Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ból głowy Janasa

Treść

Piłkarska reprezentacja Polski przegrała w Bełchatowie z Litwą 0:1 w meczu towarzyskim, będącym jedną z najważniejszych i ostatnich prób przed finałami mistrzostwa świata. Wypadła ona, niestety, bardzo słabo. W grze podopiecznych Pawła Janasa trudno było dostrzec jakiekolwiek pozytywy, marnym usprawiedliwieniem był brak największych gwiazd naszej narodowej drużyny: Macieja Żurawskiego, Euzebiusza Smolarka i Jacka Krzynówka.
Dobry i optymistyczny był tylko początek - już w 4. minucie Kamil Kosowski zdecydował się na indywidualną akcję wzdłuż linii pola karnego, silnie uderzył prawą nogą, ale piłka poszybowała minimalnie ponad poprzeczką. Czy ktoś wówczas mógł przypuszczać, że będzie to jedna z nielicznych, jeśli nie jedyna tak groźna sytuacja pod litewską bramką? Na pewno nie. Po chwili bliski szczęścia był Tomasz Frankowski, ale wynik się nie zmieniał. Z każdą upływającą minutą było jednak coraz gorzej. Polacy nie mieli żadnego pomysłu na konstruowanie szybkich i zaskakujących akcji, dwóch napastników - Frankowski i Łukasz Sosin - nie stanowiło dla rywala żadnego zagrożenia. Na dodatek mylili się defensorzy i po niespełna kwadransie było 1:0. Dla Litwy! Wpierw Jerzy Dudek obronił potężne uderzenie Mantasa Savenasa z rzutu wolnego. To było ostrzeżenie. Kilkadziesiąt sekund później Andrius Gedgaudas znalazł się sam kilka metrów przed Dudkiem, strzelił silnie, bramkarz Liverpoolu nie miał szans na skuteczną interwencję. Jak nasi mogli pozostawić Litwina w polu karnym zupełnie bez opieki? - ich tajemnica.
Kto spodziewał się, że od tego momentu Polacy rzucą się do zdecydowanych ataków i raz po raz ostrzeliwać będą bramkę rywala, srodze się pomylił. Owszem, naszym nie można zarzucić, że nie próbowali, ale czynili to w tak czytelny i łatwy do rozszyfrowania sposób, że wręcz nie mogli doprowadzić do wyrównania. Mizernie grał Sebastian Mila, słabo Kosowski, większych pretensji nie można mieć jedynie do Mirosława Szymkowiaka, który walczył, starał się szukać partnerów. Niewiele jednak z tego wychodziło. "Szymek" w 30. min sam uderzył z dystansu, zmuszając Vaidasa Żutautasa do wykazania się sporym kunsztem. Wynik się nie zmieniał, a w dużej mierze była to zasługa... Dudka. Tak, tak, to nie pomyłka, gdyby nie nasz bramkarz, już do przerwy mogło być po meczu.
Przed drugą połową trener Paweł Janas dokonał trzech zmian, ale nie wpłynęło to znacząco na jakość poczynań jego podopiecznych. Polacy nadal grali bowiem źle, kiepsko funkcjonowała druga linia, praktycznie niewidoczni byli napastnicy. Pokazali się tylko raz, w 47. min, gdy Frankowski powinien był wyrównać. Były król strzelców naszej ligi z kilku metrów fatalnie skiksował. Już do końca spotkania nasi nie potrafili stworzyć sobie podobnej sytuacji, rozpaczliwie bijąc głową w litewski mur.
Po raz pierwszy w historii piłkarskich kontaktów Polska przegrała zatem z Litwą. Nie wynik był jednak najgorszy (dodajmy, że i w drużynie rywali zabrakło wielu podstawowych zawodników), ale styl i jakość gry naszej reprezentacji. Trener Janas ma spory ból głowy. Wielu kadrowiczów w swoich klubach więcej czasu spędza na ławce rezerwowych niż na boisku i to widać gołym okiem. Są bez formy, brakuje im ogrania, świeżości. Niepokoi mizerna dyspozycja Frankowskiego, który (także w klubie) w tym roku nie zdobył jeszcze ani jednej bramki. Jest wyraźnie zablokowany, w niczym nie przypomina gracza, który jeszcze nie tak dawno stanowił o sile reprezentacji i Wisły Kraków.
Pozytywy? Nieliczne. Dobry debiut Seweryna Gancarczyka, przyzwoity Grzegorza Bonina. Pewna gra Dudka. A czas do mundialu płynie nieubłaganie. 14 maja w kolejnym towarzyskim meczu Polacy zmierzą się z Wyspami Owczymi. - Czeka nas dużo pracy. Z taką formą nie mamy szans na mistrzostwach - skomentował Paweł Janas. Miał rację, niestety.

Polska - Litwa 0:1 (0:1). Bramka - Andrius Gedgaudas (14.). Żółte kartki: Sebastian Mila (Polska), Mantas Savenas, Irmantas Zelmikas (Litwa). Sędziował Emil Bozinovski (Macedonia). Widzów 5 tys. Polska: Jerzy Dudek (82. - Łukasz Fabiański) - Marcin Kuś (58. - Marcin Baszczyński), Mariusz Jop, Mariusz Lewandowski (46. - Bartosz Bosacki), Seweryn Gancarczyk - Grzegorz Bonin (46. - Radosław Sobolewski), Sebastian Mila, Mirosław Szymkowiak, Kamil Kosowski - Łukasz Sosin (46. - Grzegorz Rasiak), Tomasz Frankowski.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-05-04

Autor: ab