Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bóg jest nadal Bogiem, nie zmienił się w naszego pazia

Treść

Wiele rzeczy można sobie samemu wmówić, czasem nawet podobno zdrowie można sobie wmówić, bo psychika ludzka ma duże możliwości i niemałą władzę nad ludzkim ciałem. A zwłaszcza można wmówić sobie samemu to, w co bardzo chcielibyśmy uwierzyć…

Przestrzegać będę Twych ustaw: nie opuszczaj mnie nigdy! / Ps 119

Ten werset jest streszczeniem istoty ślubów zakonnych, Ja, siostra N., biorę sobie Ciebie, Pana i Boga mojego, za jedyne moje szczęście i jedyną miłość, i obiecuję przestrzegać Twoich ustaw. A ja, Bóg wszechmogący, biorę sobie ciebie, siostrę N., na wyłączną własność, i obiecuję nigdy cię nie opuścić. Tak brzmi obustronna przysięga miłości. I właśnie dlatego, że to jest przysięga miłości, najważniejszą dla nas rzeczą jest wiedzieć, co to jest miłość i na czym polega. Chrystus nam to powiedział bardzo wyraźnie: Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten jest, który Mnie miłuje. A więc nie ten, który miłość słownie oświadcza i deklaruje co jakiś czas, „Ach, mój Jezu, jak ja Cię kocham serdecznie!” Z takimi deklaracjami należy zachować dużą ostrożność w mowie i w śpiewie, bo w istocie swojej nie służą ani kultowi Bożemu, ani naszemu uświęceniu.

Wiele rzeczy można sobie samemu wmówić, czasem nawet podobno zdrowie można sobie wmówić, bo psychika ludzka ma duże możliwości i niemałą władzę nad ludzkim ciałem. A zwłaszcza można wmówić sobie samemu to, w co bardzo chcielibyśmy uwierzyć, nawet jeśli to niekoniecznie prawda, na przykład jacy to jesteśmy doskonali; ale nie da się wmówić komuś drugiemu, kto na nas patrzy z boku, a już zwłaszcza Bogu wszechwiedzącemu. I szkoda czasu na wysiłki.

Więc nie ten, który mówi: „miłuję”. Ani ten, który czuje, że miłuje: to, co się czuje i bierze za miłość, może być tylko błogostanem spowodowanym przez dobre strawienie wczorajszego obiadu. Ale ten miłuje, kto przestrzega Bożych ustaw; i w jakim stopniu przestrzega, w takim miłuje. Kto na przykład pławi się w pobożności, ale nic nie robi, żeby przebaczyć swojemu winowajcy, traci czas w klasztorze i bierze imię Boże nadaremno.

Dobrze jest także wiedzieć, na czym polega Boża miłość, Boża wierność tej obustronnej przysiędze. „Nigdy cię nie opuszczę” nie znaczy ze strony Boga: „Będę cię zawsze nosił na rękach i zasłaniał od wszelkiej przykrości”. Matka musi „opuścić” dziecko, żeby je nauczyć chodzić. Gdyby Bóg zrezygnował z naszego rozwoju, to wtedy dopiero miałoby sens dożywotnie traktowanie nas jak niemowląt, które są tylko odbiorcami miłości, ale dać jej z siebie nie potrafią. Ale Bóg chce, żebyśmy rośli, a do tego potrzeba, żebyśmy się trudzili i cierpieli, rozwijali swój rozum i wolę. „Nigdy cię nie opuszczę” oznacza ze strony Boga obietnicę dostarczenia nam warunków do rozwoju. Na pewno nie jest to wygodne. Okresowo bywa także i nieprzyjemne. Ale prowadzi do największego skarbu, do pełni miłości, i Bóg właśnie tę drogę otwiera przed nami.

„Nigdy cię nie opuszczę” nie jest także obietnicą, że Bóg będzie na nasze posyłki. Jeszcze jedna rzecz, na którą bardzo należy uważać: tendencja do przypisywania Bogu obowiązku spełniania każdej naszej prośby. Dużo w tym jest próżności: niejedna zakonnica chętnie by się widziała w roli tej umiłowanej oblubienicy, której Pan niczego nie odmówi, czy to chodzi o takie lub inne miejsce w autobusie, czy o znalezienie zgubionej igły. A wtedy oczywiście każda wysłuchana modlitwa jest dowodem „wybrania” i prowadzi do jeszcze większej próżności. Owszem, trzeba się modlić w każdej sprawie i każdą prośbę Bogu przedstawiać, ale zawsze z tym zastrzeżeniem, że Pan nasz jest wolny i suwerenny i nie ma żadnego obowiązku prośbę spełnić.

Dlatego należy sobie cenić prośby nie spełnione: jako dowód, że Bóg jest nadal Bogiem, nie zmienił się w naszego pazia. Jego myśli nie są jak nasze i Jego miłość ma prawo być dla nas niepojęta, czasem nawet nieczytelna. Nie jest przez to ani trochę mniej rzeczywista. To ona przecież uczy nas tego, cośmy jej obiecali: przestrzegania Bożych ustaw. Bez tej Bożej pedagogiki nie byłoby to nigdy możliwe.

Fragment książki Petronela, czyli uwagi monastyczne o Psalmie 119. Część I

Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj