Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Boski ogień radości

Treść

Świątobliwa Synkletyka powiedziała: „Ci, którzy nawracają się do Boga, muszą znosić trud i zmagania się, lecz później osiągają niewypowiedzianą radość. Podobnie jest, jeśli chce ktoś rozniecić ogień. Najpierw dymi się i od gryzącego dymu płyną łzy. Lecz w ten sposób osiąga się zamierzony cel. Napisano bowiem: Bóg nasz jest ogniem pożerającym (por. Hbr 12,29). Trzeba zatem, abyśmy w trudzie i wśród łez rozniecali w nas samych boski ogień (Apoftegmaty Ojców Pustyni, t. II, 16[892]).

Chrześcijanin to człowiek wiary — a w każdym razie powinien nim być. Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary!”. Pan rzekł: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: »Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!«, a byłaby wam posłuszna” — tę rozmowę Pana i Jego uczniów przytacza św. Łukasz (17,5–6), potwierdzając, że Bóg gotów jest obdarzyć szczególną łaską człowieka, który prawdziwie wierzy. Jednocześnie fragment ten sugeruje, że można stać twarzą w twarz wobec Chrystusa, być świadkiem Jego cudów i dać się prowadzić Jego nauce pełnej mocy, a jednocześnie prosić Go o wiarę: u początku tej cnoty stoi zatem nie samo doświadczenie, lecz przed wszystkim łaska Boga.

Wierzący w Chrystusa musi „dużo” wierzyć: nie spotyka Go bowiem tak, jak ludzi na ulicy, lecz w przestrzeni wiary: sakramentów, modlitwy, znaków w swym życiu. Gdy pojawia się w sercu pragnienie nawrócenia, obok entuzjazmu prędko wyrasta lęk przed trudnościami, świadomość licznych przeszkód, może nawet poczucie bezsiły. Kościół przekazuje chrześcijaninowi w takiej chwili wezwanie Zbawiciela: Nie bój się, wierz tylko (zob. Mk 5,36)! Przemiana serca musi rozpocząć się od porzucenia nadziei na osiągnięcie wymiernego „sukcesu duchowego”, i to jeszcze dokonanego własnymi siłami; Bóg wzywa do wyrzeczenia się siebie i zdania w całości na Niego.

Poprzez łaskę Pan współpracuje z człowiekiem, który szuka z Nim pojednania: w tym procesie łatwo o trudy, ale nie brak też radości. Amma Synkletyka, którą chcemy dziś pytać o słowo, przekazuje nam cenną naukę: warto zwrócić uwagę na dwa jej aspekty.

Po pierwsze, „trud i łzy”, o których mówi ta Matka Pustyni, mają charakter przejściowy: gdy miną, osiąga się „niewypowiedzianą radość”.

Nie znaczy to, że trudne doświadczenia znikną z naszego życia — ostatecznie, jeśli chcemy trzymać się tego porównania, ognisko też nie przestaje dymić, gdy się już je rozpali! W toku duchowej walki przemianie ulega jednak nasze serce: rozumiemy wówczas, dlaczego jarzmo Chrystusa jest słodkie, choć pozostaje jarzmem; dlaczego jego brzemię nie jest ciężkie, choć wciąż je nazywamy brzemieniem. Ten, kto w chrześcijaństwie szuka obietnic beztroski i błogości, duchowej emerytury po pewnym stażu zmagań, traci ogromną szansę, by z Apostołem wśród przeciwności, a w zażyłej jedności z Bogiem, powiedzieć: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13).

Po drugie, „boski ogień” łaski Bożej, gdy raz zapłonie w naszym sercu, może stać się trwałym doświadczeniem. Święty Benedykt w Prologu swej Reguły daje posłusznemu mnichowi obietnicę: „serce ci się rozszerzy i pobiegniesz drogą przykazań Bożych z niewysłowioną słodyczą miłości” (zob. Prol. 49). Nawrócenie przynosi szczególny owoc, gdy prowadzi do odkrycia w sobie pokrewieństwa z Bogiem — do doświadczenia prawdy, że stworzono nas na Jego obraz i podobieństwo. Odkrywszy tę nową tożsamość, nikt na serio nie chce na powrót „kurczyć” swego serca ani gasić „boskiego ognia”. Mimo iż chrześcijanin na tym etapie nie staje się wolny od pokus i nieraz doświadcza grzechu, wie już, że grzech to nie forma poszukiwania siebie, lecz ucieczka z ojcowskiego domu. Gdy zachowa pamięć o tym, będzie mógł w stosownej chwili porzucić zło i wrócić w objęcia miłosiernego Ojca. Warto przypomnieć sobie, że tam, gdzie polski tekst Łukaszowej Ewangelii mówi, iż syn marnotrawny zastanowił się, greka podaje, że do swego nawrócenia dojrzał on, „przychodząc do siebie”: eis eauton elth

Autor: mj

Tagi: Boski ogień radości