Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bogaci nie chcą płacić

Treść

Sromotną porażką zakończyły się trzytygodniowe negocjacje pomiędzy Parlamentem Europejskim a rządami Unii Europejskiej w sprawie budżetu na 2011 rok. Rozmowy stanęły w martwym punkcie zablokowane przez mniejszość państw członkowskich, w tym Wielką Brytanię, Szwecję i Danię. To z kolei oznacza, że wydatki Unii, przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy, będą opierać się na niekorzystnym dla odbiorców funduszy unijnych prowizorium.
- Zdecydowana większość delegacji narodowych była gotowa na kompromis z Parlamentem Europejskim. Tylko kilka z nich nie - powiedział podczas konferencji prasowej komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. Odniósł się tym samym do stanowiska czterech krajów - płatników netto: Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwecji i Danii, które nie zgodziły się na postulaty eurodeputowanych, wskazując na kryzys i drastyczne cięcia w narodowych budżetach. Lewandowski zapowiedział jednak, że Komisja Europejska zaproponuje niebawem nową propozycję budżetu na przyszły rok. Jak wyjaśnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" deputowany do PE Jacek Włosowicz (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy), taka możliwość jest zgodna z tym, co przewiduje traktat lizboński w sytuacji braku porozumienia budżetowego. - Budżet na 2011 rok jest już bowiem ustalany według nowej procedury, zgodnej z traktatem lizbońskim - wyjaśnia poseł, zauważając, że kolejnej próby negocjacji budżetowych możemy się spodziewać jeszcze podczas grudniowego szczytu. Jednak - jak dodaje nasz rozmówca - nawet w sytuacji dużego pośpiechu propozycji tej nie uda się przyjąć na czas i przynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy budżet będzie składać się z tzw. prowizorium, czyli jednej dwunastej budżetu na rok 2010 na każdy miesiąc (ostatni raz wydarzyło się to w 1988 roku). Tymczasem jak zauważa Włosowicz i jego koledzy z EKR, taka sytuacja może bardzo niekorzystnie odbić się na unijnych beneficjentach, w tym także na Polsce. - Prowizorium budżetowe jest skrajnie niekorzystne dla Polski. Jest to tryb awaryjny, tymczasowy, który może skutkować paraliżem unijnych projektów i polityki - podkreśla w rozmowie z "ND" deputowany Mirosław Piotrowski (EKR). Jak wyjaśnia, w odniesieniu do Polski istnieje realna groźba opóźnienia unijnych wypłat na budowę dróg, mostów, oczyszczalni ścieków oraz dotacji dla rolników. - W tym ostatnim przypadku rząd będzie musiał wyłożyć środki z budżetu krajowego, które nie wypłyną z kasy Unii - dodaje Piotrowski, zauważając, że może się to odbić zwłaszcza na sytuacji finansowej Grecji, Irlandii, Hiszpanii i Portugalii. Obowiązujący już od niemal roku traktat z Lizbony, który z założenia miał usprawnić funkcjonowanie europejskich instytucji, jak na razie staje się jedynie powodem coraz większych sporów i niedomówień. Najlepszym przykładem tego jest właśnie wczorajsza porażka negocjacyjna w sprawie przyszłorocznego budżetu. - Jest to rzeczywiście sygnał dla Europy i parlamentarzystów, że musimy się zastanowić nad kształtem Unii Europejskiej w przyszłych latach. Musimy przemyśleć, czy faktycznie chcemy aż tak dużego wspólnego budżetu, wspólnego finansowania wielu przedsięwzięć i pozyskiwania do regulacji unijnych coraz większej ilości obszarów - podkreśla poseł Włosowicz. Ministerstwo Finansów wyjaśnia, że jeżeli w 2011 roku UE będzie działać na podstawie prowizorium budżetowego, wówczas Polska otrzyma o ok. 5,5 mld zł mniej, niż zostało to wstępnie ustalone przez Radę UE (o 3,8 mld zł spadłyby płatności związane z Europejskim Funduszem Rozwoju Regionalnego, o ok. 1,2 mld zł płatności związane z Funduszem Spójności, płatności w zakresie Europejskiego Funduszu Społecznego - o ok. 400 mln zł i w zakresie dopłat bezpośrednich w rolnictwie - o ok. 130 mln zł). To z kolei może grozić koniecznością zwiększenia naszego zadłużenia. Marta Ziarnik
współpraca Dawid Nahajowski, Bruksela
Nasz Dziennik 2010-11-18

Autor: jc