Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bóg zawsze zaskakuje, kiedy przychodzi do człowieka, zawsze jest inny, niż byśmy sobie to wyobrażali

Treść

Jedną z największych przeszkód w życiu wewnętrznym są nasze próby wyznaczenia Panu Bogu miejsca w naszym życiu i sposobu Jego działania w nim.

XVI Niedziela Zwykła
Rdz 18,1–10a; Kol 1,24–28; Łk 10,38–42

O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie omijać Twego sługi! (Rdz 18,3).

„Gość w domu, Bóg w domu”.

Bóg nawiedza człowieka. Przychodzi do niego w gościnę! To jest niezmierna tajemnica. Dla Boga człowiek jest kimś ważnym. Nie jest On Bogiem obojętnym, jak Go przedstawiały wyobrażenia ludzi oświecenia: Bóg jako zegarmistrz, który skonstruował zegar i nakręcił go, a ten już własną siłą chodzi dalej. Nie! On przychodzi do swojego stworzenia, chce z nim budować żywą więź.

W pierwszym czytaniu przedstawiona jest scena przyjęcia przez Abrahama trzech gości, w których rozpoznaje on „Pana”, czyli Boga. W tradycji mówi się, że jest to wizyta trzech aniołów Bożych, przy czym w postaci jednego z nich ukryty jest Pan. Chrześcijańska tradycja odczytuje tutaj Osobę Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Powstała cała bogata ikonografia, czyli liczne ikony i obrazy przedstawiające tę scenę. Środkowa postać anioła wskazuje zawsze na Jezusa Chrystusa. I właśnie Jezus rozmawia z Abrahamem. Te ikony nazywały się ikonami „Trójcy Świętej”, ale tak naprawdę Trójcę Świętą w tej scenie namalował dopiero w XV w. Andrzej Rublow. W jego ikonie zawiera się głęboka chrześcijańska myśl: Bóg, będący jednością trzech Osób, zawsze przychodzi i działa w jedności trzech Osób.

Scena z Ewangelii także ukazuje odwiedziny Boga u człowieka: W dalszej ich [tzn. Pana Jezusa z uczniami] drodze zaszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu (Łk 10,38). Podobnie jak w przypadku Abrahama, Marta przygotowuje dla nich ucztę, aby się posilili. I podobnie jak u Abrahama, widzimy Boga w postaci człowieka zasiadającego przy stole. Podobnie jak Abrahamowi, Bóg oznajmia człowiekowi radosną nowinę: tam o narodzinach dawno oczekiwanego syna, tutaj o królestwie Bożym. Ale od tego momentu analogia się nieco rozchodzi. Do Abrahama Bóg przychodzi niejako z „pierwszą wizytą”. Po długich wiekach odejścia ludzi od prawdziwej wiary w Boga, objawia się On Abrahamowi, z którym zawarł przymierze i uczynił ojcem wierzących. Od Abrahama rozpoczął się powrót ludzi do prawdziwej wiary. Natomiast w Ewangelii Syn Boży przyszedł w „pełni czasów”, aby „tajemnicę ukrytą od wieków i pokoleń objawić Jego świętym” (por. Kol 1,26). Pan Jezus przyszedł do ludzi po wiekach przygotowania, aby ukazać pełne misterium Boga, który tak bardzo umiłował świat, że Syna swojego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życia wieczne (por. J 3,16).

Cóż może być ważniejsze dla człowieka?! Scena z Marią i Martą ukazuje, jak ta tajemnica Bożej miłości wymaga od człowieka skupienia, wsłuchania się w nią. Bardzo łatwo ją zagubić w natłoku zwykłych obowiązków, zajęć, czasem nawet bardzo szlachetnej posługi! Nie tylko grzech moralny może nam zasłonić Boga, ale nawet bardzo pozytywne zaangażowanie, jeżeli nas zbytnio absorbuje! Już Stary Testament daje nam bardzo zdecydowane przykazanie:

Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6,5).

Wszystkie inne sprawy, choćby nawet najbardziej szlachetne, są właściwe pod warunkiem, że zachowują to przykazanie. Marta, troszcząc się o gości przy stole, wykonywała bardzo szlachetną posługę i nie można było mieć do niej żadnej pretensji, gdyby ona sama takiej pretensji nie miała:

Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła (Łk 10,40).

Po ludzku biorąc, Maria powinna pomóc siostrze w jej służbie, ale co jest najważniejsze w sytuacji, gdy Bóg przychodzi do człowieka? Czy to, by Mu okazać swoją gościnność, czy nie raczej całkowite otwarcie się na to, co On nam przynosi? Pan Jezus mówi o tym jednoznacznie:

Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba (mało albo) tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10,41n).

Jedną z największych przeszkód w życiu wewnętrznym są nasze próby wyznaczenia Panu Bogu miejsca w naszym życiu i sposobu Jego działania w nim. Wówczas nasze wyobrażenia nie pozwalają Mu zbliżyć się do nas. Bóg zawsze zaskakuje, kiedy przychodzi do człowieka, zawsze jest inny, niż byśmy sobie to wyobrażali.

Zauważmy, że w obu dzisiaj przedstawionych scenach Bóg zaskakuje. Kto mógłby sobie wyobrazić, że On przyjdzie po prostu w gościnę? Wyobrażenie Boga i Jego działania nie pozwoliły faryzeuszom, którzy przecież bardzo czekali na interwencję Boga, przyjąć Go, gdy przyszedł do nich w swoim Synu! Dlatego najważniejsza z naszej strony jest otwartość i czujność, które pozwalają rozpoznać przychodzącego Boga. On przychodzi do człowieka, ale czy my umiemy Go rozpoznać i przyjąć? Abraham umiał. Umiała także Maria, ale nie wiemy, czy na przykład Marta w pełni rozpoznała Jego godność i sens przyjścia. Z pewnością przyjmowała bardzo ważnego rabbiego. Ale jej martwienie się i niepokojenie o wiele spowodowało, że nie umiała rozpoznać tego, co potrzeba, tego jednego, co potrzeba, owej najlepszej cząstki. Dzisiaj bardzo często powtarzamy błąd Marty: staramy się, być może, nawet najlepiej przyjąć Boga, ale tak, jak byśmy sami tego chcieli, natomiast On przychodzi nie po to, by doświadczyć od nas gościny, otrzymać cokolwiek, ale przychodzi do nas i pragnie nas samych, naszego zawierzenia, naszej miłości, pragnie, byśmy Mu uwierzyli, słuchali Jego słowa i poszli za Nim.

To pragnienie pozostaje stałe. Święty Paweł mówi o sobie:

Jego sługą stałem się z powodu zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić [posłannictwo głoszenia] słowa Bożego (Kol 1,25).

Dzisiaj Chrystus przychodzi do nas przez słowo głoszone w Jego imieniu i podobnie jak w Ewangelii oczekuje, że będziemy je przyjmowali, bo ono jest „najlepszą cząstką”; z tego słowa rodzi się nasza wiara, która prowadzi do zbawienia. Zapytajmy się jednak: Ile czasu poświęcamy na czytanie i rozważanie słowa Bożego? Czy je naprawdę znamy? Czy go słuchamy i idziemy za jego wskazaniami? Pan Jezus mówi przecież w innym miejscu Ewangelii:

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7,24–27).

Pierwszym owocem usłyszanego słowa jest wiara, zawierzenie Chrystusowi, które wzbudza pragnienie zjednoczenia z Nim. Eucharystia, do której przystępujemy, jest misterium takiego zjednoczenia. W Komunii, na jej zakończenie, prawdziwie i w pełni przyjmujemy Jezusa do swojego serca, czyli do swojego życia. Z Nim chcemy nasze życie dzielić, chodzić Jego drogami. Amen, niech się tak stanie!

Fragment książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 4: Okres zwykły 12-23 tydzień

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

 

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj