkiej Brytanii sprowadzają się w istocie do komercji, prezentów i przyjemności. Dowodzą one, iż młodzi Brytyjczycy czują się społecznie zobligowani do ponoszenia w święta wydatków przekraczających ich finansowe możliwości. 20 procent respondentów w wieku 18-34 lata przyznało w ankiecie: "Naprawdę nie mogę wydać tyle, ile chcę, ale i tak wydam - pożyczę na to, na co nie mam". Natomiast 40 proc. pytanych stwierdziło, że będzie czuć się winnymi, jeśli nie zapewni bliskim oczekiwanych przez nich prezentów. Jakże donośnie brzmi w tym kontekście ostatnie ostrzeżenie Papieża Benedykta XVI przed poważną komercjalizacją świąt w krajach cywilizacji zachodniej!
Można przy tym odnieść wrażenie, że społeczeństwo nie ma pojęcia, co właściwie świętuje. Przeprowadzone przez tę samą firmę badanie na temat znajomości biblijnej "opowieści wigilijnej" również stawia w złym świetle oficjalnie chrześcijańskie społeczeństwo Wielkiej Brytanii. Okazuje się bowiem, że respondenci częstokroć nie potrafili podać nazwy miejscowości, w której narodził się Jezus - nie znało jej 36 proc. ankietowanych z grupy wiekowej 18-24 lata, 27 proc. osób między 25. a 34. rokiem życia i 28 proc. w trzech kolejnych grupach wiekowych (35-44, 45-54, 55-64). Bardzo słabo wypadły także odpowiedzi na inne pytania - o anioła zwiastującego Maryi, o Jana Chrzciciela czy miejsce ucieczki Świętej Rodziny przed prześladowaniami Heroda.
Z tego stanu rzeczy zadowolone jest brytyjskie Narodowe Towarzystwo Sekularyzacyjne (NSS), które za cel stawia sobie usunięcie z życia publicznego wszelkiej ekspresji religijności oraz prezentowania religijnej symboliki. Proponuje ono na swojej stronie internetowej wydanie "Aktu odchrzczenia" ("De-baptism certificate") dla "oficjalnego odrzucenia Chrystusa". - Powinniśmy świętować spadek frekwencji w kościołach. To pokazuje większą wrażliwość na nasze wielokulturowe społeczeństwo, ludzi wszystkich wyznań i żadnego - powiedział BBC dyrektor organizacji Keith Porteous Wood. Z kolei Ruth Gledhill, dziennikarka "The Times" specjalizująca się w problematyce religijnej, uważa, iż większość Brytyjczyków czuje, że ich społeczeństwo posunęło się za daleko w "degradowaniu tradycyjnych chrześcijańskich praktyk w imię wrażliwości na wielokulturowość".
Można w tym momencie zadać pytanie, na ile antychrześcijańskie wzorce z Zachodu zdążyły przeniknąć do polskiej kultury oraz na ile jesteśmy w stanie - jako społeczeństwo - hamować ten proces. Czy w dostatecznym stopniu bronimy wpisanych głęboko w naszą kulturę chrześcijańskich tradycji, czy też podążamy tą samą drogą, co społeczeństwa zachodnie?
Małgorzata Lebiediuk
"Nasz Dziennik" 2007-12-24

Autor: wa